W przytulnej kafejce u stóp katedry, pod parasolem chroniącym od niepogody przycupnęli Ton i Stokrotka. On nad kieliszkiem rieslinga, ona nad korytem koniczyny, długo wpatrywali się sobie w oczy. I wpatrywaliby się dalej, gdyby nie przerwał im spadający chomik. To przypomniało o zadaniu. - Myślę, że wspinaczkę możemy sobie podarować, jeśli nie chcemy skończyć jak ten gryzoń – powiedział Ton.
Przechodzący kelner usłyszał „wspinaczkę”, popatrzył na nosorożycę, chomika, katedrę, jeszcze raz nosorożycę. I zemdlał. - Wybieram heroiczny bój z gargulcami. To zadanie wymagające zręczności. A ja na drugie imię mam Zręczność (a na trzecie Eustachy).
I wyruszyli. W progu krypty siedział dziad. Dziad był chudy, pokręcony, blady, zarośnięty i ubrany w niemodne od lat ubrania. - Masz, dziadku – Tallyho wrzucił mu do kapelusza monetę. – Kup sobie miskę gorącej zupy.
- Jestem arcymagiem 80 lvl!
- Ojej, to przykre – wrzucił drugą monetę. – Kup sobie jeszcze bułkę.
Ton pocałował Stokrotkę w uszko i zapuścił się w mroczne podziemia. Jego zmysły były czujne, ciało gotowe do działania, a umysł skoncentrowany. Wyczekiwał najmniejszego szmeru, najlżejszego ruchu wśród kamiennych rzeźb. Wtedy pokaże tym skamieniałym maszkarom swój kunszt wojownika. Mistrzostwo uników! Ninja-aikido-neo-z-matriksa-na-dyskotece-w-wołominie. Hadzia!
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0utRxd_tjrk[/MEDIA]
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |