Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2011, 20:23   #37
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- Do świtu jeszcze trochę czasu pozostało, może zatem wskażesz nam te miejsca, które są dla nich niedostępne, a dla nas będą oazą bezpieczeństwa. - rzekła mu na to Evelyn przywołując na usta uśmiech.
-Chodźcie za mną.- rzekł z delikatnym uśmiechem kapłan i ruszył w kierunku głównego ołtarza świątyni.
Evelyn ruszyła za nim jednak wolnym krokiem i dając znać Viltisowi aby również się nie spieszył. Kiedy zrównała się ze smokiem spytała go szeptem tak aby tylko on usłyszał:
- Wyczułeś coś?
- Śmierdzi grzybem, jak cała ta świątynia.- syknął cicho Viltis.
Czarnowłosa zerknęła na smoka i nie odzywając się przekazała mu telepatycznie:
“Zerknij na te ślady krwi. Są świeże? I czy śmierdzą tak dziwacznie jak tamte, które już widzieliśmy? Tylko zrób to tak aby nikt tego nie widział, jeżeli ci się uda.”

Smok skinął głową w odpowiedzi.
Ruszył w kierunku wskazanym przez Evelyn. Zbliżył się do ław i przeciągnął pazurem po plamie krwi, a następnie uniósł do nosa i oczu. Tym razem była prawdziwa. Zmieniła już kolor na niemal brunatny, lecz wciąż nie krzepła. “To chyba sprawka tej piekielnej wilgoci” - wykrzywił się z niesmakiem. Nagle drgnął. Tuż zanim ruszył z powrotem do pozostałych dostrzegł coś jeszcze. Na wypolerowanych przez lata tyłkami wiernych deskach ław znajdowały się wgłębienia, wyraźnie świeże. Spróbował skojarzyć sobie ich widok z czymkolwiek co widział do tej pory i najbardziej przypominały wypalenie ogniem. Tknęło go “a może kwasem?” Wzdrygnął się na myśl o stworzeniach, które spotkał wcześniej i wyobraźnia podsunęła mu obrazy tego co się tutaj stało. “Mogło stać” poprawił się. Pewności przecież nie miał. Na wszelki wypadek postanowił podzielić się tą myślą z Evelyn.
Czarnowłosa nadsłuchiwała tego co przekazywał jej Viltis idąc za kapłanem. Niepokoiło ją zarówno to, że nie może on stwierdzić jak dawno ta krew tu się znalazła, ale bardziej niepokoiły ją te ślady kwasu i skojarzenie ich ze stworami na które się natknął Viltis. Przywołała go do siebie równocześnie prosząc by uważnie rozglądał się czy czegoś jeszcze nie zauważy, czegoś czego ani ona ani pólelfka nie zobaczyły. Zastanawiała się czy miejsce do którego prowadzi ich kapłan i przed tym też ich ochroni, wszak kwasem można było strzelać nie wchodząc w obszar świętości. Po chwili namysłu przywołała Viltisa do siebie, bo przecież świątynię można było obejrzeć za dnia, a teraz bardziej przydadzą się im jego zmysły, gdyby się okazało, że kapłan jednak prowadzi ich w jakąś pułapkę, smok powinien ich o tym uprzedzić. Przynajmniej taką miała nadzieję, wszak to miasto już pokazało, że zmysły niekiedy na nic im się tu nie przydawały. Zekając na Viltisa spytała go znów telepatycznie:
“Jak myślisz, może to on stoi za tym atakiem na umysł, który sprawił iż wydawało mi się że przeszyła me gardło strzała?”

Lila podążała za Evelyn i Viltisem, nie tracąc skupienia. Dopóki nie nadejdzie świt nikt nie będzie bezpieczny. Kobieta zastanawiała się cicho nad trupami znalezionymi poza miastem. Nie mogły zaatakowac ich zombie... obrażenia nie pasowały. Ciekawe nad czym jeszcze pracowali tutejsi alchemicy. Żałowała nawet, że nie mają u boku krasnoluda-browarnika. Ten pewnie umiałby powiedzieć coś więcej...
Kapłan zaprowadził całą trójkę do głównego ołtarza. Oświetlony wypalającymi się już świecami ołtarz prezentował się wspaniale. I upiornie zarazem. Poświęcony Ilmaterowi, zdobiony był rzeźbami kobiet i mężczyzn cierpiącym i płaczących. Symbolizowały one cierpienie mające sens, lecz obecnie sprawiały wrażenie opłakiwania miasta. Nad ołtarzem górowała figura poranionego człowieka z wykręconymi przez reumatyzm rękoma, i o ranach na ciele. Ilmater przyjmujący na siebie ból świata.
Pod ołtarzem rozłożone były koce, na ołtarzu leżał drąg i lekka kusza, obok ołtarza stały dwa pojemnik z bełtami, oraz bukłak z wodą i kilka racji żywnościowych. Te dla odmiany nie wyglądały na gnijące.
-Oto jedno z nich, tu możecie wypocząć.-wskazał gestem dłoni kapłan.
- Mogę zobaczyć księgę którą studiujesz? - spytała go Evelyn zerkając na księgę, którą ściskał w dłoniach mężczyzna.
-Nie. To nie jest konieczne.-odparł nerwowo Matthias tuląc ją do siebie, niczym dziecko.- To tekst religijny, bardzo stary... i tak nic byś nie zrozumiała
- Ale chętnie na niego zerknę. - odparła czarnowłosa miłym głosem jak im niekiedy zwraca się do dziecka by wzbudzić jego zaufanie, równocześnie robiąc krok w jego stronę i wyciągając dłoń oraz przywołując na usta miły uśmiech.
-Może później... wyglądacie na zmęczone, moja panie. Odpocznijcie sobie tutaj, a ja.. oddalę się, by zająć się studiami nad teologicznymi pisami.-kapłan z delikatnym uśmiechem zaczął oddalać się od obu dziewcząt, w kierunku z którego przyszli.
Evelyn spojrzała na Lilę i rzekła:
- Jednak wolałabym rzucić okiem na tą księgę zamiast odpoczywać. Mam dziwne przeczucie, że po odpoczynku możemy już jej nie ujrzeć, a może i jego również. - i ruszyła za oddalającym się mężczyzną przyzywając telepatycznie Viltisa by jej towarzyszył.

Lialda wzruszyła ramionami i kiwnęła głową. Ona także miała dziwne przeczucia. Z tym, że już od momentu pojawienia się w mieście. Nie była przekonana, że kapłan podzieli się swoją księgą, a już szczególnie z obcymi. Ale nie mogła zatrzymać Evelyn. Lila postanowiła dokładniej przyjrzeć się ołtarzowi i przedmiotom pozostawionym przez kapłana. Obwąchała także dokładnie jedzenie. Ale nie tknęła ani kęsa.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline