Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2011, 20:52   #56
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Orcze hordy... Nie... Orcza armia.


Te orki były zbyt dobrze zorganizowane. Wspierała je zbyt potężna magia. A sam atak był doskonale skoordynowany.
Otulony cieniami, siedząc na wozie mag obserwował przeciwnika znajdującego się na drugim brzegu.
Zerknął na strzelającą z łuku Dottę i rzekł.- Nie marnuj strzał i sił. Nie warto.
Orki stały na drugiej stronie rzeki, odcięte od wrogów naturalną przeszkodą.
Przynajmniej na razie... Miasto bowiem dostarcza tylu materiałów, że średnio rozgarnięty mięśniak prędzej czy później wpadnie na pomysł zbudowania tratwy.
Póki co obie strony prowadziły niemrawą wymianę obelg i strzał.

Wóz na którym siedział samotnik podjechał do brzegu rzeki. Raetar zeskoczył i wykonał kilka gestów dłonią.
Woda zabulgotała.
W jej głębinach pojawił się czarny miazmat, który przekształcił się w kotłowaninę wnętrzności, oczy, zębów kłów i macek. By w końcu przybrać postać przerośniętej ośmiornicy.



Potwór zanurzył się w głębinach rzeki posłuszny telepatycznym nakazom swego pana.
A kilka chwil później...
Z rzeki wystrzeliła macka, owinęła się wokół jednego z nieostrożnych orków, który stał blisko brzegu i błyskawicznie wciągnęła go wrzeszczącego w głębiny rzeki Rauvin.
Woda się zakotłowała, zaczerwieniła od posoki, na powierzchnię wypłynął jedynie okrwawiony płaszcz.
Samotnik uśmiechnął się ironicznie. To powinno bowiem sprawić, że orki dwa razy pomyślą, zanim spróbują się przeprawić przez rzekę.
Pojawienie się rzecznego potwora zaskoczyło obie strony. Porwanie orka w głębiny wywołało zamieszanie w szeregach atakującej armii. I rozdziawione gęby obrońców.
Raeatar jednakże nic z sobie z tego nie robił i klepnął dłonią wóz na którym siedział.
A ten posłusznie zaczął się cofać, by w końcu wjechać w uliczki wyludnionego pośpiesznie miasta.
Ślady walki i płonące gdzieniegdzie domy przypominały o niedawnej napaści. Ale poza tym była cisza.. choć cisza przed burzą. Napastnicy zbierali siły szykując się do kolejnego szturmu. Obrońcy zaś organizowali bardziej zorganizowaną obronę w miejsce tej chaotycznej. Dwa giganty szykujące się do rzucenia nawzajem do gardła.

Ale to... mało obchodziło Raetara, podobnie jak Dotta. Nie miał czasu ni ochoty niańczyć kogokolwiek, a tym bardziej dorosłej kobiety. Skoro ona nie widziała swego interesu w ruszeniu za nim, to on nie widział powodu, by jej go wskazywać.
Wóz na którym jechał Samotnik turkotał się więc w ciszy dróżkami miasta. Wóz bez koni, poruszający się z woli Raetara. Paktujący nie wiedział dokąd jedzie, ani co teraz czynić.
Jeszcze nie zdecydował czy chce przeczekać bitwę, wykorzystać zamieszanie bitewne do przemknięcia się po za obszar tego zamieszania, czy też bezczelnie torować sobie drogę wśród orczych hord, znacząc swój szlak trupami głupców którzy staną mu na drodze.
Na razie więc jechał na północ, by zapoznać się z innymi możliwościami ucieczki.
Głosy w głowie kłóciły się zawzięcie, było dwoje przeciw Desharis. Dusza pierwszego miasta, jako jedyna chciała bronić Silverymoon.

Drogę jadącemu Raetarowi na wozie poruszanym magią, zagrodził nagle szpakowaty służący, unosząc w górę dłoń w geście pozdrowienia.
- Witam. Zostałem wysłany w celu zaprowadzenia pana do pałacu - Odezwał się ściszonym głosem.
-Doprawdy? Przez kogo?- spytał zaskoczonym głosem Samotnik przyglądając się nagłej "przeszkodzie."
- Przez ważne osoby w mieście. - Odparł dziwnie wymijająco mężczyzna.
-To zależy kim są te ważne osoby.- odparł mag skupiając się lekko i wyszukując swym umysłem inne myślące istoty w okolicy. Namierzył wiele z nich, ale poruszały się albo chaotycznie, albo... zbierały w konkretne oddziały i maszerowały w kierunku murów miasta. Jedne umysły należały do miejscowych cywili, inne do strażników bądź żołnierzy miejskich.
Nigdzie umysły nie tworzyły wzorca przypominającego pułapkę.
- W tej chwili nie mogę wyjawić kim są owe osoby. - Mężczyzna pokiwał przecząco głową - Byłoby to nierozsądne w obecnej sytuacji. Jeszcze usłyszy ktoś kto nie powinien...
"-To pomyśl o nich. To mi wystarczy. Wyjaw w myślach ich miano."-
sługa usłyszał w głowie głos Samotnika.
- To ty panie w mojej głowie mówisz? - Zdziwił się wielce.
-Mówię w każdy sposób i słyszę w każdy sposób.- odparł Raetar i dodał mentalnie.- "Nie traćmy czasu."
- "Ostroróg ma pewną sprawę" -
Pomyślał sobie służący.
"-Prowadź więc."- odparł mentalnie mag.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline