- Nie, chyba jeszcze nie wróciłem do gry. – Powiedział do siebie, zatrzymując konia. Porozglądał się wokół siebie. Gdyby nie ten piekielny deszcz może byłby w stanie zauważyć jakiś charakterystyczny punkt, który mijał w drodze z Reims do Epernay. Pokręcił głową ze zniechęceniem, wyjmując GPS zza pasa. – No dobrze, więc gdzie ja jestem? Niech to piekło pochłonie tę burzę co przez nią zasięgu nie mam! – Wyrzucił urządzenie daleko przed siebie i rozzłoszczony rozłożył papierową mapę. – No tak, więc teraz skręcę tutaj, potem tu…
Galopując na swym rumaku, co trochę skręcając i zawracając, moknąc na deszczu, Osztan był coraz bardziej zniechęcony do tego całego wyścigu. Przegrywał z jakimś tępym osiłkiem co to ciąga za sobą kawał blachy, jakiś złomiarz czy co? I jak mógł przegrywać z chomikiem? Co tu w ogóle robi jakiś chomik?! I jeszcze wilk do tego, gadający! Zwierzyniec. A ten stary dziadek? On też jest szybszy.
Osztan zatrzymał gwałtownie konia.
- Pier…! Nie robię! – wykrzyczał pełen złości i frustracji, po czym zeskoczył z konia i poszedł przed siebie, nie oglądając się na nic. Okazało się, że po kilku krokach, w strugach deszczu zarysował się obraz Reims. Niziołek zatrzymał się, rozważając, czy to ma jakiś sens.
- A tam! - machnął ręką i wrócił na swojego wierzchowca. – Niech im będzie!
Kłusem dotarł do Reims. |