Jasne. Yo. Co słychać? Straszne mutanty. Idź zgłoś, jak zdążysz dzisiaj, to dostaniesz darmowy balonik. Trzymaj się.-uśmiecha się szeroko do Boyosa, aż ten się odwróci, po czym zwraca się do Roya -
Uważaj w co strzelasz, rozumiesz, amunicji mamy mało... Zresztą nieważne, świetny strzał.- Kiwa głową wydąwszy wargi, i dodaje cicho, mrucząc pod nosem
- Czy każdy już otrzymał kaftan bezpieczeństwa? świetnie, możemy kontynuować wycieczkę...-dokonuje szybkich, pobieżnych oględzin trupa
- Sam go spytaj. Już go raz spotkałem. Mam wrażenie że ten koleś ma... "pojęcie"... o rzeczywistości. Jeśli jesteś z jego galaktyki, możecie razem pójść zbierać cukierki. - po czym, już głośniej, dodaje -
Dobra ludzie, nie ma co przystawać, ruszamy.
Mamy tu żywe trupy, wedle zamówienia, jak w filmie, więc walimy po głowie i nie dajemy się użreć, wszystko jasne? Ruszać się, zaraz może ich tu być więcej. Już, idziemy- Już na początku tej przemowy rusza dalej, a ostatnimi słowy popędza tylko przystających nad ciałem maruderów.
...rzuca okiem na Davida, gdy ten w końcu zamyka jadaczkę.
- No proszę, jak na to wpadłeś, szczurku? - są takie słowa, których należy unikać w rozmowie z pewnymi osobami. Nie, nie chodziło o "zanadrze", mimo że brzmi drażniąco.
- powiedz mi coś, czego nie wiem - tym warknięciem odreagowuje odrobinę narastającego stresu. Ale tylko odrobinę. Za dużo tego wszystkiego naraz, a do tego to niepokojące uczucie że czas ucieka. Ręka wędruje pod koszulę, gdzie spoczywa niewidoczny od dłuższego czasu krzyż. Znajomy kształt, głębszy oddech...
- Tak pewnie zrobimy. Tylko najpierw zobaczymy, jak rzecz wygląda. W porządku, panie...? - Głos ma znów neutralny, zdobył się nawet na nieco kwaśny, ale jednak uśmiech. Czeka na imię. Imiona są dobre. O numery nie da się walczyć.
Dostrzegłszy później także Przyjemniaka, wita go skinięciem głowy w grupie. Robi się sensowniej. Przy odrobinie szczęścia, może nawet coś osiągną.