Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2011, 11:35   #26
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Gdy Erik podjechał ku hrabiemu, przywitało go nienawistne spojrzenie piktyjskich oczu. Pamiętał, że Oswald ma w swoich szeregach tego człowieka, ale teraz zacisnął szczęki, widząc Mormera.
- Pater noster, qui es in caelis, sanctificetur nomen tuum, adveniat regnum tuum, fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra.
Panem nostrum quotidianum da nobis hodie...

Szybko zmówił modlitwę, by nie dać się ponieść emocjom, ale też dlatego, by prosić Boga o zmiłowanie dla sługi Oswalda; jeden Pan tylko mógł wybaczyć jego niewierność.
Zazgrzytał tylko zębami i mocniej zacisnął dłoń na wodzach, usiłując nie dopuścić do czegoś głupiego. Jako, że sir Gareth rozpoczął już wyjaśnienia dotyczące podróży, Erik nie odzywał się, polegając na słowach Sokolnika. Już jakiś czas temu zdążył zauważyć, że rycerz nie czci jedynie Pana, ale oddaje też cześć pogańskim bóstwom. Przymknął jednak na to oko wiedząc, że wierny jest Tondbertowi. Początkowo nie ufał mu, tak jak nie ufał nikomu wyznającemu inną wiarę - teraz jednak nabrał do niego szacunku.
Przyglądał się ze srogą miną Piktowi decydując, że to właśnie jego wybierze sobie za przeciwnika, gdyby sprawy przyjęły nieciekawy obrót. Co może być lepszą gwarancją na wejście do Królestwa Bożego, niż skończenie z niewiernym, w dodatku tak pogardliwie odnoszącym się do każdego, także do dam? Tak, Erik słyszał wiele plotek o owym człowieku. Tym mocniej poprzysiągł sobie uważać na niego i dbać o jego nieszkodliwość w dalszej części podróży.
Hrabia także nie wywarł na Eriku pozytywnego wrażenia - jego kpiące spojrzenie i ociekający wprost ironią głos sprawił, że całkiem przestał mu ufać. Ale nie przestawał się modlić - w jego myślach wciaż przewijały się pokorne błagania do Najwyższego, by darował grzechy, oraz przyjął owych niegodnych nazywać się dziećmi bożymi ludzi, na łono Kościoła.
Zerknął do tyłu na pozostających w tyle Lady Orville i sir Stephena, rozmawiających z posłańcem. Widać wieści nie były zbyt radosne, bowiem wyczuwał już napięcie, jakie ogarnęło towarzyszy.
- Panie, spraw, aby nie było to nic złego... - szepnął.
 
Falcon911 jest offline