Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2011, 11:48   #6
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Kawiarenka, miejsce nieistotne
Kilka miesięcy przed startem kapsuły


- Co tym razem? Wykradzenie tajnych danych z dobrze strzeżonej bazy? Przeniknięcie do grupy terrorystów?
- Takie rzeczy to przy tej misji pestka.
- Czyli znów trzeba będzie uratować świat?
- Coś w tym guście.

Mikael podejrzliwie spojrzał na plik dokumentów leżący na blacie stolika. Po raz ostatni zaciągnął się dymem z papierosa i zgasił niedopałek w popielniczce. Trzeba przyznać, że Adamowi udało się zainteresować "Lokiego" tą sprawą. Jeśli jego przełożony nie żartował to zapowiadało się ciekawie. Cholernie lubił ciekawe misje, które pozwolą mu na sprawdzenie własnych umiejętności. Chwycił dokumenty i zaczął czytać. W miarę czytania jego lewa brew podnosiła się coraz wyżej, wyrażając bezgraniczne zdumienie.
- To żart?
- Nie, wszystko jest jak najbardziej serio.
- Koniec świata, dzielna drużyna wysłana by uratować ludzkość... Brzmi jak tanie czytadło sci-fi.
- Bynajmniej. Ziemi grozi zagłada za najwyżej kilkanaście miesięcy.
- Adam mówił o zniszczeniu planety z nadzwyczajnym spokojem, popijając sobie kawę. Sukinsyn.
- Czemu miałbym zgodzić się na przyjęcie tej misji? Mogę to przecież zostawić dla innych agentów, oni to załatwią i będziemy uratowani.
- Chyba nie przeczytałeś do końca. Uratowanych zostanie trzysta tysięcy ludzi. Politycy, naukowcy, kilku aktorów, muzyków i paru multimilionerów. Miejsc jest cholernie mało jak na tylu ludzi. Nie znajdzie się tam miejsca na agentów wywiadu takich jak ty, choćby najlepszych.
- Wali mnie to. Swoje przeżyłem, niczego nie żałuję, może nawet po apokalipsie trafię do nieba. Same plusy.

- Mikael - szef zwrócił się do niego po imieniu, najpewniej uważając, że tak łatwiej go będzie przekonać - spójrz na to z innej strony. Masz syna, prawda? On też umrze.
- I co z tego? Jak tam polecę to spłodzę sobie nowego?
- Jak tam polecisz to twój syn będzie uratowany.

Zapadła cisza. Loki trawił właśnie informacje które zdobył. Był bystrym facetem, ale było tego sporo. Rozważał wszystkie za i przeciw, plusy i minusy...
- Pieprzysz. Nie mam żadnej gwarancji.
- Masz. Podpis samego prezydenta. Możecie się nawet rozbić o tę cholerną planetę, a i tak będziemy musieli zabrać dzieciaka. To jak, wchodzisz w to?

Kilkanaście miesięcy życia na Ziemi czy może spokojna starość na jakimś zamku, na nieznanej planecie? Po śmierci żony przestał się troszczyć o swoje życie. Mógł zostać na tej planecie i spłonąć, tudzież zostać przygniecionym jakimś meteorytem czy innym gównem. Nie obchodziło go to. Ale jego syn? Miał pięć lat, całe życie przed sobą... O ile jego ojciec poleci na Gb17.
- Dobra, wchodzę w to. - Podali sobie dłonie, przypieczętowując umowę. "- Ale jak mnie oszukasz, to cię osobiście wypatroszę" - dodał w myślach Loki.

Ziemia, Baza wojskowa "STREFA 61", położenie nieznane
15 września 2021


Strøm świetnie przygotował się do misji, jak zawsze zresztą. Przeczytał kilkanaście różnych książek traktujących o dawnych zwyczajach, ubiorze, mowie i tym podobnych. Ba! Zapisał się nawet na kurs walki bronią średniowieczną. Nauczył się tam tak wymachiwać toporem, by sobie krzywdy nie zrobić, posługiwać się tarczą, a nawet strzelać z łuku czy kuszy. Chociaż i tak przedkładał zakradnięcie się i uduszenie przeciwnika garotą niż pojedynkowanie się z nim na miecze.
Oprócz tego wziął ze sobą kilka zabawek, które powinny ułatwić mu robotę. Nic zbyt rzucającego się w oczy, żadnych spluw, żadnych hełmów i innych takich, lecz i tak jego sprzęt dawał mu przewagę nad mieszkańcami Gb17.

Wchodził do kapsuły zastanawiając się czy ten czas przygotowań nie pójdzie na marne, gdy kapsuła wpadnie do morza albo rozbije się na miliardy części o powierzchnię planety. Byłoby to dość śmiesznie, prawda?
Jego rozmyślania zakończył ryk silnika.

Gdzieś poza przestrzenią i czasem, dokładne położenie nieznane
Aktualna data nieokreślona


- Wiedziałem, że było coś o czym mi nie powiedzieli - skomentował wypowiedź jednego z żołnierzy, który widocznie miał nadzór nad "wyprawą". Teraz było za późno żeby się wycofać. Powróciły do niego myśli o rozbiciu się o powierzchnię planety. Czyżby trzy poprzednie kapsuły spotkało to samo? Trochę zabolało go to, że nie wybrano go jako członka pierwszej ekspedycji, przecież był jednym z najlepszych agentów w kraju! Czwarta kapsuła to już nie taki sam prestiż.
- Mamy zupełną dowolność, prawda? Fajnie. Będziemy dla nich jak Jezus dla żydów! Pokaże im się parę sztuczek, uzdrowi kogoś albo rozstrzela i zawładniemy ich umysłami. Podbijemy sobie jakiś kraj może, zrobimy swój kult... Jak coś to zaklepuję fuchę króla. - To nie były takie złe pomysły. Szczególnie, że mieli technologiczną i umysłową przewagę nad tubylcami.
 
Wnerwik jest offline