- O mój Boże... - wyszeptała Rachel, kiedy zorientowała się, co nadchodzi. - Frank, Bill... - Wskazała gestem na zbliżające się zombie. Były powolne, więc już zdążyła o nich zapomnieć, ale teraz, kiedy wyminęły autobus i zbliżały się do nich, nie mogła już o nich nie myśleć.
Zagrożenie było realne. Żywe trupy. Zombie. Czymkolwiek były, były prawdziwe.
Strzelać? Czy nie strzelać? Są dosyć wolne, zdążyłabym uciec, myślała Rachel. Ale nie mogę. Dzieci będą w niebezpieczeństwie...
- Co robimy? - zwróciła się do towarzyszy, jednocześnie chwytając pewniej za pistolet, by być w gotowości do ewentualnej strzelaniny.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |