|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-11-2011, 15:10 | #101 |
Reputacja: 1 | - O mój Boże... - wyszeptała Rachel, kiedy zorientowała się, co nadchodzi. - Frank, Bill... - Wskazała gestem na zbliżające się zombie. Były powolne, więc już zdążyła o nich zapomnieć, ale teraz, kiedy wyminęły autobus i zbliżały się do nich, nie mogła już o nich nie myśleć. Zagrożenie było realne. Żywe trupy. Zombie. Czymkolwiek były, były prawdziwe. Strzelać? Czy nie strzelać? Są dosyć wolne, zdążyłabym uciec, myślała Rachel. Ale nie mogę. Dzieci będą w niebezpieczeństwie... - Co robimy? - zwróciła się do towarzyszy, jednocześnie chwytając pewniej za pistolet, by być w gotowości do ewentualnej strzelaniny.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska? Niepisana, wędrowna, wróżebna. Naszeptała ją babom noc srebrna, Naświetliła luna świętojańska. |
06-11-2011, 15:30 | #102 |
Reputacja: 1 | Już chciał się wykłócać z tymi za barykadą, ale coś dość skutecznie przykuło jego uwagę. Trzech nieświeżych, jak to ich w telewizji nazywał. Trzy trupy kierowały się w stronę czwórki... Nie, teraz już trójki. - Zaczekaj! - krzyknął do głuchoniemej, ale to na nic. W końcu była głuchoniema. Zacisnął więc mocniej palce na gazrurce. - Cholera! - dodał ciszej. - Słuchajcie, mam plan. Jesteśmy od nich szybsi i prawdopodobniej inteligentniejsi. Bill, oglądałeś kiedyś film o zombie? Biegnij do pierwszego z nich i popchnij go najmocniej jak możesz. Jak go przewrócisz, będzie jeszcze mniejszym zagrożeniem. Ja do niego podbiegnę i rozwalę mu łeb gazrurką. Akcję powtórzymy i na miłość boską, żadnych strzałów. - powiedział do Rachel. - Gdyby mi się jednak nie udało, z całych sił biegnijcie do miejsca zbiórki. Są wolne i nie ma szans, by złapali biegnącego.
__________________ Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D Ostatnio edytowane przez Lechun : 06-11-2011 o 15:31. Powód: literówka. |
06-11-2011, 16:31 | #103 |
Reputacja: 1 | Był na przedzie formacji (zwanej popularnie "kupą, panowie"), więc gdy się odwrócił, babcia właśnie otrzymała kulkę. -Chryste! Tam z tyłu, nie marnować amunicji, wiejemy! Nikt nie zostaje za nim - tu wskazuje Przyjemniaka - nikt nie wybiega przede mnie.! Jazda, w stronę komisariatu, biegiem!- I rusza przodem. Wcale nie taka komfortowa pozycja, kij wie na co może się nadziać.
__________________ Cogito ergo argh...! |
06-11-2011, 18:09 | #104 |
Reputacja: 1 | -Co do kur... Te słowa padł po tym jak zostali zaatakowani, nie miał dużo czasu na myślenie, truposzom stojącym najbliżej po prostu strzelał w głowy i ruszył za resztą grupy która szykowała się do ucieczki. Nie miał czasu na krojenie tego zgniłego mięcha więc tych co weszli mu w drogą po prostu starał się ominąć, skopać lub zepchnąć ze swojej trasy. Czemu tak nagle zaatakowali? Jak ta starucha się zamieniła w jednego z nich. Za dużo myślenia... Skupił się jedynie na przeżyciu w tym momencie. |
06-11-2011, 18:55 | #105 |
Reputacja: 1 | - No, niezły magazyn sobie tu zrobił - Henry schował nóż do kieszeni i wziął pistolet, hełm, kamizelkę - w końcu od przybytku głowa nie boli. - Mógłbym wziąć strzelbę? - rzucił w stronę policjanta i ruszył przeszukiwać jego mieszkanie. |
06-11-2011, 19:19 | #106 |
Reputacja: 1 | -W sumie to wyjebane, bierzcie co chcecie- zwijam tyle broni ile mogę wziąć, ale rzucam jeszcze do pozostałych -weźcie jak najwięcej zapasowej broni- ubieram kamizelkę kuloodporną -Andrzej, prowadź- |
06-11-2011, 19:37 | #107 |
Reputacja: 1 | Wraz z przyzwoleniem właściciela mieszkania buszowanie stało się znacznie gwałtowniejsze. Zaraz znalazły się torba lub plecak na te wszystkie przydatne rzeczy. Lata nurkowania w śmietniku nie poszły na marne. Chopper zaraz wziął zapasowy pistolet, parę butelek. Przekąsił też co nieco... |
06-11-2011, 20:19 | #108 |
Reputacja: 1 | - Cholera... już tu są - powiedział Francis do sapera - Dasz radę zniszczyć dwa piętra klatki schodowej? Bo latać raczej nie umieją.- - Spróbuję - odpowiedział "przyjaciel". Francis wyszedł na klatkę i zawołał do Julii, będącej piętro niżej: - Chodźcie tu, szybko ! - |
06-11-2011, 21:53 | #109 |
Reputacja: 1 | Boyos: Żaden zombiak dziwnym trafem nie wypadł przez okno i nie spadł ci na głowę. Ptasia kupa za to prawie cię trafiła. Dobrze, że gołębie nie są zombiakami. W okolicach wjazdu zobaczyłeś jak po niewielkiej eksplozji w Bloku 3 żywe trupy wyległy z niego i skierowały się do Bloku 4. Następnie wpadłeś na grupę ludzi uzbrojonych po zęby (cd niżej). Mośko, Andrzej, Jess, Chopper, Henry (i Boyos): Wszystko ładnie mogliście zabrać. Jedynie Henry, gdy próbował zabrać ostatnią kamizelkę to Mośko zareagował (bo w końcu to jego własność i by dla niego nie starczyło) i Henry skończył bez kamizelki. Ech, życie. Z drugiej strony Andrzej miał nic nie brać, ale Mośko wcisnął mu gnata. Wychodząc z bloku zwróciliście uwagę, że zupełnie nikogo nie ma na parterze. Czysto. Nie ma śladów walki. Poszli sobie. Na zewnątrz walka przeniosła się już do komisariatu, a z drugiej strony w bloku 3 nastąpiła niewielka eksplozja. Żywe trupy wyległy z bloku 3 i weszły do bloku 4. Wtedy spotkaliście Boyosa, który wciąż dźwiga ze sobą piłę łańcuchową i elektryczną gitarę z wysuwanymi ostrzami. Wracając do sprawy komisariatu: wyraźnie żywi przegrywali z martwymi. Obawiacie się, że jeśli tak dalej pójdzie to śmigłowce nawet nie wylądują na placu opanowanym przez żywe trupy... Czy to gra warta świeczki? Ewentualne lądowisko może być też na parkingu SuppaMarket (gdyby nie autobus, który tam stoi) lub na dachu SuppaMarket (specjalna konstrukcja, właściciel sieci sklepów porusza się tylko śmigłowcem i lubi lądować na swojej własności - w tym momencie nie ma jednak tam śmigłowca). Andrzej powiedział, że prowadzi, ale nie podał wam swojego planu. Niezaleźnie czy się zgodzicie z jego planem czy nie - jaki wy macie plany? Teraz, gdy nie ma aż tylu żywych trupów (za to są spore ilości zwyczajnych trupów) widać wyraźnie dziury w ścianach. Eksplozje od zewnątrz stworzyły nadprogramowe wejścia na komisariat i do szpitala. Zamiast kostki w tych miejscach są niewielkie leje z gruzem i gołą ziemią. Little Ann (i w tle Rachel i Frank): Wszyscy dorośli pobiegli do włazu, a ty przyglądałaś się całej tej scenie bezpiecznie zza wzmocnionej i dźwiękoszczelnej szyby. Przy samym wejściu. Dorosłym nic się nie stało. Ktokolwiek lub cokolwiek chciało wyjść z kanałów zostało zablokowane. Przynajmniej dopóki jeden z mężczyzn będzie na tym wejściu siedział - wypukły kształt włazu sprawia, że rzeczy ześlizgną się z niego. Nagle do twoich uszu doszedł dźwięk przewracanych rzeczy za twoimi plecami. Szybko odwróciłaś się i zobaczyłaś jak Billy z kilkoma chłopcami zniszczyli barykadę drzwi. Wszyscy dorośli nie byli potrzebni przy włazie - jak mogli się nie spodziewać, że takie złe dziecko jak Billy nie wywinie takiego numeru? Rachel, Frank (i w tle Little Ann): Rachel trzymała żywe trupy na muszce, gdy Frank z Billem realizowali pan Franka. W pewnym momencie za plecami Rachel otworzyły się drzwi na basen. Nie ma dorosłych, a jest tylko kilku chłopców i Little Ann. Rachel nawet niezauważyła jak Bill w czasie popychania został podrapany pazurami żywego trupa w ramię. Zobaczyła to dopiero, gdy Frank zniszczył gazrurką mózg pierwszego przewróconego zombiaka, a Bill rzucił się na Franka! <stop klatka - co robicie?> John: Nikt nie odpowiedział na twoje wezwania. Poszedłeś po prostu do własnego mieszkania. Co z niego mogłoby ci się przydać do barykadowania dachu, a dodatkowo możesz tam realnie wciągnąć? Jasne - szafa czy sofa najbardziej się nadają, ale nawet jeśli mógłbyś to tam wciągnąć to ile czasu to zajmie? Wymyśl coś. I myśl szybko, bo po krzykach możesz się zorientować, że truposze pojawiły się na parterze twojego bloku. Francis: Najwyraźniej pomysł się udał. Przez okno widziałeś jak żywe trupy przeniosły swój krwawy melanż do bloku 4. Chwila wytchnienia? Schody całkiem zarwały się. Ugrzęźliście na 4 piętrze, nie możecie nawet przenieść się na dach. Pechowo zważywszy na to, że ponoć śmigłowce przylecą ewakuować żywych. Connor, David: Po szaleńczym biegu wyminęliście cysternę na ulicy i stanęliście dopiero pomiędzy porzuconymi samochodami na skrzyżowaniu przylegającym bezpośrednio do murów starego więzienia - czyli do budynku szpitala. Widać ślady walki. Policja starła się tutaj z żywymi trupami, ale walka przeniosła się już do wnętrza szpitala i komisariatu. Masa trupów leży na drodze przylegającej do muru. Teraz, gdy nie ma aż tylu żywych trupów widać wyraźnie dziury w ścianach. Eksplozje od zewnątrz stworzyły nadprogramowe wejścia na komisariat i do szpitala. Zamiast kostki w tych miejscach są niewielkie leje z gruzem i gołą ziemią. Z całego tłumu, który z wami wędrował na miejsce dobiegł tylko niski Belkar, głupkowaty Elan i jego dziewczyna Haley. To co się stało ledwie kilkanaście sekund temu pomiędzy parkiem, a blokiem 2 w waszych umysłach było poszatkowane. Poszatkowane jak ciała ludzi, gdy po strzale Przyjemniaka nastąpił wybuch. Jedynie wasze szybkie rzucenie się do ucieczki uratowało was od rzezi. Przyjemniak chyba przeżył... Connor widział, że biegł za wami przynajmniej gdy wbiegaliście na ulicę. Musiał się gdzieś zgubić, bo teraz wcale go nie widzicie. TIR-cysterna wbita w Blok 6 blokuje wam widok na zachód (jechała z północy drogą między parkiem, a Suppa Market i po prostu wjechała prosto w Blok 6). Przyjemniak: Staruszka wybuchła jakby była obwieszona ładunkami wybuchowymi. Niewiele brakowało, żeby maczeta odcięła ci żuchwę, a być może i górną część głowy. Skończyło się na przeciętych ustach i policzkach (szerszym uśmiechu) i wybitych zębach (w większości). Szybka próba wyjęcia maczety z głowy spowodowała upuszczenie pistoletu. Chwilę później biegłeś. Za Davidem i Connorem, ale w końcu zgubiłeś ich. Wbiegłeś pomiędzy Blok 3 i 5 i zobaczyłeś jak żywe trupy wychodzą z bloku 3 i kierują się do bloku 4. Nie zwróciły na ciebie uwagi. Po chwili osunąłeś się na kostkę. Żywe trupy spod Bloku 1 nie goniły cię. Oprócz dwóch wolnych maruderów nie masz się czego bać. Maczeta wciąż tkwi w twojej jamie ustnej. To nie był dobry pomysł, żeby ją tam umieszczać. Ślina ścieka ci z wiszącej na zawiasie i resztkach mięści twarzy żuchwie. Chyba będziesz miał też problemy z mówieniem choć na szczęście nie straciłeś języka. No i żyjesz. Klawo jak cholera. Wstać może i zdołasz, ale na razie o bieganiu zapomnij. O krzyku właściwie też, żeby mówić musiałbyś trzymać sobie żuchwę ręką, a i tak pewnie bełkot z tego będzie. Ostatnio edytowane przez Anonim : 08-11-2011 o 09:53. |
06-11-2011, 21:57 | #110 |
Reputacja: 1 | Z zamachu uderza Billa w głowę, tak by włożyć to jak największą siłę.
__________________ Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D |