Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2011, 20:06   #28
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Lady Kaylyn Orville, sir Stephen the Osprey
Poseł z radością i wdzięcznością przyjął pomoc zaoferowaną przez sir Stephena. Był rad, że ktoś wesprze go w powierzonej mu misji. Zachowanie chłopaka wyraźnie pokazywało, że jest on bardzo przejęty swoją misją i jest ona jego jedną z pierwszych, o ile nie pierwszą, wykonywaną samodzielnie.
Skłonił się nisko szlacheckiej parze i wraz z Gudmundem odjechał w kierunku zamku diuka Tondberta. Uprzednio wskazał sir Stephenowi i lady Kaylyn drogę do władcy całego Albionu.
W tym czasie Brantome, giermek Hugona, jechał już do reszty drużyny przekazać im smutne wieści.
Lady Kaylyn i sir Stephen nie czekali na jego powrót, tylko spięli konie i ruszyli na spotkanie swego najwyższego suzerena.

Złe przeczucia nie opuszczały lady Kaylyn. I choć tajemniczy kruk zniknął z horyzontu, to i tak nie mogła się ona pozbyć wrażenia, że jest cały czas obserwowana. Mimo, że rozglądała się uważnie wokół nie zauważyła nic podejrzanego. Wyglądało więc na to, że umysł płatał jej przykre figle.

Początkowo jechali poprzez rozległe łąki, obficie porośnięte kwieciem. Zapach wszelakiej maści ziół i kwiatów unosił się w powietrzu i drażnił zmysły. Gdyby nie okoliczności konna przejażdżka byłaby spełnieniem marzeń szlacheckiej pary. Jednak teraz oboje wiedzieli, że ich misja jest nie tylko sprawą honorową, ale także może mocno rzutować na zbliżającą się uroczystość.
Na razie nie było co prawda żadnych dowodów, że to hrabia Oswald zamieszany jest w wypadek jaki przytrafił się królewskiemu orszakowi. Jednak pewne poszlaki i podejrzenia mogły dawać powody do takich domysłów. Bez twardych dowodów nie można było oskarżyć nikogo, a tym bardziej osoby o tak wysokiej pozycji, jak hrabia Oswald.

Gdy grupa dotarła do gościńca można było znacznie przyspieszyć. Twarda, ubita droga pozwalała na o wiele szybszą jazdę niż porośnięte trawą pola i pagórki.
By nie męczyć koni zdecydowano się na stonowany galop. Droga znikała pod końskimi kopytami i z każdą chwilą byli coraz bliżej królewskiego orszaku.
Po około półtorej godzinie szybkiej jazdy grupa ujrzała na horyzoncie powiewające królewskie sztandary. Orszak króla Arthura nie był liczny. Było w nim tylko kilku rycerzy, kilka dama dworu i kilkunastu strażników królewskich dla dodatkowej ochrony. Widać było, że król nie chciał obciążać swego suzerena koniecznością utrzymania licznej służby i dworu. Dlatego też tylko w niewielkiej grupie wybrał się w podróż do zamku Edenbrough.
Orszak jechał wolno w stronę Camelotu.
Powodem ślimaczego tempa pochodu był stan króla. Szlachecka para zauważyła, że władca leży na specjalnie przygotowanych noszach, które ciągnął koń jednego z rycerzy. Rycerz ów szedł tuż przy obok i trzymał króla za rękę.

sir Gareth Reynar, sir Erik Ebitton Pobożny, sir Edward Daligar
- Cóż to za bóg splata nasze drogi, czcigodni panowie? - rzekł hrabia wpatrując się w niebo.
- Hern, pan polowań i lasów, niechybnie - odpowiedział uprzejmie sir Gareth.
Hrabia uśmiechnął się krzywo i wyzywająco spojrzał na sokolnika.
- Chociaż mawiają, że splatanie ludzkich ścieżek to domena Najwyższego, hrabio. - dodał po chwili sir Gareth - Właśnie mieliśmy wracać do naszego seniora, gdy wasz pochód pojawił się na horyzoncie, sir - kontynuował, obracając wierzchowca, by zrównać się z pierwszym konnym. - Nie mielibyście nic przeciwko, abyśmy wam towarzyszyli w drodze powrotnej? Gościniec jeden, a i w grupie raźniej.
- Jakże mógłbym mieć coś przeciwko - odparł hrabia - Wszak to ziemie twego wielkiej czci godnego seniora. To on prawo tu stanowi i wielce mu się chwali, że tak dba o bezpieczeństwo swych gości. Miejmy nadzieję, że o wszystkich jednako. Wieść wszak niesie, że sam król zaszczyci nas swoją obecnością na zbliżającej się uroczystości. Ciekawe, czy i po niego diuk Tondbert wysłał eskortę. Wiadomo przecież, że w podróży różne rzeczy mogą się przydarzyć. Tym bardziej rad jestem, że dane mi będzie podróżować w eskorcie najznamienitszych rycerzy księcia.


sir Erik Ebitton Pobożny

Gdy hrabia Oswald przemawiał, do sir Erika podjechał giermek Hugona, Brantome. Zatrzymał się koło bogobojnego rycerza i szepnął:
- Panie mam wieści od lady Kaylyn i sir Stephena. Udali się oni na spotkanie z królewskim orszakiem. Poseł, którego napotkaliśmy przekazał nam, że nasz król miał wypadek. Rany, jakich doznał są na tyle poważne, że odwołuje on swoją wizytę u księcia Tondberta i wraca do Camelotu.
Sir Erik słuchał uważnie słów Brantome’a jednocześnie cały czas mierzył się wzrokiem z Mormerem. Pikt przeszywał go stalowym spojrzeniem spod przymrużonych zawadiacko powiek. Ebitton gdyby nie głęboko wiara w moc i obecność Boga przy jego boku, pewnie cofnąłby się zlękniony nienawiścią, jaka czaiła się na dnie oczu Mormera.

Lady Marina
Lady Marina postanowiła nie wtrącać się i pozwoliła mężczyzną załatwić ważną sprawę. Wykorzystała przy tym okazję i podjechała do przystrojonego w barwne wstążki wozu w którym zapewne podróżowała lady Cynewynne.
Nie pomyliła się. Gdy tylko jej koń zrównał się z wozem, zasłona w oknie uchyliła się i ukazała się w nim znajoma twarz, wybranki książęcego syna.
Obie kobiety wymieniły zwyczajowe pozdrowienia. Lady Marina zauważył, że Cynewynne jest jakaś przestraszona, a jej wzrok strasznie rozbiegany.
Gestem ręki poprosiła ona lady Marinę, by ta jeszcze bardziej zbliżyła się do wozu. Gdy to nastąpiło, Cyne rozglądając się wokół, czy żaden ze sług jej ojca nie słyszy i nie obserwuje ich, szepnęła:
- Musimy porozmawiać moja droga przyjaciółko. Tylko nie tu i nie teraz. Wielki smutek i złe przeczucia gnębią me serce. Jak tylko dojedziemy musimy się spotkać i porozmawiać. Niechybnie potrzebuje twojej rady, przyjaciółko.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline