Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2011, 20:49   #30
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Mężczyźni byli zbyt nachlani by zmiarkować czy powinni stawiać opór potężnemu czarodziejowi. Gdy tylko usłyszeli jego głos w korytarzu, odwrócili się szczerząc swe paskudne, wybrakowane zęby i na Hessa z gołymi pięściami ruszyli. Mag jakby od niechcenia skupił w sobie energię, wykonał prosty ruch dłońmi, a banda pijaczyn, odepchnięta skondensowanym powietrzem jak jeden mąż gruchnęła plecami o wyłożoną drewnianymi deskami ścianę z siłą tak wielką, iż na głowę jednego z nich spadł obraz przedstawiający bodaj kogoś z rodziny gospodarza. W tym samym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanęła jak zwykle czarująca Maria dzierżąca nóż i krzycząca na przybyszów znajdujących się w korytarzu. Dopiero po chwili zorientowała się, iż swą złość wyładowuje na niewłaściwych ludziach, a mężczyźni, którzy jeszcze niedawno dobijali się do jej izby leżą nieprzytomni u jej stóp.

***

Kolejny dzień zapowiadał się dosyć licho. Za oknami panowała szarobura pogoda, słońce schowało się za kłębami ciemnych chmur, powietrze było nieprzyjemnie wilgotne, a co i raz spacerujących na zewnątrz o dreszcze przyprawiał mroźny wiatr. Gospodarz wraz z rodziną ogarniał bajzel pozostawiony przez biesiadników po ostatniej wieczerzy, a przyznać trzeba, iż miał sporo roboty. Na podłodze leżały porozbijane kufle, miski, gary, noże, puste sakiewki, czyjeś zęby, list gończy, powyrywane kartki Świętej Księgi, a nawet drewniane sztuczne oko. Zewsząd cuchnęło spoconym mężczyznom oraz rzygowinami, dlatego większość ludzi okupowało podwórze, najczęściej leżąc gdzieś w krzakach bądź walcząc o wodę ze studni.

Z każdą chwilą coraz bardziej wydawało się, iż zapowiada się deszczowy tydzień. Obawy rychło okazały się słuszne, bowiem już po chwili z nieba spadły pierwsze krople. Stali rezydenci podwórza udali się do swoich namiotów, reszta zaś ferajny zmuszona była koczować pod drzewami okalającego gospodarstwo lasu, bowiem karczmarz nie wpuścił nikogo do środka, tłumacząc że absolutnie musi teraz sprzątać oraz przygotować posiłki na wieczór, a wszelkie burdy mile widziane nie są. Cóż więc mieli biesiadnicy począć? Po ostatniej hulance nikt wojować nie zamierzał, a każdy kto odezwał się choć trochę głośniej natychmiast słyszał bluzgi kierowane w stronę jego, jego rodziny oraz psa. Dlatego wokół panowała przygnębiająca cisza przerywana jedynie przez świst wiatru, stukot kropel deszczu uderzających o dachy i parapety oraz odgłosy otwieranych bukłaków z wodą.




***

- Wstajemy! Wstajemy! - ciszę przerwały krzyki jakiegoś doniosłego głosu, natychmiast oczom wszystkich rezydentów lokalu ukazało się czterech mężczyzn dosiadających wybornie prezentujących się wierzchowców. Ubrani byli w eleganckie stroje, jakie nosili szlachcice na polowaniach, na głowach zaś nosili śmieszne czapeczki z piórami. Wjechali oni na teren gospodarstwa mijając przysypiającego stróża przy bramie, który również nie skąpił sobie wczorajszej nocy napoju. Jeden z jeźdźców, dzierżył w dłoni szablę i machał nią w powietrzu jakby zarzynając wyimaginowanych wrogów. - Ludzie! I nieludzie – dodał prędko zauważając rudego krasnoluda załatwiającego swe potrzeby fizjologiczne pod płotem – Wiadomości mam nader interesujące! Ja wraz z moją skromną acz waleczną kompanią – ściągnął cugle rumaka, który szarpał się jakby prawdziwego czorta na własne ślepia ujrzał – pragniemy namówić Was do czynu iście godnego podziwu. Otóż, przemierzając ziemie tej zacnej krainy, pozostawiwszy swe majątki żonom i dzieciom, natknęliśmy się nad rzeką na obozowisko barbarzyńców, którzy plugawią nasze ziemie swoją obecnością! - mężczyzna spojrzał po podwórzu i upewniając się, iż niemal wszyscy zebrani tu ludzie słuchają go z zaciekawieniem kontynuował przemowę – W szuwarach nad rzeką dzicy wojownicy rozstawili kilka namiotów i zapewne mają jakieś plany! Z dala rozejrzeliśmy się dość skrupulatnie i wiemy już, iż nie znajduje się tam więcej niż setka wojów! Proponujemy więc Wam, zacni towarzysze, abyśmy chyżo ruszyli na wroga i z zaskoczenia zadali mu cios prosto w serce. To mały oddział, jedynie kropla w oceanie tej inwazji, aczkolwiek jeśli możemy zrobić coś dla ojczyzny to winniśmy chwycić za broń! Nie widzieli nas, więc myślą iż są bezpieczni! Na pewno nie spodziewają się ataku, a być może ich obecność to część jakiegoś planu, który może być bardzo niebezpieczny dla nas wszystkich. Chodźcie więc z nami! Chwyćmy za broń i wygońmy stąd tę bandę kurwich synów!

Można było przypuszczać, iż jeźdźcy wybrali najgorszy moment na przybycie do gospody. Biesiadnicy byli wymęczeni po hulance, a pogoda osłabiała jeszcze bardziej. Tym dziwniejszy był fakt iż zdecydowana większość obozujących głośnym krzykiem wyraziła aprobatę dla planów przybyszy. Natychmiast rozpoczęły się przygotowania do wymarszu. Chłopi, wściekli iż przez najazd barbarzyńców królewska armia skonfiskowała ich plony natychmiast złapali za siekiery, łopaty i wszystko inne co mieli pod ręką by dać upust swoim emocjom i wyrżnąć w pień choćby mały oddział barbarzyńców. Karczmarz Heller, który od razu wybiegł z gospody widząc jeźdźców, natychmiast skoczył do domu przyodziać pancerz i złapać za miecz. Przed bramą do majątku zebrali się także awanturniczy podróżnicy, wojskowi, najemnicy, a także kilku kapłanów. W środku zostało tak naprawdę tylko kilku otyłych kupców, paru śpiących jeszcze po wieczerzy mężczyzn oraz dzieci i kobiety. Czy Maria, Hess, Eberhard, Ivo i Pandora wyruszą na spontaniczny bój z dzikimi?

 
Kirholm jest offline