Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2011, 21:53   #109
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Boyos:
Żaden zombiak dziwnym trafem nie wypadł przez okno i nie spadł ci na głowę. Ptasia kupa za to prawie cię trafiła. Dobrze, że gołębie nie są zombiakami. W okolicach wjazdu zobaczyłeś jak po niewielkiej eksplozji w Bloku 3 żywe trupy wyległy z niego i skierowały się do Bloku 4. Następnie wpadłeś na grupę ludzi uzbrojonych po zęby (cd niżej).

Mośko, Andrzej, Jess, Chopper, Henry (i Boyos):
Wszystko ładnie mogliście zabrać. Jedynie Henry, gdy próbował zabrać ostatnią kamizelkę to Mośko zareagował (bo w końcu to jego własność i by dla niego nie starczyło) i Henry skończył bez kamizelki. Ech, życie. Z drugiej strony Andrzej miał nic nie brać, ale Mośko wcisnął mu gnata. Wychodząc z bloku zwróciliście uwagę, że zupełnie nikogo nie ma na parterze. Czysto. Nie ma śladów walki. Poszli sobie. Na zewnątrz walka przeniosła się już do komisariatu, a z drugiej strony w bloku 3 nastąpiła niewielka eksplozja. Żywe trupy wyległy z bloku 3 i weszły do bloku 4. Wtedy spotkaliście Boyosa, który wciąż dźwiga ze sobą piłę łańcuchową i elektryczną gitarę z wysuwanymi ostrzami. Wracając do sprawy komisariatu: wyraźnie żywi przegrywali z martwymi. Obawiacie się, że jeśli tak dalej pójdzie to śmigłowce nawet nie wylądują na placu opanowanym przez żywe trupy... Czy to gra warta świeczki? Ewentualne lądowisko może być też na parkingu SuppaMarket (gdyby nie autobus, który tam stoi) lub na dachu SuppaMarket (specjalna konstrukcja, właściciel sieci sklepów porusza się tylko śmigłowcem i lubi lądować na swojej własności - w tym momencie nie ma jednak tam śmigłowca). Andrzej powiedział, że prowadzi, ale nie podał wam swojego planu. Niezaleźnie czy się zgodzicie z jego planem czy nie - jaki wy macie plany? Teraz, gdy nie ma aż tylu żywych trupów (za to są spore ilości zwyczajnych trupów) widać wyraźnie dziury w ścianach. Eksplozje od zewnątrz stworzyły nadprogramowe wejścia na komisariat i do szpitala. Zamiast kostki w tych miejscach są niewielkie leje z gruzem i gołą ziemią.

Little Ann (i w tle Rachel i Frank):
Wszyscy dorośli pobiegli do włazu, a ty przyglądałaś się całej tej scenie bezpiecznie zza wzmocnionej i dźwiękoszczelnej szyby. Przy samym wejściu. Dorosłym nic się nie stało. Ktokolwiek lub cokolwiek chciało wyjść z kanałów zostało zablokowane. Przynajmniej dopóki jeden z mężczyzn będzie na tym wejściu siedział - wypukły kształt włazu sprawia, że rzeczy ześlizgną się z niego. Nagle do twoich uszu doszedł dźwięk przewracanych rzeczy za twoimi plecami. Szybko odwróciłaś się i zobaczyłaś jak Billy z kilkoma chłopcami zniszczyli barykadę drzwi. Wszyscy dorośli nie byli potrzebni przy włazie - jak mogli się nie spodziewać, że takie złe dziecko jak Billy nie wywinie takiego numeru?

Rachel, Frank (i w tle Little Ann):
Rachel trzymała żywe trupy na muszce, gdy Frank z Billem realizowali pan Franka. W pewnym momencie za plecami Rachel otworzyły się drzwi na basen. Nie ma dorosłych, a jest tylko kilku chłopców i Little Ann. Rachel nawet niezauważyła jak Bill w czasie popychania został podrapany pazurami żywego trupa w ramię. Zobaczyła to dopiero, gdy Frank zniszczył gazrurką mózg pierwszego przewróconego zombiaka, a Bill rzucił się na Franka! <stop klatka - co robicie?>

John:
Nikt nie odpowiedział na twoje wezwania. Poszedłeś po prostu do własnego mieszkania. Co z niego mogłoby ci się przydać do barykadowania dachu, a dodatkowo możesz tam realnie wciągnąć? Jasne - szafa czy sofa najbardziej się nadają, ale nawet jeśli mógłbyś to tam wciągnąć to ile czasu to zajmie? Wymyśl coś. I myśl szybko, bo po krzykach możesz się zorientować, że truposze pojawiły się na parterze twojego bloku.

Francis:
Najwyraźniej pomysł się udał. Przez okno widziałeś jak żywe trupy przeniosły swój krwawy melanż do bloku 4. Chwila wytchnienia? Schody całkiem zarwały się. Ugrzęźliście na 4 piętrze, nie możecie nawet przenieść się na dach. Pechowo zważywszy na to, że ponoć śmigłowce przylecą ewakuować żywych.

Connor, David:
Po szaleńczym biegu wyminęliście cysternę na ulicy i stanęliście dopiero pomiędzy porzuconymi samochodami na skrzyżowaniu przylegającym bezpośrednio do murów starego więzienia - czyli do budynku szpitala. Widać ślady walki. Policja starła się tutaj z żywymi trupami, ale walka przeniosła się już do wnętrza szpitala i komisariatu. Masa trupów leży na drodze przylegającej do muru. Teraz, gdy nie ma aż tylu żywych trupów widać wyraźnie dziury w ścianach. Eksplozje od zewnątrz stworzyły nadprogramowe wejścia na komisariat i do szpitala. Zamiast kostki w tych miejscach są niewielkie leje z gruzem i gołą ziemią. Z całego tłumu, który z wami wędrował na miejsce dobiegł tylko niski Belkar, głupkowaty Elan i jego dziewczyna Haley. To co się stało ledwie kilkanaście sekund temu pomiędzy parkiem, a blokiem 2 w waszych umysłach było poszatkowane. Poszatkowane jak ciała ludzi, gdy po strzale Przyjemniaka nastąpił wybuch. Jedynie wasze szybkie rzucenie się do ucieczki uratowało was od rzezi. Przyjemniak chyba przeżył... Connor widział, że biegł za wami przynajmniej gdy wbiegaliście na ulicę. Musiał się gdzieś zgubić, bo teraz wcale go nie widzicie. TIR-cysterna wbita w Blok 6 blokuje wam widok na zachód (jechała z północy drogą między parkiem, a Suppa Market i po prostu wjechała prosto w Blok 6).

Przyjemniak:
Staruszka wybuchła jakby była obwieszona ładunkami wybuchowymi. Niewiele brakowało, żeby maczeta odcięła ci żuchwę, a być może i górną część głowy. Skończyło się na przeciętych ustach i policzkach (szerszym uśmiechu) i wybitych zębach (w większości). Szybka próba wyjęcia maczety z głowy spowodowała upuszczenie pistoletu. Chwilę później biegłeś. Za Davidem i Connorem, ale w końcu zgubiłeś ich. Wbiegłeś pomiędzy Blok 3 i 5 i zobaczyłeś jak żywe trupy wychodzą z bloku 3 i kierują się do bloku 4. Nie zwróciły na ciebie uwagi. Po chwili osunąłeś się na kostkę. Żywe trupy spod Bloku 1 nie goniły cię. Oprócz dwóch wolnych maruderów nie masz się czego bać. Maczeta wciąż tkwi w twojej jamie ustnej. To nie był dobry pomysł, żeby ją tam umieszczać. Ślina ścieka ci z wiszącej na zawiasie i resztkach mięści twarzy żuchwie. Chyba będziesz miał też problemy z mówieniem choć na szczęście nie straciłeś języka. No i żyjesz. Klawo jak cholera. Wstać może i zdołasz, ale na razie o bieganiu zapomnij. O krzyku właściwie też, żeby mówić musiałbyś trzymać sobie żuchwę ręką, a i tak pewnie bełkot z tego będzie.

 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 08-11-2011 o 09:53.
Anonim jest offline