-Niestety, obiad nie jest dziś przewidziany z racji późnej godziny przybycia. Niemniej jak tylko rozpakują Państwo bagaże podana zostanie kolacja. - odpowiedział Annie Marek, zanim udała się ona wraz z Błażejem i Krzysztofem do bufetu.
Marek zatankował benzynę i przy pomocy jednorazowych rękawic i odkurzacza samochodowego doprowadził do porządku zadeptaną podłogę vana. Gdy wszystko zostało już opłacone i odkurzone, odjechał kawałek dalej i otworzył drzwi na oścież, by choć odrobinę przewietrzyć nagrzane i duszne wnętrze. Sam stanął w pewnej odległości i wyciągnął z torby termos. Nalał trochę płynu do kubka i pił spokojnie, obserwując ruch na stacji. Jacek, po wypaleniu papierosa, wszedł do sklepu typu "wszystko i nic" typowego dla stacji benzynowych i zaczął przeglądać zawartość półek. Oprócz pakowanej żywności, kosmetyków i przyborów samochodowych dość interesująco prezentował się stojak z gazetami.
We wnętrzu baru Błażej, Krzysztof i Anna zajęli stolik przy oknie, która to szyba umożliwiała im obserwowanie vana z napisem "Opactwo w Lesznikowie" stojącego niedaleko. W razie czego zauważą gest Marka zachęcający do powrotu.
Bar był czysty i schludny, a jego wnętrze typowe dla tego typu przybytków, z kremowymi ścianami, metalowymi stolikami z okrągłym blatem i plastikowymi krzesłami. Na szerokim parapecie stały ozdobne paprotki. Z zaplecza kuchennego napływały zapachy zapiekanek, pizzy, kawy i paru innych składników łączących się w specyficzne wonie. W rogu pomieszczenia dwoje drzwi odpowiednio z kółeczkiem i trójkącikiem sygnalizowały obecność toalety.
Zebrani zamówili dwie herbaty i kawę i czekając na zamówienie spoglądali na siebie. |