Funkcjonariusz zdecydował się odejść. Wielki Pan McCain mający jedynie na uwadze własne, zagrożone dobro. Nie przejmował się przepisami prawa. Nie przejmował się przysięgą złożoną przed laty. Cassio znał jednego policjanta - szkoda, że Jacoba nie było tutaj z nimi. Pamięta jakby wczoraj był na jego przysiędze...
***
-
Ja, obywatel Stanów Zjednoczonych Ameryki, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie narodowi, chronić ustanowiony konstytucją porządek prawny, strzec bezpieczeństwa państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa, dochować wierności konstytucyjnym organom Stanów Zjednoczonych, przestrzegać dyscypliny służbowej oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych. Ślubuję strzec tajemnicy państwowej i służbowej, a także honoru, godności i dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki zawodowej... - młody mulat prosto po szkole oficerskiej z dumą wymówił znaną regułkę.
Każdy by mógł powiedzieć, że robi to, bo musi. Bo bez tego nie ubierze się w ten zakichany czarny mundur i nie nazwie policjantem. Jedynie najbliżsi przyjaciele - Cassio, Mike, Trevor - wiedzieli, że Jacob będzie idealnym policjantem. W jego ustach te słowa brzmiały tak prawdziwie. Tak wiarygodnie. Pobudzały niemal do łez. Nikt wtedy nie miał pewności czy młody funkcjonariusz - świeżo upieczony mundurowy - faktycznie byłby w stanie oddać życie w obronie obywateli USA. W obronie ich, honoru kraju i samej ojczyzny...
Dwa tygodnie później Jacob patrolował centrum miasta. Rejon najbogatszy w banki, kantory, kluby, sklepy, centra handlowe. Przed jednym z banków wybuchła strzelanina a pod ogień funkcjonariuszy ochrony i rabusi uciekała młoda dziewczyna. Jacob Sanders bez chwili zastanowienia ruszył na pomoc. Odepchnął dziewczynę poza zasięg kul samemu zostając zastrzelonym. Jacob Sanders - bohater...
***
Cassio zatrzymał się na chwilę. Wyciągnął komórkę. Nikt nie widział jego miny. Wyrazu twarzy, który pojawił się przy wspomnieniach martwego przyjaciela. Włączając notatnik mężczyzna spojrzał za odchodzącym policjantem. Zapisał: Jack McCain, spisał numer odznaki… i włączając wpierw flash zrobił odchodzącemu zdjęcie. Chciał mieć pewność, że ta osoba już nigdy nie będzie mogła założyć munduru i chronić obywateli. Że nie założy uniformu budzącego ufność i nadzieję na lepsze jutro. Nigdy. Bo funkcjonariusz jest po to aby służyć i chronić innych - nie samego siebie.
-
Spokojnie. Tunel może czasem opadać. W Salvadorze spotkałem się już z tunelami idącymi pod rzeką czy jeziorem. To jest możliwe. - skłamał próbując uspokoić kobietę Brazylijczyk.
Zrobić parę kroków do przodu a odezwał się chłopiec. Zrobiło to na Cassio wrażenie, ale nie tak duże jak powinno. Słyszał już co ten chłopiec może zrobić. Może psychika dziecka nie jest w stanie wytrzymać tego co się tutaj dzieje? Może nie może się pogodzić ze stratą rodziny lub osamotnieniem? Trzeba się nim zaopiekować...
-
Dokładnie malutki. - odpowiedział Montero głaszcząc skrępowaną istotę po chłodnej główce. -
Ty sobie spokojnie poleż. Może spróbuj nie myśleć o tym co się tutaj dzieje a ja i mój kolega zajmiemy się potworem. Może jak go pokonamy to wszystko w końcu się skończy... - instruktor sztuk walki mówił spokojnie i z nadzieję na sukces.