Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-11-2011, 00:09   #111
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Alice stała, zdezorientowana, nie wiedząc, co ma zrobić. Była przerażona. Przerażała ją ta sytuacja. Przeraziło ją to dziecko. Przerażał ją Jack, który powinien być dla nich opoką i podporą.

Gdy przynajmniej jedno z potencjalnych zagrożeń zniknęło i Jack oddalił się, Alice wyszeptała do Cassio i Shane'a:
- Mi też się nie podoba, co powiedział policjant, ale... boże, nie uznajcie mnie za wariatkę ale to dziecko... - głos się jej załamał. Wzięła kilka głębokich oddechów i po chwili dopiero uspokoiła się. - Może to było tylko złudzenie, ale mogę przysiąc, że ono miało czerwone oczy. I... chyba coś do nas powiedziało. Że zginiemy tu. No w ogóle nie zachowywało się jak normalne dziecko. Nie chce histeryzować, ale to mnie naprawdę przeraziło!
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 05-11-2011, 11:57   #112
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
David O'Neil, Stony Strode
Powiew świeżego powietrza dawał nadzieję na ratunek. Był on niczym blade światełko na końcu ciemnego tunelu.
Cała trójka ruszyła w jego kierunku zostawiając w tyle dziwne hałasy. Liczyli, że to coś co szło w ich stronę jest zbyt wolne, by ich dogonić.
Strode szedł na przedzie, za nim O'Neil, a pochód zamykał Frank. Mijali kolejne zakręty i zakurzone korytarze wentylacji.
Wychodząc z kolejnego zakrętu Stony zatrzymał się na chwilę. Zauważył bowiem kilka metrów przed nimi ślady krwi. Wyglądało to tak, jakby ktoś ciągnął w tunelu wybebeszoną świnie. Ślad był szeroki i wyglądał na świeży. Na domiar złego powiew świeżego powietrza wskazywał, że trzeba iść tym właśnie korytarzem.
Po chwili wahania Strode ruszył. Jak się okazało krew była zaschnięta i dość stara. Mimo to wywoływała przykre i mało pozytywne myśli i przypuszczenia. Obrzydzenie, odraza i strach kotłowały się w umysłach mężczyzn. Nie mieli jednak wyjścia, ta droga była jedyną szansą jaką mieli. Musieli iść dalej.
Ślad ciągnął się przez kilka metrów do kolejnego rozwidlenia. Niestety znowu okazało się, że krwawy ślad skręca dokładnie tam, gdzie czuć mocniejszy powiew powietrza.
Mimo obaw cała grupa ruszyła w drogę, która była ich jedyną nadzieją.
Kilka metrów za zakrętem znaleźli ciało nieszczęśnika, który był tu przed nimi. Podobnie, jak wcześniej Klucha, został on wybebeszony i zmarł tutaj... na dnie piekła. Ciało było zasuszone i na szczęście nie wydobywał się z niego żaden smród. Trup mężczyzny był wyraźnym komunikatem od człowieka w masce, który grasuje po korytarzach. Liścik jaki został przybity do jego głowy nie pozostawiał co do tego żadnych wątpliwości.
Na karteczce koślawym pismem zostało napisane:
“Stąd nie ma ucieczki, frajerzy. Wszystkich wasz czeka ten sam los, robaczki”
- Słyszycie - szepnął Frank - To chyba szum wentylatora?
Korytarz faktycznie wypełniał rytmiczny szum charakterystyczny dla wiatraków i wentylatorów.

Cassio Montero, Shane Taylor, Alice Owens
Ten, który miał ich bronić, porzucił ich. Policjant nie tylko był arogancki i brutalny, ale najwyraźniej miał inny plan na wydostanie się na powierzchnię. Grupa znowu się zmniejszyła i wszyscy mieli świadomość, jak bardzo zmniejsza to ich szansę przeżycia. Na domiar złego teraz mieli jeszcze pod opieką kilkuletniego chłopczyka, który jak zapewniała Alice wcale nie był taki niewinny, na jakiego wyglądał.
Mimo obaw grupa ruszyła zostawiając policjanta w tyle.
Po przejściu kilkunastu metrów wszyscy zauważyli, że tunel którym się poruszają wyraźnie zaczął opadać. Z każdym kolejnym krokiem było też coraz zimniej. Lodowate powietrze sprawiało, że na całym ciele pojawiał się gęsia skórka, a z ust przy każdym oddechu wydobywały się kłęby pary.
Nagle na twarz Alice spadła z sufitu zimna niczym lód kropla. Kobieta instynktownie wytarła twarz i spojrzała na swą dłoń. Ku swemu przerażeniu zobaczyła, że to była krew. Z sufitu spadła na nią kropla krwi.
Gdy spojrzała do góry, spadła następna.
- Idziemy zabić potwora - powiedział chłopiec przerywając dotychczasową ciszę.
Cassio zdziwił się, że chłopiec odzyskał przytomność i wcale nie okazywał żadnego zaskoczenia sytuacją w jakiej się znalazł. Patrzył na niosącego go mężczyznę przyjazny i ufnym wzorkiem, który stał w jawnej sprzeczności z więzami, które go krępowały.

Jack McCain

Jack miał dość tych ludzi i ich chorych pomysłów. Z jakiś powodów czuł, że gdyby wszyscy posłuchali jego rad byliby już dawno na powierzchni. A tak włóczyli się jak bada idiotów po tunelach metra. Nadszedł czas, by to przerwać. Ruszył pewnym krokiem w kierunku peronu. Teraz będzie musiał zacząć wszystko sam od początku. W drodze obmyślał już dokładny plan, co zrobi gdy znajdzie się z powrotem na stacji.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 05-11-2011 o 22:37.
Pinhead jest offline  
Stary 07-11-2011, 09:09   #113
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
- Chłopaki... - Alice jęknęła słabym głosem, niezdolna ruszyć się nawet o centymetr. W odpowiedzi, zamiast głosu Shane'a czy Cassio usłyszała inny głos. Chłopiec odzyskał przytomność i powiedział: "Idziemy zabić potwora". Owens poczuła zimny dreszcz, jaki przebiegł po jej kręgosłupie.

- Nie, nie, nie, mam już tego dość! - Chciała krzyknąć, ale głos ją zawiódł. Z gardła wydobył się tylko słaby, łamiący się szept. - Czy my w ogóle idziemy w dobrym kierunku? Tunel chyba nie powinien tak bardzo opadać... - mówiła gorączkowo, przerywając słowa. Czuł, że ogarnia ją panika, ale nie umiała sobie z tym poradzić.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 07-11-2011, 16:38   #114
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Funkcjonariusz zdecydował się odejść. Wielki Pan McCain mający jedynie na uwadze własne, zagrożone dobro. Nie przejmował się przepisami prawa. Nie przejmował się przysięgą złożoną przed laty. Cassio znał jednego policjanta - szkoda, że Jacoba nie było tutaj z nimi. Pamięta jakby wczoraj był na jego przysiędze...

***

- Ja, obywatel Stanów Zjednoczonych Ameryki, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie narodowi, chronić ustanowiony konstytucją porządek prawny, strzec bezpieczeństwa państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję pilnie przestrzegać prawa, dochować wierności konstytucyjnym organom Stanów Zjednoczonych, przestrzegać dyscypliny służbowej oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych. Ślubuję strzec tajemnicy państwowej i służbowej, a także honoru, godności i dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki zawodowej... - młody mulat prosto po szkole oficerskiej z dumą wymówił znaną regułkę.

Każdy by mógł powiedzieć, że robi to, bo musi. Bo bez tego nie ubierze się w ten zakichany czarny mundur i nie nazwie policjantem. Jedynie najbliżsi przyjaciele - Cassio, Mike, Trevor - wiedzieli, że Jacob będzie idealnym policjantem. W jego ustach te słowa brzmiały tak prawdziwie. Tak wiarygodnie. Pobudzały niemal do łez. Nikt wtedy nie miał pewności czy młody funkcjonariusz - świeżo upieczony mundurowy - faktycznie byłby w stanie oddać życie w obronie obywateli USA. W obronie ich, honoru kraju i samej ojczyzny...

Dwa tygodnie później Jacob patrolował centrum miasta. Rejon najbogatszy w banki, kantory, kluby, sklepy, centra handlowe. Przed jednym z banków wybuchła strzelanina a pod ogień funkcjonariuszy ochrony i rabusi uciekała młoda dziewczyna. Jacob Sanders bez chwili zastanowienia ruszył na pomoc. Odepchnął dziewczynę poza zasięg kul samemu zostając zastrzelonym. Jacob Sanders - bohater...

***

Cassio zatrzymał się na chwilę. Wyciągnął komórkę. Nikt nie widział jego miny. Wyrazu twarzy, który pojawił się przy wspomnieniach martwego przyjaciela. Włączając notatnik mężczyzna spojrzał za odchodzącym policjantem. Zapisał: Jack McCain, spisał numer odznaki… i włączając wpierw flash zrobił odchodzącemu zdjęcie. Chciał mieć pewność, że ta osoba już nigdy nie będzie mogła założyć munduru i chronić obywateli. Że nie założy uniformu budzącego ufność i nadzieję na lepsze jutro. Nigdy. Bo funkcjonariusz jest po to aby służyć i chronić innych - nie samego siebie.

- Spokojnie. Tunel może czasem opadać. W Salvadorze spotkałem się już z tunelami idącymi pod rzeką czy jeziorem. To jest możliwe. - skłamał próbując uspokoić kobietę Brazylijczyk.

Zrobić parę kroków do przodu a odezwał się chłopiec. Zrobiło to na Cassio wrażenie, ale nie tak duże jak powinno. Słyszał już co ten chłopiec może zrobić. Może psychika dziecka nie jest w stanie wytrzymać tego co się tutaj dzieje? Może nie może się pogodzić ze stratą rodziny lub osamotnieniem? Trzeba się nim zaopiekować...

- Dokładnie malutki. - odpowiedział Montero głaszcząc skrępowaną istotę po chłodnej główce. - Ty sobie spokojnie poleż. Może spróbuj nie myśleć o tym co się tutaj dzieje a ja i mój kolega zajmiemy się potworem. Może jak go pokonamy to wszystko w końcu się skończy... - instruktor sztuk walki mówił spokojnie i z nadzieję na sukces.
 
Lechu jest offline  
Stary 07-11-2011, 17:57   #115
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Chłopiec spojrzał na Cassio dużymi, pełnymi zaufania oczami. Z uwagą słuchał słów mężczyzny, a gdy ten skończył przez długą chwilę wpatrywał się w niego.
W końcu, po namyśle rzekł:
- Tak, to potwór tu rządzi. To on zsyła na ludzi inne potwory. Trzeba go zabić, by więcej nikogo nie straszył. Jak go zabijecie uratujecie wszystkich. Będziecie bohaterami, jak Superman, albo Batman.
Niewinny uśmiech chłopca stał w całkowitej sprzeczności z poważnym i surowym wręcz głosem. Pasował on o wiele bardziej do dorosłego mężczyzny niż do dziecka.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 09-11-2011, 18:30   #116
 
Latin's Avatar
 
Reputacja: 1 Latin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znanyLatin nie jest za bardzo znany
Gdy już policjant udał się w przeciwnym kierunku Alice wyraziła swoje obawy co do dzieciaka. Mężczyźni przyjęli je ze zrozumieniem, jednak nie komentowali zbytnio sprawy, coraz dziwniejsze rzeczy zaczynały się dziać w tunelu i każdy miał tego świadomość.

Kiedy przeszli już kawałek zauważyli, że tunel zaczął opadać coraz niżej, co nie było wcale dobrą wiadomością, a w dodatku było coraz zimniej. W pewnej chwili Shane zauważył, że Alice spojrzała na sufit, a na jej twarz pada kropla krwi.

- Chłopaki.. – jęknęła. Następnie szeptem wygłosiła swoje obawy – wypowiedziała na głos myśli całej trójki, czy to aby na pewno dobra droga?
- Spokojnie. Tunel może czasem opadać. W Salvadorze spotkałem się już z tunelami idącymi pod rzeką czy jeziorem. To jest możliwe – odparł Cassio.
„Tylko, że w centrum NY nie ma rzek” – pomyślał Taylor, ale nie powiedział tego na głos nie chcąc martwić dziewczyny, a przy okazji też siebie samego.
- Idziemy zabić potwora – odezwał się nagle chłopiec.
- Dokładnie malutki – uspokajał młodego Montero.
- Tak, to potwór tu rządzi. To on zsyła na ludzi inne potwory. Trzeba go zabić, by więcej nikogo nie straszył. Jak go zabijecie uratujecie wszystkich. Będziecie bohaterami, jak Superman, albo Batman.

Shane przysłuchując się temu zastanawiał się nad znaczeniem słów chłopca. Jednocześnie zabawne wydało mu się porównanie do bohaterów, bokser nie myślał wcześniej o tym w ten sposób. Po prostu robił co do niego należało; wykorzystywał swoje umiejętności do pomocy innym i było to dla niego naturalne. Miał nadzieję, że już niedługo cały ten koszmar się skończy. A wtedy znajdzie pana McCaina i narobi mu koło dupy.
 
Latin jest offline  
Stary 12-11-2011, 00:34   #117
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Trójka mężczyzn, na całe szczęście nie ulękła się zmasakrowanych zwłok.
„Psychopata bardzo nie chce, żebyśmy szli dalej, więc próbuje nas odstraszyć od dalszej drogi” – błądziło po głowie Davida.
Za to żołnierz, parł naprzód prowadzony zdrożną ciekawością, lecz nim przekroczył martwe zwłoki, na wszelki wypadek, profilaktycznie wyciągnął nóż zza pazuchy i wbił go w głowę zwłok. Profilaktyka, w piekle była niezwykle ważna.

- No wiem jak Was, ale mnie zwłoki zostawione przez tego psychola nie odstraszają, wręcz przeciwnie - powiedział, patrząc jak Strode maltretuje trupa - Widocznie bardzo mu zależy, żebyśmy nie dotarli tam, gdzie zmierzamy, więc musi tam coś być.

Strode spojrzał na Davida martwym, nieco smutnym wzrokiem.
- Dość się na trupy napatrzyłem w Afganie. Ten jest taki sam jak wszystkie, tylko że może wstać -kiedy skończył i otarł nóż o ubranie nieboszczyka, ponaglił kumpli - Ruszajmy, czas nagli.

- Teraz już nie może ... - O'Neil spojrzał ostatni raz na zwłoki i ruszył za żołnierzem. Ten skinął mu rzeczowo głową i zaczął znowu pełznąć. Czując że niedługo może uda im się przybliżyć ku wyjściu z tego wariatkowa, postanowił na głos rzucić pytanie, które go nurtowało:

- Jak myślisz David, co się stało z tamtymi w tunelu?

Elegant przez chwilę milczał zastanawiając się nad pytaniem. Jednak nie przyszło mu do głowy nic innego, niż to, co uznał wcześniej:

- To dzieło szatana, oni muszą być opętani ...

Strode idąc na czworakach w ciasnym tunelu, aż spuścił głowę gdy usłyszał o dziele szatana.

- Nie, nie. To nie jest dzieło szatana, nie mieliśmy sądu Bożego, jakkolwiek on wygląda.

- Tak na prawdę nie wiem, co tu się dzieje, ale nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, bo boję się, że oszaleję. Uznałem, że to sprawka demonów, bo o dziwo łatwiej mi to przyjąć do wiadomości i pogodzić się z faktem - powiedział lekko dysząc od przeciskania się w wentylacji.

- Kiedyś czytałem, o różnych miejscach owianych tajemnicą... Wiesz, na przykład Trójkąt Bermudzki albo Ranczo w Utah. Sądzę że jesteśmy właśnie w takim kurwidołku -wojak splunął siarczyście na ścianę tunelu.

- Brzmi sensownie ... - elegant szybko odsunął się od ścianki tunelu, na którą napluł Stony - Jednak gdzie my w ogóle jesteśmy ? Zastanawia mnie, w jakiej części miasta jesteśmy, o ile nadal jesteśmy pod miastem ...

- Mi to wygląda na inny wymiar, czy jakieś takie gówno. Mapa na stacji mi nic nie mówiła, choć przypominała Rosyjską mapę metra. Widziałem taką u Rosjan w Afganie. Ale oni tam mają o wiele bogatsze stacje. Może jesteśmy w przyszłości? Albo przeszłości? Albo jakimś innym wymiarze? Nie wiem gdzie, ale nie chcę siedzieć pod ziemią, nawet jeśli to cholerne piekło.

- Jeśli to inny wymiar, to możliwe, że droga w górę nie musi wcale prowadzić do wyjścia - David uświadomił sobie, ze właśnie zaczął wątpić w słuszność szwendania się po wentylacji - Jednak nie dowiemy się tego, jeśli nie sprawdzimy.

- Droga w górę zawsze podnosi morale - Stony rzucił zapamiętanym z wojska tekstem jakiegoś oficera.

O'Neil uśmiechnął się nieznacznie. Po chwili zacisnął palce na kluczu i wytężył słuch, mając nadzieję, że nie usłyszy już tego czegoś, co ich goniło.

Usłyszał jednak coraz głośniejszy, który oznaczał, że zbliżają się do wentylatora. Nie stanowił on jednak dla nich większej przeszkody. Mieli zamiar go unieruchomić, a następnie rozkręcić, by ruszyć dalej.
 
Farałon jest offline  
Stary 12-11-2011, 12:44   #118
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Ten sukinkot zrobił mu zdjęcie! Flesz na chwilę rozświetlił cały korytarz, ale tak na dobrą sprawę to co z tego? I tak nikt nie uwierzy tej rozwydrzonej bandzie bohaterów. Oczywiście, o ile w ogóle wyjdą z tego zasranego tunelu, bowiem miał coraz większe wątpliwości w sukces ucieczki. Szedł powoli i bardzo ostrożnie w zimnym mroku, starając się produkować jak najmniej niepotrzebnych dźwięków. Miał cholerną ochotę by zapalić papierosa, aczkolwiek wiadomo było iż smród dymu rozniósłby się bardzo szybko i zdradził jego pozycję. W sumie to żałował, że nikogo z nim nie ma, jednakże nie mógł podróżować razem z tymi dziwakami. Szedł więc w kierunku stacji w ręku wciąż trzymając gnata i telefon z odpaloną funkcją latarki.
 
Kirholm jest offline  
Stary 15-11-2011, 17:47   #119
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Cassio Montero, Shane Taylor, Alice Owens
Mimo wszystkich obaw i znaków, by zaniechać dalszego marszu tunelem, grupa nie zawróciła. Nawet słowa chłopczyka o potworze, nie wpłynęły na decyzję Cassio. Szedł on na czele grupy i czuł wielką odpowiedzialność za resztę. Wiedział, że gdyby on zwątpił, reszta także straciłaby nadzieję. W tej chwili nadzieja, że idą w dobrym kierunku była ostatnią pozytywną rzeczą, jaka im została. I choć Montero doskonale zdawał sobie sprawę, że tunel nie powinien tak nagle i gwałtownie opadać, postanowił skłamać i iść dalej.
Shane i Alice też wiedzieli, że coś znowu jest nie w porządku, ale oni także milczeli i w ten sposób negowali oczywiste fakty. Taylor nie chciał denerwować Alice, a ona z kolei wolała kurczowo trzymać się nadziei, jaka im jeszcze pozostała na uratowanie się z tego piekielnego miejsca.

Tunel ciągle opadał, ale nikt z grupy nie skomentował tego. Wersja o tym, że są właśnie pod rzeką i muszą ją ominąć nadal była tą oficjalną. W ten sam sposób można było wytłumaczyć ciągle obniżającą się temperaturę. Cassio, który oddał swoją kurtkę chłopcu, najbardziej odczuwał zimno. Czuł już instynktownie skurcze mięśni z zimna.
Tunel dość niespodziewanie rozwidlił się. Jedna odnoga nadal wyglądała, jak tunel metra, którym się dotychczas poruszali. Natomiast druga odnoga byla znacznie węższa i w żaden sposób nie przypominała tradycyjnego tunelu podziemnej kolejki. Tunel skręcający w prawo miiał szerokość około czterech metrów, a jego strop podtrzymywany był przez ustawione co kilka metrów pseudogotyckie łuki.
- Tam! - wrzasnął chłopiec, pokazując brodą skręcający w prawo, wąski tunel - To tam mieszka potwór! Idziemy zabić potwora!
Chłopiec cieszył się, jakby odwiedził go sam święty Mikołaj. Nie zwracał w ogóle uwagi na krępujące go więzy, ani zimno, ani ciemności.

Jack McCain
Idąc samemu przez tunel Jack miał dużo czasu na myślenie. Był wściekły, że ludzie który powinni czuć wdzięczność za to, że uratował im życie zamierzają się na niego skarżyć jego przełożonym. McCain nie miał sobie nic do zarzucenia. Robił wszystko, co w jego mocy, by nieść pomoc. To nie jego wina, że żaden z pasażerów nie słuchał jego poleceń i rozkazów. Był wściekły, ale wiedział, że skarga nic im nie da. On napisze odpowiedni raport i wszystko wyjaśni szefowi. I komu uwierzą? Jemu, policjantowi z wieloletnim stażem, bez żadnej nagany, czy skargi, czy temu kryminaliści Taylorowi. Odpowiedź była aż nazbyt oczywista. Cała sprawa nie warta była w ogóle nerwów.
Nagle latarka w telefonie McCaina zgasła. Ciemności, jakie go ogarnęły były wręcz namacalne. W momencie temperatura spadła o kilka stopni i Jack poczuł gęsią skórkę na karku. Ktoś chwycił go mocno za ramię. McCain stał sparaliżowany i choć chciał się obrócić i wygarnąć w gościa cały magazynek, to nie mógł. Jakiś pierwotny strach nie pozwalał mu stanąć z tym kimś twarzą w twarz.
- Zabij chłopca - szepnął mu ktoś do ucha - Zabij go, a wyzwolisz się.
Każde słowo niosło ze sobą okropny chłód, który owiewał kark policjanta. Ledwo ostatnie słowo wybrzmiało, Jack poczuł się wolny. Lęk, który jeszcze przed chwilą trzymał go w żelaznym uścisku, opuścił go. McCain odwrócił się, ale nikogo już za nim nie było.

David O'Neil, Stony Strode
Prezent pozostawiony przez szaleńca nie zniechęcił nikogo. Wręcz przeciwnie, wszyscy poczuli jeszcze większą ochotę, by iść w wybranym uprzednio kierunku.
Odgłos szumiącego wentylatora wskazywał cel i dawał nadzieję na uwolnienie.
Ruszyli pewnie naprzód, przeciskając się przez ciasne tunele wentylacji. Czuli potworne zmęczenie, ale także radość. Radość z faktu, że zbliżają się do wyjścia.

Kilka kolejnych metrów, ostatni zakręt i ostatnia prosta, na końcu której znajdował się ich cel.
Ostatni tunel miał cztery metry długości. Na jego końcu znajdował się zabezpieczony kratą, sześcio wirnikowy wentylator. Poruszał się dość wolno i ciąg powietrza był słabo wyczuwalny.. Stało to w dość ostrej opozycji do tego co czuli jeszcze przed chwilą. Wszak to właśnie ciąg powietrza doprowadził ich do tego miejsca.
Czyżby ktoś właśnie w tym momencie zmniejszył obroty wentylatora?
Jaka by nie była prawda, by iść dalej musieli jakoś zatrzymać poruszający się wentylator.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 16-11-2011, 10:12   #120
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Zimno, ciemność, strach... Strach penetrował. Przeszywał duszę Cassio w zatrważającym stopniu. Montero nie bał się samego potwora, nie bał się ciemności czy nieziemskiego chłodu. Jedyne czego się bał to zaufanie reszty. Bał się, że może ich zawieść. Bał się, że w finałowej dla nich chwili może nie podołać wyzwaniu, poddać się, okazać słabość czy zginąć. Jego ciało doznało już niemałego uszczerbku przez chłód. Organizm stara się ocieplić jego skórę, mięśnie oraz całą resztę tym samym coraz szybciej pozbywając się pokładów energii. Powoli zaczynało się dziać to czego się obawiał. Zaczynał odczuwać bardzo mocny głód, burczało mu w brzuchu, czuł się słaby i ociężały niczym lokomotywa, której nikt od dawna nie dorzucił do pieca...

- Posłuchajcie mnie teraz uważnie... - powiedział pewnie Brazylijczyk patrząc na resztę. - Czuję, że słabnę. W trakcie całych lat treningu nauczyłem się wyczuć mój organizm. Zawsze był silny i mocny, ale teraz... jest mi zimno, nie czuję komfortu psychicznego i jestem okropnie głodny. Jak stracę przytomność próbujcie mnie ocucić. Jak się nie da bądź stanie się ze mną coś gorszego idźcie dalej. Nie będę pierwszą ofiarą tych przeklętych katakumb. Oczywiście mówię o wyjściu awaryjnym. I jeszcze jedno... W razie czego nie zgrywaj bohatera. - dodał patrząc na pięściarza. - Ważę około 90 kilogramów i nie możesz marnować energii na wleczenie mnie w tych ciemnościach. Jak za bardzo was spowolnię idźcie dalej. Beze mnie... - Montero musiał im to powiedzieć aby ich zapewnić, że nie będzie czuł żalu jak coś mu się stanie a oni go zostawią aby ratować siebie i chłopca.

Tunel opadał coraz bardziej. Robiło się coraz chłodniej i delikatne drgania mięśni Capangi zmieniły się w niemal spazmatyczne odruchy jakiejś chorej fizycznie osoby. Chłód zaczynał być nie do wytrzymania. Salvadorczyk nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma a nie mógł chłopcowi zabrać kurtki. Jak reszta na niego patrzała uśmiechał się. Chciałby powiedzieć, że jest OK, ale obawiał się, że z zimna zadrży mu głos czy zaczną klekotać zęby. Robił po prostu dobrą minę do złej gry.

Nagle grupa dotarła do rozwidlenia. Dwie odnogi straszyły ciemnościami. Każda inna. Lewa wyglądała na dalszą część tunelu, którym szli wcześniej. Prawa natomiast wyglądała... strasznie. Nierównomiernie wygładzona powierzchnia tworząca ściany wąskiego tunelu wspartego jakimiś podejrzanymi łukami sprawiała wrażenie jakby nie była zbyt solidna. Jakby ten tunel miał być ich grobem. To co powiedział chłopiec dało Cassio do wiadomości, że to tam zmierzali. Inaczej to się skończyć nie mogło jak pokonaniem tego kto za tym wszystkim stoi... Oby tylko nie zawiódł.

- Ale zimno... - powiedział Cassio wypuszczając z ust chmurę pary. - To tam zmierzamy. Mam nadzieję, że niedługo to wszystko się skończy, bo dłużej nie wytrzymam. Jak my będziemy walczyć... - powiedział capoerista patrząc na kobietę. - Ty zajmiesz się małym. Postaraj się trzymać z tyłu. Może nawet będzie lepiej jak teraz Ci go dam? Dla kobiety może być nieco ciężki, ale musisz dać radę. Ja wezmę pałki do rąk i się nieco przygotuję. Rozruszam ciało... Shane w razie czego, jakby było gorzej niż przypuszczamy, uciekajcie. Martwi nie opuścicie tego tunelu więc pozostanie przy życiu jest tu priorytetem. - Cassio specjalnie przemilczał co on zamierza zrobić jak cała sprawa ich przerośnie.
 
Lechu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172