Teraz, gdy Henry już ochłonął, zrozumiał pełne znaczenie swoich słów. Odwaliło mu?! To chyba ostatnie wydarzenia i widok tylu ciał tak na niego podziałały...
- W każdym razie zawsze jestem gotów to zrobić. - powiedział - Jak dla mnie pomysł Boyosa wygrywa, ale nie zaszkodzi poszukać jakiegoś miejsca do zabarykadowania się. Market odpada na pewno. No chyba, że jednak chcecie Henry'ego - żywą przynętę - zaśmiał się złowieszczo. Zastanawiał się co krąży po głowach jego kompanów - mają go raczej za kompletnego wariata, czy może widzieli coś "bohaterskiego" w jego słowach? W każdym wypadku nie wyszedł na swoich pokazach najlepiej. Miał nadzieję, że wszystko z nim w porządku. Usiadł z boku i wolał się już nie odzywać. |