Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2011, 21:39   #30
Delta
 
Delta's Avatar
 
Reputacja: 1 Delta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znanyDelta wkrótce będzie znany
Delta & eMGie


- Jakże mógłbym mieć coś przeciwko - odparł hrabia. - Wszak to ziemie twego wielkiej czci godnego seniora. To on prawo tu stanowi i wielce mu się chwali, że tak dba o bezpieczeństwo swych gości. Miejmy nadzieję, że o wszystkich jednako. Wieść wszak niesie, że sam król zaszczyci nas swoją obecnością na zbliżającej się uroczystości. Ciekawe, czy i po niego diuk Tondbert wysłał eskortę. Wiadomo przecież, że w podróży różne rzeczy mogą się przydarzyć. Tym bardziej rad jestem, że dane mi będzie podróżować w eskorcie najznamienitszych rycerzy księcia.
- Jestem pewien, że królowi Arturowi nic nie grozi. Jeno głupiec porywałby się na jego życie czy zdrowie - odparł grzecznie Gareth, zrównując tempo z hrabią i jadąc przy boku jego wierzchowca. Jego świta, w tym i Patty, zwolnili krok swoich koni, trzymając się nieco z tyłu, przy pozostałej części orszaku. Rycerz obrócił się w siodle, szukając wzrokiem pozostałych wasali diuka Tondberta, ale dostrzegł jedynie sir Erika oraz sir Edwarda, którzy najwyraźniej nie kwapili się do czynienia honorów rozmowy. Zresztą Sokolnik trochę im się nie dziwił.
- Wasza małżonka również zaszczyci diuka swoją obecnością na uroczystości, hrabio? - zapytał po chwili, gdy jego wzrok przesunął się po powozie sunącym powoli gościńcem. Nigdzie jednak nie było widać lady Orville oraz sir Ospreya.
- Moja małżonka dołączy do nas w dniu ślubu. Musiała dopilnować pewnych rzeczy w domu - rzekł sucho hrabia - A wracając do naszego króla, to różne rzeczy mogą się w drodze zdarzyć. Czy to zbójcy, czy to zwalone drzewo, czy insza okoliczność. Obowiązkiem wszak gospodarza jest dbać o bezpieczeństwo i wygodę gości. Nieprawdaż?
- Naturalnie. Z pewnością mój senior pomyślał o wszystkich zwalonych drzewach na drodze króla Brytów i zapewni mu niezbędne bezpieczeństwo, gdy tylko ten pojawi się w granicach jego włości. Nie mnie jednak rozważać jego planów - odparł Gareth wciąż uprzejmym tonem. Temat diuka był grząskim gruntem ze względu na niesnaski panujące pomiędzy obydwoma mężczyznami, dlatego też Sokolnik spróbował z innej strony. - Mieliście spokojną podróż, sir?
- Tak, dziękuję za troskę. Podróż minęła bez kłopotów.
Sokolnik nie do końca wiedział, czy podziękowania są szczere, czy może jak do tej pory każde słowo hrabiego podszyte nutką ironii. - A polowanie się udało? - to pytanie było już jawną drwiną - Widzę, że tylko sama drobnica wpadła w wasze sidła.
Gareth puścił prztyczek mimo uszu. Właściwie to się go nawet spodziewał.
- Nie zdobycz jest najważniejsza, a sam moment jej łapania. Przyjemność tkwi w polowaniu i towarzystwie - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Chociaż przyznaję, że pozostali nie mogą narzekać. Giermek sir Ebbitona ponoć sam jeden celnym strzałem powalił jelonka, a i widziałem dorodną dziczyznę wśród zdobyczy świty sir Daligara. Moje szaraki rzeczywiście mogą blado wyglądać w obliczu ich trofeów. No i gdyby nie to polowanie, to nasze drogi z pewnością by się nie zetknęły, więc tym większy powód do zadowolenia - dodał beztrosko, podejmując werbalną rękawicę.
- To akurat pewne - odparł hrabia - A któż to rozmawia z waszym towarzyszem? - spytał po chwili sir Oswald. - Wygląda na giermka lub gońca.
Rycerz obrócił się w siodle, szukając wzrokiem wspomnianego mężczyzny. Gdy dostrzegł chłopaka szepczącego coś do sir Erika, zmarszczył brwi.
- Brentome, giermek sir Hugona. Towarzysza lady Orville... - Gareth zawahał się, nie widząc nigdzie damy. Czyżby wraz z sir Stephenem wciąż rozmawiali z posłańcem? - Który musi najwyraźniej jechać przed nami, gdyż nigdzie go nie widzę. Spotkaliśmy na swej drodze królewskiego posłańca, z pewnością zachcieli więc mu potowarzyszyć przez chwilę - wyjaśnił z oporem. Czyżby rycerz z jakiegoś powodu postanowił zignorować rozkaz seniora? Nie wydawało się to prawdopodobne.
- Pozwolisz, że cię zostawię i się upewnię, hrabio - powiedział po chwili, ściągając wodze. Irracjonalny niepokój przebiegł mu po karku zimnym dreszczem. Podejrzany uśmieszek hrabiego Oswalda, który ten rzucił mu na odchodnym, tylko nasilił jego złe przeczucie.

Kara klaczka zatańczyła po gościńcu, wygrywając kopytami melodyjne staccato, gdy Sokolnik przymusił ją do zawrócenia i podjechania do wierzchowca Pobożnego. Bezceremonialnie wjechał pomiędzy Mormera, a sir Ebbitona, odgradzając jednego od drugiego i zwracając się w stronę rycerza, akurat gdy Brantome spiął konia i odjechał.
- Sir Eriku, gdzie, na wszystkich bogów, wyniosło nam sir Stephena, lady Orville i sir Hugona? - zapytał mężczyznę wprost, ściszając głos na tyle, by Pikt nie słyszał ich wymiany zdań.
 
__________________
"I would say that was the cavalry, but I've never seen a line of horses crash into the battle field from outer space before."
Delta jest offline