Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2011, 00:14   #71
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
No i stało się najlepsze, co w tej chwili mogło się stać. Justynka odprężyła się na myśl, że nie będzie już chyba musiała “zamykać” tego wielkiego faceta. Tak sobie myślała, że skoro “zamknięcie” malutkiej Melci bolało ją tak bardzo, to przy takim wielkim chłopie pewnie byłoby sto razy gorzej. O ile rozmiar miał tu cokolwiek do rzeczy. Może chodziło o coś innego?
Najważniejsze, że nie było już złego wilka. Zmierzyła wzrokiem leżącego, związanego jak baleron osiłka i mrużąc oczy wycelowała w niego wskazujący palec. Nie bardzo wiedziała, czy zrobiło to na nim jakieś wrażenie, ale na filmach czasem widziała taki gest. W sensie: “Jeszcze z tobą nie skończyłam” czy coś w tym rodzaju. Wykonała klasyczne “w tył zwrot” i pospiesznie podreptała do reszty towarzystwa, skupiającej się właśnie wokół Puśka i pochylającej się nad nim Meli. Miała nadzieję, że nie stało mu się nic bardzo strasznego.

- Mela nie tak! - zawyrokowała po krótkiej ocenie efektów starań dziewczynki, zmierzających do ulżenia psisku w cierpieniach. Melania zapakowała go w ten obrus jak w tobołek. Nic tylko wziąć go na kij i ponieść na plecach. Po kilku krokach wyglądałby jak panna młoda w sukni z trenem i albo zaplątałby się w ten obrus, albo zostawił go po drodze. O ile w ogóle mógłby w tym czymś machnąć łapą. I bez tego ledwo się ruszał, kulejąc i popiskując.
- No, Pusiek, zaraz będzie dobrze. - Pogłaskała psa po kudłatym łbie. - Obiecuję - dodała.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale była pewna, że jej słowa spełnią się co do joty.

Mieli wprawdzie niewiele czasu i trzeba było się jak najszybciej stąd zwijać, ale nie mogła przecież zostawić bez pomocy przyjaciela, który stanął w ich obronie i o mało nie stracił przez to życia. To mu się od nich należało. Nie wiedziała czy dali by radę go nieść w razie czego. Jedno było pewne. Chociaż Mela zabrała się do tego niezbyt fachowo, pomysł z zatamowaniem krwawienia był dobry. Wystarczyło tylko podrzeć obrus na trochę poręczniejsze i łatwiejsze do założenia pasy. Już przymierzyła się do zabrania Tomkowi scyzoryka, gdy nagle wpadła na jeszcze lepszy pomysł.
- Zamknij się. - Przekręciła kluczyk tuż przy największej, otwartej ranie na psim grzbiecie. Ostrożnie i delikatnie, żeby czasem nie sprawić psu bólu.
Nawet się nie zdziwiła, gdy rana posłusznie się zasklepiła. Prawdę mówiąc byłaby bardzo zaskoczona i rozczarowana, gdyby stało się inaczej.

- Dalej, Pusiek - powiedziała z przekonaniem, gdy już skończyła “zamykać” co większe rozdarcia w jego futrzastej skórze. - Pokaż, że już się czujesz lepiej.

Z pewnym zaskoczeniem obserwowała minę Tomka, gdy ten podnosił z ziemi nieco przybrudzony kawal białego materiału. Czyżby jej przyjaciel wierzył w to, że obrus jest czarodziejski?
A zresztą... Może i miał rację? W każdym razie ugryzła się w język i nie rzekła ani słowa.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline