Wszyscy:
Pozostała połowa Bloku 6 runęła, gdy Connor i Andrzej dotarli na basen.
Rachel, Little Ann, Frank (i Connor i Andrzej):
Szatniarz zgłosił się do Franka, że on za wszystko odpowiada. Po krótkiej wymianie zdań na linii Rachel, Frank i szalona wychowawczyni na scenie pojawili się Connor i Andrzej, których ubrania pokrywa czyjaś krew i wnętrzności. Od razu zaznaczyli, że nie są żywymi trupami ani potworami tylko kogoś wybuch zabił i tak ich umazało. Oczywiście dzieci na widok dwóch ludzi umazanych krwią i wnętrznościami zaczęły krzyczeć i w większości ukryły się w przebieralniach.
Connor, Andrzej (i Rachel, Lil Ann, Frank jeśli chcą skrót sytuacji):
No może z wyjątkiem ogromnego ognia i istnej wieży dymu bieg był bezpieczny. Zbyt bezpieczny. Z łatwością dotarliście do basenu. Tam były otwarte drzwi, ale autobus stojący nieopodal na parkingu kompletnie blokuje widok wschodniej połowy SuppaMarket i ulicy przebiegającej tamtędy. Oczywiście na parkingu leży kilka trupów, ale to jak wszędzie - wczoraj nie zwracaliście uwagi na każdą psią kupę na trawnikach, dziś nie zwracacie uwagi na każde nieruchome zwłoki na chodnikach. Bywa. Szybko wdrożyliście się w sytuację na basenie: lekarka Rachel i weteran Frank jako porządni obywatele zwrócili uwagę, że wychowawczyni dzieci, które całą klasą przyjechały na basen (i nadal się znajdują w budynku) jest psychiczna. Oprócz dzieci, wychowawczyni i tej dwójki na basenie znajduje się również szatniarz, dwóch ratowników i kierowca autobusu. Dodatkowo jakiś dorosły typ (drugi szatniarz?) sam siedzi w dużym pomieszczeniu z basenem na włazie. Jak dowiadujecie się właz jest otwarty, bo na dole są drzwi do kanałów i te właśnie drzwi powinny być zamknięte na klucz, a najwyraźniej nie są skoro ktoś dobija się do włazu. Jednym słowem zastaliście syf. (ważną informacją jest też to, że większość BNów jest kontrolowana przez Little Ann/Yzurmira; socjotechniczne działania Little Ann doprowadziły już wychowawczynię do rozstroju nerwowego - strzeżcie się).
Francis:
Broń rozdzielona. Jedno dziecko ćwiczy w szkole akrobatykę - jakby ktoś je podrzucił to by spokojnie dostało się na dach swoimi sposobami. Ognista kobieta nie zareagowała tylko obejrzała was i wlatuje właśnie do szybu powstałego w miejscu klatki schodowej - będzie lecieć na niższe piętro. Robisz z nią coś jeszcze czy ignorujesz?
John:
Miotałeś się. Od lewej do prawej. Od prawej do lewej. Po prostu zapomniałeś o tej cholernej cysternie. Była sobie w tle, a ty myślałeś, że jedyne o co musisz się martwić to żywe trupy. Otóż nie. To nie było wszystko. Spróbowałeś jeszcze swych sił z liną, ale przecież nie miałeś aż tyle czasu. No i ten dym. Okrutny smog przez który powoli traciłeś przytomność. W czasie próby zejścia piętro niżej cała konstrukcja zarwała się.
Wiadomość z ostatniej chwili!
John kolejną ofiarą cysterny!
Zatrucie, Upadek, Zasypanie!
Dzięki za grę.
David, Jess, Chopper, Henry, Mośko, Boyos:
Po strzałach Davida wielu z was zastanawiało się właściwie kogo zastrzelił. Co to byli za jedni i skąd się tu wzięli? David już odpowiadał, że to byli uchodźcy z Bloku 1, których Connor w liczbie około 30 prowadził do komisariatu i tylko on przeżył, gdy odezwał się niski Belkar:
-
Zaraz. Chwila. Ja też, kurwa, żyję. Dziękuję bardzo, że o mnie pamiętacie. Ja nie dam się tak łatwo zabić. A Elan i Haley to była ostatnia część ludzi, z którymi grałem w RPG. Cała ta afera z zombiakami odebrała mi moje pedeki, a wiecie ile musiałem dowcipów naopowiadać, żeby dostać punkty za odgrywanie? A wy nawet nie wiecie, że tu z wami jestem! Żałuję, że nie zabrałem się z tamtym frajerskim policjantem z Irlandii. A teraz ugrzęzłem z wami, bo coś wyskakuje spod ziemi! - po czym chwycił latarkę w jedną rękę (w czasie przemowy znalazł sobie), a pistolet w drugą -
Lepiej, żeby żaden z was fajfusów nie strzelił we mnie, bo pożałujecie wszyscy! Zabrałem swoją kartę postaci i mam nadzieję, że kolejny MG łyknie, że należały mi się te pedeki... - Boyos wtem zakrzyknął, żeby Belkar zamknął w końcu mordę na co Belkar pod nosem coś wymamrotał co mogło znaczyć "w porządku" lub "skurwiel" zależy co kto chciał usłyszeć. Po uspokojeniu się Belkar dodał:
Tylko nieważcie się o mnie zapomnieć. Jestem Belkar. http://fc03.deviantart.net/fs17/f/20...Inkthinker.jpg (Zdjęcie jest niedokładne - Belkar ma na sobie buty, ale rzeczywiście ma dość duże stopy; sztylety ma za paskiem, w dłoniach jak już była o tym mowa ma pistolet i latarkę). W tym czasie już każdy z was miał latarkę, a niektórzy z was nawet trochę dodatkowej amunicji, niewiele, ale zawsze coś. Oprócz tego, że Chopper i Mośko znali rozmieszczenie pomieszczeń to jeszcze Jess znalazła plan, co prawda tylko parteru ale zawsze coś (
http://img192.imageshack.us/img192/2...cjiparter1.jpg ). Niestety część sufitu zapadła się, więc powstał istny labirynt. Przynajmniej łatwiej było dotrzeć na pierwsze piętro - prosto korytarzem, a potem skręcić w miejsce gdzie wcześniej nie było korytarza i wspiąć się do pomieszczenia, w którym wcześniej stały szafy z aktami. Niestety drzwi tam są zamknięte i nie są tak proste, żeby je kopnąć i się otworzą... pomiędzy szafkami David (wciąż przeszukując różne zwłoki i uważając czy to nie pułapki) obudził gliniarza. Żywego. To Justin, którego Mośko zna jako biurokratycznego ćwoka. Sądząc po zapachu zwieracze mu puściły już jakiś czas temu i dodatkowo obie nogi ma przytrzaśnięte przewróconymi szafami metalowymi na akta. To otwarte złamania i Justin umiera. Macie do niego jakieś pytania?