Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2011, 23:48   #31
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dialog wspólny z Falconem911

- Musimy porozmawiać moja droga przyjaciółko. Tylko nie tu i nie teraz. Wielki smutek i złe przeczucia gnębią me serce. Jak tylko dojedziemy musimy się spotkać i porozmawiać. Niechybnie potrzebuje twojej rady, przyjaciółko.

Marina – przelotnie, ale uważnie - spojrzała na Cyne. Bladość twarzy tamtej, cienie pod oczami i smutek wypisany na twarzy nie pasowały do wizerunku szczęśliwej panny młodej. Nie pasowały też do samej Cyne. Marina widziała córkę Sir Oswalda w różnych sytuacjach: szczęśliwą, przygnębioną, wahająca się, zrozpaczoną.
Ale nigdy nie widziała na twarzy przyjaciółki takiego… porażającego smutku. Zapragnęła przytulić Cyne, pocieszyć ją, dowiedzieć się, co jest powodem… jeden z ludzi Sir Oswalda zaczął się zbliżać, Cyne drgnęła spłoszona i uciekła wzrokiem. Zanim zasłonka w wozie zdążyła opaść Marina szepnęła

- Znajdę sposobność, żeby zorganizować spotkanie na osobności, moja kochana przyjaciółko. Wypatruj Gandawiki, możesz też przez nią posłać do mnie wiadomość. Wszystko się ułoży, obiecuję ci. – powiedziała, ale nie była pewna, ile z jej wypowiedzi Cyne usłyszała.

Poganiana niechętnymi spojrzeniami ludzi sir Oswalda popędziła konia odjeżdżając od wozu. Troska przemieszana z obawą przejmowała jej serce, ale wiedziała, że musi się wstrzymać z działaniem. Na razie ważne było zniknięcie z oczu ludzi sir Oswalda. Przyspieszyła jeszcze trochę i i zrównała swojego konia z wierzchowcem Sir Ebbitona. Potrzebowała zająć czymś umysł i znaleźć usprawiedliwienie dla swojego poruszenia. Sir Erik wydawał się byc idealnym kandydatem na rozmówcę.

- Panie - powiedziała, nieśmiało wznosząc ku mężczyźnie oczy - wybacz, ze przerywam ci chwile skupienia, ale pragnę się poradzić. Spotkało mnie coś, czego nie potrafię wytłumaczyć i mam nadzieje, że wasza pobożność i doświadczenie wskażą mi drogę. Bo czuję, żem zbłądziła, mój panie.
- Co się stało?
- zapytał Erik, zaintrygowany nieco. Wiele rzeczy potoczyło się dzisiaj wbrew jego planom, ale postanowił zachować zimną krew i być przygotowanym na wszystkie złe wiadomości, jakie jeszcze mogą nadejść. Spojrzał w oczy kobiety, po czym na jego twarz wypełzł wymuszony uśmiech - Słucham, pani?
Marina - niezrażona brakiem entuzjazmu sir Erika- odwzajemniła spojrzenie przywołując jednocześnie na twarz zmieszanie i obawę. Potem szybko spuściła oczy, jakby zawstydzona swoją śmiałością.
- Wstyd mi panie, że zawracam ci tym uwagę... ale doprawdy nie wiem, komu mogłabym o tym powiedzieć.. kto nie uzna moich słów za szalone rojenia. Bo może rzeczywiście zwariowałam...
Erik zmarszczył czoło rozmyślając, co też mogło się stać. “Szalone rojenia” mogły znaczyć wiele. Ale jeśli było to widzenie, na kobietę mogła spłynąć łaska boża. Wyprostował się i uważniej począł słuchać Mariny.
- Proszę mówić - zachęcił - Jeżeli naprawdę potrzebujesz pomocy, pani, pomogę chętnie. Nigdy nie należy odmawiać pomocy bliźnim, jak mówi Pan...
Marina odetchnęła kilka razy głęboko, jakby zbierając siły; biust jej zafalował.
- Bardzo proszę o dyskrecję, nie każdy ma w sobie tyle otwartości, co wy, panie - ściszyła głos i pochylił się w stronę sir Erika.
- Na polowaniu...- zaczęła powoli, ale z każdym słowem przyspieszała - mgła spowiła las i zobaczyłam... ukazał mi się... przedstawił się jako Hern. Ostrzegał przed niebezpieczeństwem i kazał strzec księcia - zakończyła gorączkowy szept i złapała sir Ebittona za rękaw - Co to było, panie? - zapytała z udręką w głosie ogniskując rozbiegane spojrzenie na twarzy mężczyzny.
Rycerz bystro spojrzał w oczy Lady Mariny. Hern... Podobno wśród pogańskich bóstw występowało to imię, lecz Erik nie był co do tego pewny. Jednak jeden Bóg rządzi światem i jego posłańcy mogą przecież przybierać różne imiona...
- Nie radzę opowiadać o tym spotkaniu nikomu, moja pani - rzekł - Jednak wierzę w Twoje słowa. Mógł być to sygnał z niebios, nasz Pan widocznie zesłał Ci swe ostrzeżenie. Musimy być bardzo, bardzo ostrożni. Nie lękaj się - dzięki Tobie, moja pani, możemy ustrzec się przed okropnościami, jakie, nie daj Panie Boże, zakłócałyby naszą misję.
- Nie mam po prawdzie, pojęcia, w jaki sposób moje... widzenie mogłoby nas ochronić, ale twoje słowa napełniają mnie otuchą, panie - powiedziała z wdzięcznością. - Sądzisz więc, że nie muszę się obawiać o moje zmysły?
- Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli
- rzekł z uśmiechem - Skoro rzeczywiście ujrzałaś ową postać, dostąpiłaś łaski. A jeżeli była to igraszka twych oczu, Pan mógł również zesłać ci owe widzenie. A pomoc... - zamilkł, po czym nabrał powietrza i westchnął głęboko - Dzięki tobie, pani, możemy jeszcze bardziej poświęcić się naszemu zadaniu.
- Dziękuje ci, panie, wiedziałam, że twoja mądrość i pobożność nie pozwolą mi zbłądzić...spotkało mnie jeszcze coś. Widziałam kruka na oknie mej komnaty. Nie lękał się wcale ani mojej obecności, ani krzyku i uciekł dopiero wtedy, jak prawie mogłam go dotknąć

Erik zamyślił się. Kruk bywa niedobrym symbolem, ale jeśli wierzyć w zabobony.
- Myślę, że to było inne ostrzeżenie od Pana - rzekł - Kruk mógł zwiastować to samo, co postać która ukazała się pod postacią Herna. To można czytać na różne sposoby, Bóg nigdy nie objawia nic wprost. Jednak myślę, że powinniśmy być szczególnie ostrożni. Nigdy nie wiadomo, co może się stać.
- Tak uczynię, panie
- zawahała się na moment - czy ty... czy tobie... czy miałeś jakieś znaki?
Rycerz uśmiechnął się.
- Bóg zsyła skrawki swych zamysłów jedynie nielicznym. Nie doświadczyłem nigdy żadnej wizji od Pana, jednak cały czas zsyła mi siłę do pełnienia mojej misji i odwagę, bym nie bał się głosić jego nauk. Oraz towarzyszy, którzy pomagają i uczą mnie.To mówiąc skłonił się lekko przed Mariną.
- Dziękuje raz jeszcze – odpowiedziała kobieta – Pozwól, że pobędę teraz przez chwilę sama, żeby przemyśleć jeszcze raz twoje słowa.
Przytłoczona niepokojem, który wręcz fizycznie czuła na barkach, wsparła się ciężko na łęku siodła puszczając wodze. Koń parsknął i nieśpiesznie podążył za orszakiem. Marina nie zwracała uwagi na zwierzę - czarne myśli zalały jej umysł i serce.

Nie była szczera wobec sir Erika. Jego słowa nie uspokoiły jej, przeciwnie – zdarzenia z Hernem i krukiem, poruszające, ale w sumie zbagatelizowane przez kobietę, nabrały teraz nowego znaczenia. Niepokoiły, wzmagając obawy o Cyne. O księcia. I o innych przyjaciół. Coś niedobrego wisiało w powietrzu, Marina czuła to całą duszą i każdym skrawkiem skóry.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline