Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2011, 23:57   #11
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Ralf, jakoś, wylądował na ziemi, bez zaliczenia gleby; odetchnął i porządnie stanął na nogach. Podszedł do leżącego dziecka i przykucnął podnosząc małe ciałko. Sprawdził czy nie jest gdzieś poważniej ranny, chłopak był jednak tylko trochę poobcierany i mocno wystraszony, to było wszystko co udało się Sparkyemu wypatrzeć, w końcu - przygrzał w liście, nie w beton. Przytulił małego do siebie i uspokajająco zaczął głaskać po głowie:\

- No, już dobrze... Nic ci nie jest. Muszę ci powiedzieć, że bardzo szybko biegasz, gdybyś się nie wywrócił to bym... - ugryzł się w język - nie mógł z tobą porozmawiać. Jesteś głodny? - wyciagnął z kieszeni jakiś baton energetyczny jednocześnie sprawdzając czy karabin jest dobrze schowany i odpakował zębami. Ugryzł kawałek i resztę podał małemu: - Ten drugi to twój brat? Kolega? Zbieraliście w lesie jagody?
- Nie jagody, proszę pana -
odpowiedział przez łzy, odgryzając co chwila malutkie kawałki batonika.
- To co zbieraliście? Możesz mi mówić Ralf, albo Sparky... - prawie odetchnął na głos, akcent był trochę nietypowy, ale to, że byli w stanie się porozumieć samo w sobie zakrawało na cud - Jak się nazywasz?
- Jestem Anton, proszę pana... ojciec kazał nam -
ugryzł batonik. - Sprawdzić co się stało...
- To bardzo rozsądnie ze strony waszego ojca - “Kurwa mać, więc z infiltracji nici”
pomyślał uśmiechając się do dzieciaka. Postanowił nie poprawiać chwilowo “proszę pana” - Mieszkacie gdzieś w pobliżu?
- Tak, w wiosce tuż za lasem. -
Dzieciak nerwowo obgryzał resztkę batonika. - Mój tata jest żołnierzem i mieszkamy blisko zamku, wie pan? - Ralf najwyraźniej kupił sobie zaufanie chłopca, który zapomniał już o pościeranej skórze.
- O! - zdziwienie nawet było autentyczne. - Zamek. Kiedyś będziesz musiał mi go pokazać. Tak z zewnątrz, z daleka... Bo nie chodzisz do zamku prawda?
- Nie proszę pana. Do zamku wolno wchodzić tylko żołnierzom, takim jak mój tata. On mówi, że Pan się czegoś boi... -
Na twarzy chłopca pojawił się cień przerażenia, jakby informację tę podsłuchał, lub tez nie powinien się nią dzielić.
- Twój tata jest na pewno bardzo dzielny i nikt nie musi się niczego obawiać. Nawet pan na zamku. Czego mógłby się obawiać mając takiego obrońcę jak tata? - “jesteś kanalią Sparky” - pomyślał rozglądając się znad głowy dzieciaka po okolicy - Chcesz jeszcze jeden batonik?
- Tak! -
odpowiedział maly, zapewne mając na myśli batonik. - Tata nie powiedział, czego Pan się boi. Mój tata jest bardzo dzielny. Tydzień temu obronił Pana przed zbójami! To niedaleko, mogę panu pokazać gdzie.
- To za chwilę mi pokarzesz. -
Dał małemu drugi baton podczas gdy umysł Ralfa generował kolejne setki pytań, które mógł, które powinien zadać. Równocześnie zdawał sobie sprawę, że nie może tej rozmowy przeciągać w nieskończoność i dodatkowo musi wymyślić jakiś dobry blef, który mały będzie mógł sprzedać w domu... - Więc chodźmy, pokaż mi gdzie twój tata dzielnie walczył. Czy poza wioską w której mie...

Kiedy już mieli odchodzić, pojawił się Artur niosąc drugiego chłopca, który w panice zaczął krzyczeć. “Zdobycz” Sparkyego zerwała się i zaczęła “pędzić” przed siebie nim ten zdążył złapać chłopaka.
- Idiota! - zerwał się i pognał za Antonem - Zaczekaj...
Chłopca udało się ponownie “złapać” bez większego problemu, jednak podczas pogoni płaszcz, który narzucił na siebie Sparky odsłonił ukrywaną broń. Chłopiec spostrzegł ją i pobladł. Oparł się plecami o drzewo niczym wilk osaczony przez stado gończych psów.
- Widziałeś to już - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
Anton pokiwał przecząco głową, lecz Sparky wyczuwał, że coś jest nie tak.
- To nie zrobi ci krzywdy. - przyklęknął znów, aby mieć oczy na linii oczu dziecka i jednocześnie zakryć broń - Co wiesz o zbójcach, którzy napadli Pana? - całą wcześniejszą rozmowę szlag trafił.
- Nie wolno mi z panem rozmawiać... - Chłopiec pobladł jeszcze bardziej, jego głos drgał, a w oczach pojawiły się łzy.
- Dlaczego? Co się stało? - Ralf miał wiele do stracenia, ale w tej sytuacji “miękkie negocjacje” były nie do zastosowania. “Wóz albo przewóz” - wyjął ostatniego batona i przełamał na pół - To ostatni jaki mam; połowa dla mnie, połowa dla ciebie - za naszą przyjaźń, za rozmowy, za nas. Proszę. - wyciągnął rękę i czekał.

Anton nie wziął batonika. Odburknął tylko - Mama mi o WAS opowiadała... powiedziała, że jak będę niegrzeczny to WY po mnie przyjdziecie... ja chcę do domu!! - Chłopiec zaczął szlochać, zupełnie tak, jakby Ralf groził mu śmiercią.
- My? A kim według ciebie jesteśmy? Kim jest ten drugi chłopak? To ostatnie pytanie, potem będziesz mógł iść.
Minęła chwila, nim chłopiec przestał szlochać:
- Wrogami - wyszeptał tak cicho, że Ralf ledwie go usłyszał. Wprawiło go to w lekkie osłupienie, podobnie jak to, że Anton zerwał się z miejsca i zaczął ponownie uciekać, szybciej niż wcześniej.


Przez chwilę Ralf patrzył za chłopakiem, do czasu aż nie zniknął wśród drzew. Potem wolno podniósł się, odchylił pelerynę do stanu w jakim - wydawało mu się - była w chwili, kiedy Anton go zobaczył i spojrzał na siebie. “Co do cholery widział mały?” - zastanowił się - “Co tak naprawdę skojarzył?”

Dzieci były spostrzegawcze i to należało brać pod uwagę. W grę wchodziło kilka elementów: broń, którą raczej można było wykluczyć; camo, które było wyróżnikiem, choć trafienie w taki sam maskat było co najmniej mało prawdopodobne; reszta, była już w sferze zgadywania - to mogło być wszystko: nóż, imiennik, wygląd panela udowego czy kabury... Ba to nawet mogło być zestawienie tutejszych szat z innymi ukrytymi pod spodem... czy sposób wiązania butów. Cholera, trzeba to było rozegrać inaczej, ale teraz było za późno na analizę. Ralf zaczął wracać na polanę. Minął Artura zupełnie nie zwracając na niego uwagi. Jego myśli zaprzątnięte były czymś zupełnie innym. Musiał znaleźć kolejną wyrwę w OODA; znów być krok przed tymi ludźmi. Ludźmi, których nie znał, ale szanował i doceniał. Zadanie robiło się naprawdę ciekawe.
 
Aschaar jest offline