Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2011, 00:44   #50
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
– Wstrzymaj się chwilę, Płomienny. – Spieler odepchnął się od muru, o który opierał się podczas tyrady krasnoluda, żeby odciążyć nadwerężoną nogę. Dotąd przysłuchiwał się spokojnie, to uśmiechając się nieznacznie, to znów krzywiąc lekko, raczej przez własne żebra niż co barwniejsze kwiecistości krasnoludziego języka. – Starczy, że się nam zagubił Erich.
Nie ryzykował bezpośredniego kontaktu z rozeźlonym Ghartssonem, ale na moment przynajmniej wszedł w jego pole widzenia. Nie szczerzył się głupio, nie mrugał, nie wykrzywiał. Zresztą i tak było by na to za ciemno. Splunął i poprawił tobołek na plecach.
– Pójdziemy Ślepą Kiszką. Tam nietrudno o okazję. – Potarł dłonią kark. – Niekoniecznie najprzyjemniejszego rodzaju. No i wiedzie – zawiesił głos jak ponury trefniś przed tradycyjną puentą – we właściwą stronę.

Poprowadził kompanię szybko i pewnie, tak wybierając drogę wśród bocznych uliczek, ciemnych przesmyków i zagraconych podwórek, żeby uniknąć niepotrzebnych przygód, ale i nie utrudnić zanadto zadania szpiclom.

Nierówny, szczerbaty bruk można było znaleźć w całym mieście, podobnie śmieci, kałuże, odrapane ściany i smród. Ale nikt nie miał wątpliwości, że trafili na właściwą uliczkę. Wiła się tak, że pijani – jeżeli kaprysem Ranalda znaleźli się akurat w odpowiednim, choć dość egzotycznym układzie współrzędnych – kroczyli nią jak gościńcem. Ślepe mury kamienic i ściśniętych podwórek garnęły się do siebie na odległość ramienia, by za kilka kroków znów swobodnie mieścić między sobą czteroosobowy szpaler. Ślepa Kiszka wymykała się miarom, ołówkom i lunetom na kiju stołecznych kartografów, którzy zdołali ją ujarzmić tylko w swej najdawniejszej, najstraszliwszej klątwie.
Spieler zacisnął dłoń na poręcznym kawałku mosiądzu. Właściwe miejsce było właściwie wszędzie.
 
Betterman jest offline