Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2011, 08:01   #182
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Logan zrobił skwaszoną minę, kiedy wokół nich zaczęło się jeszcze większe zamieszanie niż wcześniej. Trzeba było coś bardzo szybko wymyślić. Nieprzytomny gnojek utrudniał sprawę. Co gorsza niżej kotłowali się ludzie, którzy chcieli gasić pożar z dachu budynku, w którym aktualnie znajdował się on, jego pomocnik i bibliotekarz. Wziął głęboki oddech. Nie było czasu kombinować, ale pomysł wpadł mu do głowy sam. Wejrzał posępnie na towarzysza.
-Wyrzuć broń, prędko! Tam w mrok!- nakazał wskazując palcem najciemniejszy zakamarek poddasza, tak by nikt nie dostrzegł miecza Haradrima. Logan wejrzał na młodzika, który właśnie powoli odzyskiwał przytomność. Dalsza część planu sama układała mu się w głowie. Potężnym ciosem tępego płazu miecza ponownie odesłał go w krainę snów, po czym schował miecz do pochwy i sam cisnął bronią w najdalszy zakamarek poddasza.
Cios w skroń sprawił, że krew w momencie puściła się z rany. O to mu chodziło. Nie zwlekając rozmazał juchę po twarzy bibliotekarza, tak by tamci nie poznali go, a przynajmniej mieli na to mniejsze szanse.

-Ty się jąkasz i dlatego to ja z nimi rozmawiam, zrozumiano?- burknął po czym wejrzał na nieprzytomnego młodzika.
Logan ponownie wziął głęboki wdech i wartko otwarł klapę do klatki schodowej.
-Szybko! Błagam! Pomocy! Mój przyjaciel! Stracił przytomność! Pomocy! Uderzył się głową w belkę stropową! Ratunku, pomóżcie mi go ściągnąć z poddasza!- krzyknął z nadzieją, że tamci od gaszenia pożaru zaraz udzielą mu pomocy.
-Kiedy tylko wybuchł pożar chcielimy popatrzeć z góry z dachu, ale jak płomienie się rozrosły trza było uciekać, co by i nas ogień nie dopad...- udawał głupszego niż był -A jak już żeśmy zeszli z dachu to kretyn uderzył głową w belkę i przytomność mi stracił!- zdawał się być spanikowany, ciekawe tylko jak realistycznie odgrywał swoją rolę. Na korytarzu pojawiło się kilku ludzi. Straż i cywile.
- Dawaj go! Ostrożnie! - rzucił wąsacz wyciągając ręce do góry pod klapą.

Logan powoli i uważnie podał młodzika mężczyźnie na dole udając spanikowanego.
-Uważajcie...- burknął przekazując go, a kiedy już został odebrany sam prędko zszedł na klatkę robiąc miejsce Haradrimowi.
-Mieszka niedaleko, pomóżcie mi tylko go znieść na parter a do domu już damy radę go zatargać...- wskazał ręką kompana, jako osobę do pomocy -Spieszmy się! Płomienie grzeją już dach!- ponaglił ich by nie mieli czasu zastanawiać się nad sytuacją.
Zanim Logan zszedł ze strychu na korytarz, zbrojny, który miał chyba spośród reszty najwięcej do gadania zatrzymał go gestem wyciągniętej ręki.
- Durnie! Zachciało się gapiostwa młokosom! Jak już tam żesta wleźli to będziecie gasić! Na dach! - zagrzmiał a potem odwrócił się na korytarz. - Dawać wiadra z wodą tutaj! A hyżo! - ponaglał. Potem podniósł brodatą twarz do góry i powiedział uspokajająco
- Na dole są już animisci i uzdrowiciele. Zajmą się rannym. Spokojna głowa. -

-Słyszał?! Właźże spowrotem jąkała!- ponaglił Haradrima, wspinając się zaraz zanim na poddasze. -Kiedy indziej go dopadniemy i tak nas nie pozna...- syknął na ucho kamrata -No ruchy ruchy! Dawać te wiadra pędem!- krzyknął do niepoznaki do tych, co zostali na dole. Wraz z kompanem skierowali się na dach, by w razie, jakby jednak młodzik, po przebudzeniu, był w stanie skojarzyć fakty, mogli uciec skacząc po dachach w całym tym zamieszaniu. Jego plan chyba się powiódł. Przynajmniej pierwsza jego część. Udało im się zmylić ludzi od gaszenia pożaru. Dodatkowo młodzik, którego mieli przepytać żyje i raczej ich nie pozna.
-Stań przy klapie, będziesz odbierać wiadra z wodą.- warknął do kompana, który chyba nie był zadowolony z jego dowództwa w tej misji. Gaszenie pożaru szło w miarę sprawnie. Dym, gryzący w oczy i gardło nie robił na nim aż tak wielkiego wrażenia, by musiał uciekać z dachu, jednak nie miał zamiaru wystawiać swój fart na próbę. Wolał być nie rozpoznany i żeby tak już zostało. Niedługo potem udając gromki kaszel zeszli wraz z Haradrimem z dachu na poddasze, potem na klatkę i na ulicę. Nikt nie robił im problemu, wszak udzielili pomocnej dłoni tyle ile potrafili.

-Widziałżem te kurwe...- odezwał się niespodziewanie.
-Ghdzie?- odrzekł zdziwiony kamrat. Logan przetarł spoconą twarz i wejrzał przez ramię do tyłu.
-Stała w zaułku. Obserwowała nas. Mamy nowego wroga... Trzeba będzie z nią uważać bo jeszcze nam kurwica nabruździ albo nie dajcie bogowie... wymorduje.- pokręcił głową. Sytuacja go martwiła. Bibliotekarza nigdzie widać nie było, jednak w tym tłumie tajemnicza skrytobójczyni pewnie nie miała odwagi tak po prostu go zabić, nawet jeśli nieprzytomnemu człekowi wystarczyło najzwyczajniej wbić sztylet w bok by się wykrwawił. Głowa ciągle go bolała a zadrapane krocze konsekwentnie przeszkadzało w marszu, jednak Logan był wytrzymały na ból. Rany wszak w końcu się zagoją.
-Kureskie życie...- burknął jak zwykle komentując patową sytuację. Droga do ich dziupli minęła w miarę spokojnie. Zaaferowani pożarem mieszczanie nie zwracali na nich uwagi, nawet na charakterystycznego Haradrima, który chcąc nie chcąc przykuwał uwagę.
-Co powiehsz 'staremu'?- kompan Logan miał na myśli koordynatora ich ruchów, człeka, który wyznaczał im zadania tutaj w Minas Tirith.
-Prawdę...- odrzekł wojak.


-Pozwoliłeś go wypuścić? Już go miałeś!- tak jak Logan się spodziewał, 'stary' był cholernie zdenerwowany. Miał do tego prawo, wszak pożarem narobili sporo zamieszania a ich ptaszyna wciąż była na wolności.
-Spokojnie dorwiemy go. Przecież uratowaliśmy mu życie...- zatrzymał ten argument na sam koniec. -To nie nas widział przed straceniem przytomności a jakąś kobiecinę. Opowiemy, mu że jej szukaliśmy i doprowadziła nas do niego. Że gdyby nie my, to pewnie spłonął by żywcem w swoim domu i że to dzięki nam został uratowany. Bo to ja ryzykowałem życiem skacząc z nim na plecach na drugi dach. Nie tylko możemy uzyskać potrzebne informacje ale i zyskać nowego sojusznika, a przynajmniej nie kolejnego wroga...- sam się zaskoczył tym jak to sprytnie wymyślił. O tak. Był wyrachowany. Wszak przebywał w towarzystwie kombinatorów i knujących na okrągło szuj.
-Jedynym problemem będzie znalezienie go, ale skoro wcześniej go znaleźliśmy to i teraz nam się uda. Oby przed tą kurwą...- burknął przypominając sobie na chwilę jak boleśnie użądliła go jego własnym ostrzem...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 11-11-2011 o 07:30.
Nefarius jest offline