Już z daleka słyszał krzyki. Z bliska głos wychowawczyni niebezpiecznie świdrował mu w uszach. No świetnie.
Wyjmuje krzyż na wierzch, może mu się przydać. Wchodzi. Twarz wykrzywia mu nagle miły, spokojny uśmiech. - Tu jest mój dowód, niech się Pani przyjrzy, w rodzinie od pokoleń - Podsuwa jej krzyż, by się lepiej przyjrzała i zupełnie przypadkiem skraca dzielący ich dystans. Ważne jest, żeby mówić i się uśmiechać. To uspokaja.- Ale jeśli trzeba więcej dowodów... -podwija lekko rękaw- Podaj mi nóż, kolego, zrobimy to jak należy. - Odwraca lekko głowę, choć nie spuszcza z niej spojrzenia. Teraz pewnie na chwilę spuści z niego spojrzenie by rzucić okiem na Andrzeja... Odruch. A wtedy doskoczy do niej i trzepnie ją przez ten durny łeb za pomocą strzelby. No, może nie przez łeb, raczej postara się ją ogłuszyć, ogłuszać uczyli, to się teraz przyda. A nawet jeśli odwrócenie jej uwagi nie do końca się uda, to powinien być dość szybki, by do niej doskoczyć nim ktoś ją zasłoni, czy też zanim ucieknie.
__________________ Cogito ergo argh...!
Ostatnio edytowane przez Someirhle : 10-11-2011 o 09:22.
|