Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2006, 13:52   #36
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Erick Mead

Wrzaskliwy przybój pijanej krwi uderzył z impetem w podstawę jego czaszki. Prawie wyraźnie czuł przeszłą ekstazę i smak innych używek tej dziewczyny. Stęknął cichutko krzywiąc twarz w nieokreślony spazm bólu i smutku i padając na kolana skrył twarz w dłoniach.
- Ad sum in nomine tuo ludzka słabości - zaczął żalić sie wierzchom swych dłoni siadając na piętach i powoli schylając się, by wreszcie dotknąć czołem drewnianej podłogi tuż przy schodkach na scenę.

- "Boże święty, Jak nudna, stęchła, płaska i jałowa Jest każda z ziemskich spraw, cały ten świat! Świat? Śmiechu warte: nie plewiony ogród, Gdzie się panoszy zielsko ordynarnej
Ludzkiej podłości”. Każda z ziemskich spraw, nad którą króluje chuć i pożądanie osnutą hurtową kiczowatością tak zwanej mody i sztuki. O Boże, który wykląłeś mnie z tego zwierzęcego padołu dając percepcyjną pustkę i sposobność do estetycznych illuminacji czemu znów strącasz mnie w to bagno ?
- wyprostował się gwałtownie, gdy zmartwiony przyjaciel biegł w jego stronę, by spytać co się stało, zalewając go swym zmartwieniem nad wyraz szczerym na jego młodzieńczej twarzy.
-Nic to Horacjo - szepnął do niego wstając z klęczek i przybierając znów maskę błazna wykrzywioną w cudny uśmiech - płacę tylko za swe lenistwo i nagłą słabość do skromnej dawki alkoholu - rozłożył ręce i podszedł do chłopaka. Delikatnie objął jego głowę obiema dłońmi i przybliżył twarz do jego twarzy spoglądając w mu oczy. Nagle gwałtownie zatrzasnął własne powieki i opuścił delikatnie głowę. Zetknął sie z przyjacielem. Czoło w czoło...
- nic nie zniszczy tego momentu, nie może... znów błyśnie chwała dzieci Theodora- zamilkli obaj na wspomnienie dawnego mistrza...

Zabrzmiały dźwięki wiolonczel - Coma Apocalyptici zwiastująca rozpoczynające się przedstawienie...
Erick z wciąż zamkniętymi oczami przekrzywiając głowę jakby nasłuchując zwrócił sie do przyjaciele puszczając go z uścisku - Idź, mój Roderigo - Twój to już czas, czekaj na swego Otella- oparł się o ścianę starając się by otrzeźwieć. Błagał wciąż w myślach Ojca, by dodał mu sił...
Kurtyna z cichym szelestem rozsunęła sie ukazując publice dwóch idących mężczyzn...

-Zamilcz, nie wmówisz mi tego. Jak mogłeś, Sakiewką moją rządzić jak swą własną..."

Erick drgnął na słowa Roderiga - Twą własna sakiewka i Twym życiem Ojcze teraz rządzę jako swoim bo oto i moim się przecież stało...
 
Nightcrawler jest offline