WÄ…tek: Byle Do Przodu!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2011, 21:12   #53
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Czasem zdarza się tak, że sami nie mamy pewności czego rzeczywiście chcemy. Nie dotyczy to tylko ludzi, takie sytuacje zdarzają się nawet demonom, a przynajmniej tym spośród nich którzy kiedyś doświadczyli ludzkiej natury. Każdy śmiertelnik świadomy jest do kruchości swojego istnienia, a jednak ze wszystkich sił dąży by je przedłużyć, zostawić po sobie jakiś ślad. Niezależnie od tego czy wierzymy w to że po odejściu z tego świata wciąż coś na nas czeka czy może że śmierć jest ostatecznym końcem wszystkiego i tak chcemy pozostawić po sobie jakiś ślad. Czy to są dzieci noszące w sobie część naszej istoty, czy może liczymy że pamięć o nas przetrwa dzięki czemuś przez nas stworzonemu, wymyślonemu lub uczynionemu, każdy z nas dąży do swojej własnej nieśmiertelności. Świadomie lub nie, to właśnie ona jest celem każdej żyjącej istoty, największym choć niekoniecznie uświadomionym pragnieniem. Obsesja dzięki której świat idzie do przodu, niemożliwa do zrealizowania tęsknota wspólna dla każdej istoty. I on, człowiek z ciałem demona któremu poprzez własną śmierć udało się dojść dalej na ścieżce ku nieśmiertelności niż komukolwiek wcześniej. Pamięć zaginie w ciągu kilku pokoleń, krew rozwodni się, dzieła rozpadną się w proch a wynalazki i odkrycia staną się przestarzałe i zostaną zapomniane wraz z tymi dzięki którym się pojawiły. Ludzka nieśmiertelność zostaje zniszczona przez czas, tą najpotężniejszą siłę istniejącą we wszystkich wymiarach. Nikt nie jest w stanie pokonać jego biegu ale stworzone z chaosu ciało Astarotha podobnie jak ciało każdego innego demona tkwiło tak jakby obok strumienia czasu, nigdy się nie starzejąc ani nie słabnąc z czasem. Można było więc powiedzieć że od chwili gdy stał się demonem był z ludzkiego punktu widzenia praktycznie nieśmiertelny

Jednak żaden człowiek nie został stworzony do nieśmiertelności

Krótkie życie było na stałe wpisane w naturę ludzką. Świadomość nieograniczonego czasu jaki ma się przed sobą, na dobrą sprawę całej wieczności, była zjawiskiem nieznanym ludzkiemu umysłowi. Na tyle nienaturalną że słabsze umysły, nie wzmocnione jeszcze za życia obcowaniem z wielojaźnią Legionu mogłaby doprowadzić do szaleństwa. Astarotha jednak już wcześniej dręczył obłęd, dlatego po prostu przyjął do wiadomości swój nowy stan i kontynuował swoją podróż owładnięty jedną tylko myślą - zemstą na Rithu. Jednak natura nawet tak spaczonej istoty jaką był wtedy dopóki jego dawny pan nie został pokonany dążyła do odzyskania stanu równowagi poprzez autodestruktywne tendencje. Świadomie lub nie demon narażał wielokrotnie swoje istnienie jakby w ten sposób poprzez zbliżenie się do śmierci potwierdzał fakt, że wciąż żyje. Spodziewał się że konfrontacja z Revioriutiseushionem zakończy jego żywot ale nie do końca świadomie w trakcie swoich podróży zastawiał na samego siebie pułapki, które miały zakończyć jego żywot gdyby udało mu się przetrwać. I tak, gdy przygotowując się do konfrontacji z potężnym demonem władającym perłą wybrzeża Rasganem sprowadził zarazę na cale miasto zostawił podpis wyryty i wypalony na murach podający jego tożsamość, jakby liczył że z tego morza bólu i śmierci które sprowadził narodzi się mściciel. Trzymał blisko siebie anioła, byt stworzony z bieli której zadaniem było niszczyć demony mimo że wiele razy miał okazję zakończyć jego żywot. Gdy już zyskał moc nie zniszczył szalonego demona Lidraela, wiedząc że kiedyś może zostać wykorzystany przeciwko niemu. Stworzył chaos z wolną wolą jako jedyny rozkaz dając mu wolę przetrwania, licząc że kiedyś jeden z jego tworów przewyższy go mocą i rzuci mu wyzwanie. Zabił ukochanego Kejsi, licząc że w ten sposób wywoła jej nienawiść i żądzę zemsty. Nie ratował Veriona w nadziei, że Almanakh będzie pamiętać że jest współodpowiedzialny za jego śmierć. Uczynił sobie wroga z Valgaava i wtedy jego egzystencja faktycznie została prawie unicestwiona. Przechowywał artefakty bieli, jedyną rzecz zdolną zakończyć jego egzystencję by w kluczowym momencie zwrócić je prawowitym właścicielom. A na sam koniec, gdy wszystko inne zawiodło rzucił wyzwanie Almenie. Z pewnością takich sytuacji było więcej jednak nie wszystkie pamiętał i nie wszystkich był świadomy. Warto do tego jeszcze dodać towarzyszące mu początkowo uzależnienie od śmierci - od swojej przegranej w grocie życia pokochał ten moment gdy istnienie dobiega końca tylko po to by odrodzić się w mgłach fioletu do tego stopnia że parę razy specjalnie dał się zabić by doświadczyć tego ponownie.

Nie zdołał jednak zakończyć swojego istnienia, niezależnie od tego jak bardzo próbował. Uniemożliwiała mu to przysięga złożona Legionowi, który również pragnął nieśmiertelności. Mimo że podróżował z tak wieloma osobami nikt z nich nie zdołał naprawdę zrozumieć Legionu. Każdy z duchów który do niego należał miał kiedyś własne życie, rodzinę, przyjaciół i wrogów. Każdy z nich żył tak jak potrafił a po śmierci trafił do tej z pozoru bezimiennej masy uwięzionej w demonicznym umyśle. Astaroth, by zapanować nad potęgą Legionu obiecał mu pamięć, nie do końca rozumiejąc wtedy potworne brzemię jakie miało na niego spaść. Poznał bowiem życie każdego z legionistów od narodzin aż do śmierci, razem z każdym duchem śmiał się i płakał, czuł bowiem wszystko to co każdy z nich i przeżywał dokładnie to samo. Był każdą z dusz, jednocześnie będąc sobą i w ten sposób zachowując ich istnienie w swojej pamięci. Pełna szeptów obecność dbała by jej gospodarz, jedyny który rozumiał, nigdy nie zakończył swojego istnienia

Przez śmiertelną naturę jeszcze jedna rzecz odróżniała go od innych demonów. Nie posiadał cierpliwości jaką daje perspektywa wiecznego życia, nie potrafiłby po prostu zaczekać stu lat by sytuacja stała się bardziej korzystna. Musiał działać, nie mógł siedzieć z założonymi rękami tylko parł do przodu zyskując moc w niewytłumaczalnym dla innych demonów tempie. Dzięki temu zawsze był o krok do przodu przed swoimi przeciwnikami ale jednocześnie zawsze balansował na granicy klęski. Nie można było go jednak oskarżyć o bezmyślność, do każdego starcia podchodził należycie przygotowany, zawsze mając przynajmniej parę pomysłów jak je rozegrać. Nawet do walki z mistress przygotował się tworząc szósty wymiar, o którym wiedzieli tylko ona i Astaroth. Jak miało się to do obecnej sytuacji w której jego celem nie była zemsta ani dbanie o nowy chaos tylko prosty wyścig? Teraz będzie mógł po raz pierwszy od dawna bawić się bez jakichkolwiek zmartwień

***

Jego rozmyślania przerwało coś, czego najmniej w tej chwili się spodziewał. Choć na czas wyścigu porzucił swoje demoniczne moce na rzecz zachowania pozorów zasad fair play to jednak chaotyczna natura dała o sobie boleśnie znać gdy siły bieli zdecydowały się interweniować. Czy te cholerne białasy tak często musiały wzywać swoje bóstwa nie potrafiąc sobie poradzić z najprostszymi nawet zadaniami? Oślepiony, z promieniującymi bólem oczami, nie zatrzymał się jednak mając świadomość że i tak jest spóźniony w stosunku do pozostałych. Gdy ból zelżał na tyle by mógł ponownie spojrzeć na otoczenie zauważył przed sobą jaszczurze truchło, wilka i nieco podobnego z aparycji do Genghiego kurdupla. Wilczycę rozpoznał jako uczestniczę wyścigu i choć nie miał zamiaru się przyznawać to kojarzył nawet jej tożsamość, los bowiem zetknął ją niegdyż z jednym z Obserwowanych. Uznał to za korzystny zbieg okoliczności gdyż mimo pewnej siebie postawy nie miał pojęcia jak dojechać do miasta. Podjechał bliżej do tej dwójki, zeskoczył z konia i ukłonił się z nieco ironicznym uśmiechem

- Witam Cię kur... przedstawicielu niskich ludów i Ciebie, pani w wilczej skórze. Widzę, że droga nie jest w pełni bezpieczna i proponuję by połączyć siły, w większej kompanii bowiem łatwiej osiągnąć cel

Razem z pozostałą dwójką która najwyraźniej znała drogę dotarcie do miasta nie sprawiło mu już problemu. Tam stanął przed kolejnym zadaniem, mając do wyboru wspinaczkę lub próbę przetrwania ataku gargulców. Co prawda miał nieco doświadczenia we wspinaczce z zamierzchłych czasów gdy służył jako strzałowy w spółce zajmujących się wydobyciem złota ale jakoś nigdy tego nie polubił. Dlatego wybrał drugą opcję, postanawiając sprawdzić czy jego zdolności uników wystarczą gdy przeciwnikiem są gargulce
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline