Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2011, 17:08   #4
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Nocne powietrze zdążyło już otrzeźwić doktora Karaszewskiego, który tuż przed północą opuścił karczemną zabawę, nijak nie próbując dotrzymać tempa raszewskim pijanicom. Zdecydowanie gorzałka nie wchodziła mu już tak gładko jak za studenckich czasów. Był wszak mężczyzną już prawie trzydziestoletnim, a to najwyższy czas na ustatkowanie. Ustatkowanie – dobre sobie! Cóż powiedzieliby świętej pamięci Matka i Ojciec, wiedząc, że syn ich, zamiast rozwijać praktykę medyczną i dbać o przedłużenie rodu… włóczy się po galicyjskiej prowincji z walizką pełną rewolwerów? Takiego pytania Gabriel nie zadawał – był pełen przekonania o ważności swych poszukiwań…

Już zbliżając się do karczmy, wciągnąwszy ostatni haust chłodnego powietrza, dopiąwszy kołnierzyk i obłupawszy laseczką buty z błota, doktor zorientował się w niecodziennych dźwiękach dobywających z przybytku. Bynajmniej nie były to odgłosy hulanki, ani nawet zwyczajnej burdy… Coś złego działo się w środku. Gabriel pośpieszył z zamiarem inwestygacji, ledwo dostrzegając oddalającego się mężczyznę… chyba niemłodego… i rozczochranego… trudno to ocenić.

We wnętrzu gospody widok był wprost mefistofeliczny. Wśród rozgardiaszu potrzaskanych sprzętów i nieprzytomnych hulaków, dwóch mężczyzn wydawało się w istnym amoku zadawać sobie krzywdę. Zimny pot zrosił plecy Gabriela. To zachowanie nie było zgodne z naturą.

- Karczmarzu, wołaj żandarmów! – krzyknął. W półmroku trudno było dostrzec, czy karczmarz, bądź inni obecni zachowali zdrowe zmysły, lecz ten okrzyk wydał się racjonalną reakcją. Jedyną zdrową osobą, jaką doktor zidentyfikował, był ksiądz zajęty odprawianiem egzorcyzmów. Być może jego postępowanie było na miejscu, lecz lekarz postawił na bardziej fizyczne działanie.

Tu należy przyznać, że Karaszewski nigdy nie odznaczał się znacznymi umiejętnościami pięściarskimi. W rzeczywistości w ręcznej bitwie czuł się niepewnie i starał się jej unikać. Jednak okoliczności zmuszały go do stanowczych czynów. Zamachnął się więc laską, celując w nos osobnika trzymającego nóż. Primo, liczył, że ból i krwotok z rozbitego nosa zakłócą jego ataki. Secundo, jeśli na miejscu znajdują się inne osoby trzeźwo myślące, Gabriel da się poznać jako lider pacyfikacji burdy i tym samym zgodnie z prawidłami psychologii skupi wokół siebie innych odważnych i odpowiedzialnych.

- Uspokoić się natychmiast! Bo do kryminału pójdziecie! - krzyczał, okładając obu mężczyzn laską.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 12-11-2011 o 17:11.
JanPolak jest offline