Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2011, 19:42   #9
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Najemnik zupełnie nie pasował do tego miejsca. Wysoki, umięśniony i wytatuowany. Jego głowę zdobił jasnoblond irokez oraz broda spleciona w dwa warkoczyki. Ubrany był w czarną koszulkę, skórzaną kamizelkę, bojówki w kolorze khaki i wojskowe buty - wszystko to nieco zniszczone, postrzępione lub połatane. Po prawej stronie skórzanego pasa widniała pusta kabura.
Generalnie z takim wyglądem bardziej pasowałby do jakiejś mordowni, a nie szlacheckiego salonu. Jakim cudem tu trafił?

Otóż, Mathias Jorgensen był jednym z wielu awanturników, którzy przybyli na Pandemonium w poszukiwaniu bogactw i sławy. Wynajął sobie klitkę w barakach Pośredników i zwiedzał bary w Węźle, czekając aż znajdzie się dla niego jakieś zlecenie. Szczęście się do niego uśmiechnęło - ród Gilgarów poszukiwał ochroniarza dla ekipy wyruszającej na Pustkowia. Ponoć dziad głowy rodu zwariował i postanowił pozostać w swej rezydencji, mimo wszelkich niebezpieczeństw. Zapłata była całkiem sowita, więc przyjął propozycję pracy bez szemrania. Nie bez znaczenia był fakt, iż dostał cynk od znajomego, że oszalały dziad kryje w swym dworku sporo cennej technologii.

Nie zwrócił uwagi na nieprzestrzeganie zasad etykiety przez swych pracodawców - mało co go to obchodziło. Nawet się nie poczęstował podanymi napojami - wina nie lubił, do verbe jakoś się nie przekonał, a proponowanie mu wody narażało proponującego ją na drwiny ze strony najemnika. O ile nie była to sytuacja życia i śmierci, kiedy to liczyła się każda kropla (a zdarzyło mu się takich kilka, zdarzyło). Niezbyt dobrze czuł się w tym miejscu - nie lubił zbytniego przepychu. No i zabrano mu jego ukochany rewolwer. Całe szczęście, że nie ich nie przeszukiwali - miał ukryty mały pistolet, tak na wszelki wypadek. Bez broni czuł się taki... bezbronny. Nagi wręcz.

Niemalże parsknął śmiechem gdy ujrzał szlachciurę wjeżdżającego do pomieszczenia na wózku pchanym przez dwóch ledwo zipiących służących. Z wyścigu wrócili, czy jak? Oczywiście, nie dał tego po sobie poznać - jeno ledwie mu drgnął kącik ust. Z uwagą słuchał rozmów, notując w umyśle ważne informacje. Szarymi oczyma przyglądał się osobnikom z którym przyjdzie mu pracować - i, szczerze mówiąc, nie był zbyt zadowolony. Nie lubił ani klechów, ani obcych, ani szlachciców - tak się złożyło, że w skład ekipy wchodziły takie typy. Jedyną osobą do której nic nie miał był technik Gregory. Oczywiście, nie skreślał reszty - był ciekaw jak się sprawdzą w walce. Właśnie walki dotyczyć miało jego pytanie:
- Spodziewane są jakieś problemy po drodze lub na miejscu? Słyszałem pogłoski o stadach niebezpiecznych zwierząt czyhających na Pustkowiach. Wiadomo chociaż z czym będziemy mieć do czynienia?
 

Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 16-11-2011 o 22:36.
Wnerwik jest offline