Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2006, 10:56   #37
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Nick - Wyczulając słuch usłyszał za sobą stuknięcie pierwszych drzwi stojących im na drodze, głosy oburzenia i komentarze ludzi. Lupini szli przez następny przedział, gdy nagle doszedł jego uszu wyraźny gardłowy ryk. Nick już miał przejść do następnego przedziału, lecz wyprostował się patrząc wstecz pomiędzy głowami pasażerów. Jeden z mięśniaków idący przodem dopadł jakiegoś człowieka siedzącego i czytającego gazetę, poderwał go z łatwością w górę jak kukiełkę, chwytając za ubranie na piersi tak, że ich twarze niemal się dotknęły. Wyszczerzył do niego zęby w akcie niezrozumiałej radości. Jego pobratymcy opadli struchlałą ofiarę przytrzymując ją za ręce. Wśród ludzi zapadła grobowa cisza, wszyscy wstrzymali oddech jakby byli świadkami rozbrajania bomby. Nikt nawet nie drgnął by zainterweniować bądź sprzeciwić się słowem. Pociąg wjechał na kolejna stację jakby był zupełnie pusty, słychać było tylko pracę silnika, hydrauliki i klimatyzacji. Napastnicy bez słowa wyskoczyli z wagonu unosząc ze sobą ofiarę. – Może jednak nie jest… nie był to człowiek. – poprawił się w myślach Nick - Człowiek czy nie, ale dzisiaj wiele mu zawdzięczam.
Na stacji wsiedli kolejni pasażerowie i napięcie puściło. Powoli zaczęto prowadzić rozmowy.

Przez kilka następnych stacji Nick uważniej przyglądał się otoczeniu, aż w reszcie wysiadł pod samym teatrem przy Leicester Square. Dobył z kieszeni honorowaną kartę bezpłatnego wstępu dla członków Stowarzyszenia Art. for Art. (tzw. AfA), grupującego w swoich szeregach wszystkich członków klanu Toreador, pewną ilość członków innych klanów i kilku mocno związanych śmiertelnych. Przeszedł przez hol kierując się do buchającego przepychem wszystkich minionych epok foyer, gdzie licznie gromadzili się Toreadorzy i większość łakomych prestiżu krewniaków. Większość twarzy w dalszym ciągu była jeszcze dla niego obca, ale kilkunastu rozpoznawało go z wzajemnością, a jedna wyraźnie nawet oczekiwała go. Młoda kobieta o nie typowych dla angielek włosach kasztanowego koloru i soczystej jak marmur twarzy, lodowatej i pięknej zarazem, powitała go łagodnym uśmiechem. Jej atłasowa, błękitna suknia mocno podkreśliła wszelkie atuty jej doskonałej figury, gdy wykonawszy kilka wdzięcznych kroków zbliżyła się do niego.
- Pan Nick MacLee jak mniemam. – zagaiła podając mu dłoń. – Nasz drogi Andrew pomyślał nawet o tym by nie zabrakło Panu towarzystwa na ten wieczór. Jestem Nicole, przyjaciółka Sylwii.
- Sylwia… - zastanowił się w duchu Nick – no tak, dziewczyna Andrew.
 
Lorn jest offline