Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2011, 23:21   #110
Gratisowa kawka
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Robin czekał. Po przybyciu na miejsce jedynie obserwował reakcje Gordona i, to musiał przyznać, zaskoczyły go. Przed laty zazwyczaj było tak, że ktoś bez pardonu strzelał do ludzi - policja spisywała go na listę po prostu strzelających do ludzi, a nie herosów na skraju tolerancji. Sam, gdyby był policjantem, wyciągnąłby broń. Tego jednak nie zrobił. Nie miał prawa zrobić czegoś takiego. Poczekał jedynie na finał rozmowy i, gdy NightShadow się ulotnił, wyszedł z cienia aby stanąć na miejscu walki i się rozejrzeć. Niewiele, niestety, miał dowodów do zebrania - jedyni zdolni do ewentualnego przesłuchania nie żyli, tymczasem Croc wskoczył w kanały, utrudniając zdecydowanie ewentualną obławę. Trzeba było więc podejść do tego od innej strony
Podobnie jak Nighthadow został szybko zauwarzonył. Jednak tym razem nikt do niego nie celował. W końcu jego strój mówił co, nieco.
- Robin? - Zdziwił się komisarz. - Wyrosłeś chłopcze. Dotychczas byłeś na liście zaginionych, ale jak widzę trzymasz się całkiem dobrze.
- Czasy się zmieniają -
- Na gorsze. Za starych czasów bohterowie mieli zasady. Dziś... dziś mamy takich "mścieli" jak ten Nighshadow. Rozlewem krwi nie naprawi się świata.
- Bynajmniej - rzekł chłopak, oglądając się w kierunku w którym oddalił się mężczyzna, po czym powoli ruszył w kierunku studzienki. - Jakieś sugestie na temat tego co tu się wydarzyło?
Chciał zobaczyć co tu komisarz miał do powiedzenia, potem dać mu nieco do myślenia. Policja w Gotham nie powinna mu przeszkodzić, raczej pomóc, a w tym momencie każda pomoc się przyda.
- Na początku byłem przekonany że to pobojowisko gangów z udziałem kogoś o pokorju Mister Friza, o ile nie jego samego. Potem Nighshadow przyznał że to jego robata i "jego ludzi". Ale nie znleźmiśy niczego co świadczyło by że był tu Joker, ani Killer Croc. Żandych zabawek, ani łusek krokodyla, czy rozwalonych ścian. Jedynie część wygiętych piętow zbojeniowych i mniustwo kriw. Ktoś to tam wpadł raczej nie przeżył. Mamy też dwuch gość o odmorżeniach pierwszego i durgiego stopnia. Przeiweizono ich do Gotha General*. Troche łuske z różnej broni i oczywiście cztery trupy z pojedyńczymi dziurami z jakieś dziwnej broni. Do tego akurat przyznała się ta Nocna Puszka. To wszystko na razie.
Robin lekko kiwnął mu głową, dalej przyglądając się studzience kanalizacyjnej. Przy okazji się zamyślił - jeśli tamtych dwóch leżało w szpitalu... zrezygnował na chwilę obecną z odwiedzin w Lexcorp i postanowił wziąć po tym spotkaniu kurs na szpital. Zorientował się więc w najbliższych kryjówkach rozlokowanych po Gotham, po czym zrobił lekki krok w tył.
- Ten atak to była dywersja - rzekł wreszcie. - Radzę się przygotować, Gotham może czekać powtórka sprzed trzech lat.
Po tych słowach ulotnił się i skierował do najbliższej kryjówki. Akurat Gordon powinien... wiedzieć. Ech. Nie minęła dłuższa chwila a już pędził motocyklem w kierunku Gotham General, niechybnie przekraczając prędkość. Klasycznie dojechawszy postawił motor w bocznej uliczce przy szpitalu, po czym sprawdził w systemie komputerowym szpitala w jakim pokoju trzymano... odmrożonych. Wśród nich wybrał tego z najlżejszymi obrażeniami i już po chwili, sprawdziwszy czy aby znajdował się sam w sali szpitalnej, zaczaił się tam i cicho jak mysz wślizgnął się przez okno.
- Scenariusz jest taki - powiedział na powitanie. - Ja cię pytam, ty odpowiadasz grzecznie i szczerze. Stoi?
Drab w panice zaczął szukać przycisku wzyającego pielegniarkę. Po chwili jednak przyjrzał się młodemu bohaterowi i zaśmiał się paskudnie.
- Nie jesteś Gacek, tylko ten jego dzieciak. Co mi zrobisz ptaszyno? Zadziobiesz na śmierć?
- Nie muszę. Wystarczyłaby drobna interwencja gościa, który was porozstrzelał - rzekł Robin, podchodząc do łóżka. Zerknął na kroplówkę i kontynuował:
- Jeśli zresztą masz dość działających szarych komórek, wiesz, że możesz sobie co najwyżej zaszkodzić, milcząc w tym momencie. Więc?
Uśmiech zniknął z twarzy przestępcy na wspomienie trupów. Przez moment zastanawiał się nad swoimi szansami po czym powiedział.
- Wiesz co ze mną zrobi Joker? Wolę już kulę w klatę jak reszta.
- Nawet ja znam sposoby abyś błagał o kulę między oczy, ale jego tu nie ma i krycie go w tym momencie nic ci nie da.
Zerknął w tym momencie ponownie na kroplówkę. Miał jednak opory przed stosowaniem technik typowych dla Batmana... w szczególności w szpitalach.
- Bądź więc rozsądny póki masz okazję. I mów.
Kolejna chwila wachania i...
- Wal się.
Robin westchnął ciężko i podszedł do kroplówki, przy okazji też znalazł się tak blisko mężczyzny aby mu zasłonić usta. Drugą ręką chwycił rurkę od kroplówki.
- Straciłeś okazję - rzekł ostro i ścisnął rurkę. Mężczyzna mógł poczuć w ręku ból porównywalny mniej więcej z wrażeniem odrywania jej.
- Ustalmy fakty. Ja mam dużo czasu, ty jesteś uwiązany do łóżka a ten szpital daje mi mnóstwo możliwości. Więc proszę, odmawiaj, dawaj mi kolejne okazje do udawania Batmana. Współpracujesz czy kontynuujemy?
Czekał aż kiwnie lub pokręci głową.
Mężczyzna rozpaczliwe walczył by wyrwać ręce ze skażanych pasów, ale na nie wiele się to zdało. Widać było że powoli zaczyna panikować. Potrząsnął głową, a w oczach miał błaganie o litość.
- To teraz mów co wiesz - powiedział, odsłaniając mu usta, przygotowany jednak na to aby je zasłonić ponownie gdyby gość zdecydował, że to odpowiednia pora aby wrzasnąć jak opętany.
- Wiem... nie wiele - wyjąkął przestępca. - Ale słyszałem jak... jak Joker mówił ze swoim szefem przez telefon. Że będzie miał metaludzi do ekprezymetów z Otchłanią. Nam kazano strzelać tak by zranić, ale nie zabić. Nie wiem o co chodzi z tą cała Otchłanią, ale Joker nie był zadowolony z tego że musi się powstrzymać.
Puścił rurkę od kroplówki, mężczyzna mógł się więc zrelaksować, przynajmniej na chwilę.
- Dla twojego dobra mam nadzieję, że to wszystko - rzekł, stojąc nad nim. - Jak nie, to wrócę.
Gość miał niesamowicie słabą siłę woli. Tim jednak, skorzystawszy, nie narzekał za bardzo a jedynie z lekka sobie wyrzucał w myślach, że z miejsca musiał się do czegoś takiego posunąć. No dobrze. Oznaczało to jednak tyle, co potrzebę sprawdzenia notatek. Westchnąwszy cicho, ulotnił się tak samo cicho jak i przybył aby odwiedzić następne miejsce. Tym razem udał się prosto do domu NightShadowa. Nie musiał sprawdzać współrzędnych, wiedział gdzie to jest. Motocyklem zajęło mu to nie więcej niż kilka minut, zaparkował motor przed bramą i, rozejrzzawszy się, wślizgnął się przez płot. Potem podszedł do drzwi i kulturalnie zadzwonił, opierając się o framugę.
 
__________________
- You're my Robin. Always will be.
- And you'll always be my clone boy.

TT #92
Gratisowa kawka jest offline