- Czekać i modlić się?! - rzuciła Rachel z oburzeniem. - Was, ludzie, naprawdę popierdoliło! Macie zamiar tutaj czekać na pewną śmierć? Proszę bardzo, ale nie wciągajcie w to mnie i tych dzieci! Te pieprzone śmigłowce to nasz jedyny ratunek, więc ruszcie się, albo zejdźcie mi z drogi - wycedziła, mierząc się na spojrzenia z ratownikiem i kierowcą autobusu.
Plan był taki, by wydostać się chociaż na hol, tam zebrać resztę ocalałych i pędzić co tchu w kierunku śmigłowców. W końcu był z nimi policjant, miał krótkofalówkę, więc też miał jakąś łączność ze światem. Gdyby wyjście na zewnątrz nie grało roli, to najważniejszym byłoby wtedy zebrać się w jedną grupę z resztą ludzi z basenu. A jeśli ratownik, szatniarz bądź kierowca będą utrudniali Rachel działanie, zawsze jest pistolet, którego w takiej sytuacji użyje bez wahania.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |