Niziołek piął się coraz wyżej i wyżej. Ktoś oglądający jego wyczyn mógłby powiedzieć, że idzie mu to aż za łatwo. Nie wiedział jednak co przeżywa Nevis. Czuł, że zostało jeszcze kilkanaście metrów, gdyby nie deszcz na pewno widziałby już szczyt. Ale nie miał już sił...
Wlazł na jedną z kondygnacji, gdzie mógł usiąść i odpocząć. Nie na długo, złapał tylko oddech i zaczął planować dalszą wspinaczkę.
- Tak to jest to! - krzyknął.
Wiedział, że da radę. Musi dać! Zdjął z siebie plecak, płaszcz i czerwony kubraczek. Zrzucił wszystko w dół, na plac pod katedrą.
Po wykonaniu zadania będę musiał stąd przecież zejść. Wtedy wezmę swoje rzeczy.
I zaczął się wspinać dalej. Było mu lżej, dużo lżej. Plecak i odzienie zwierzchnie ważyły sporo, zwłaszcza jeśli dodamy że były przesiąknięte wodą. Każdy przecież wie, jak bardzo przybiera na wadze mokry materiał.
Wspinając się jeszcze, Nevis wyobrażał sobie to co za chwilę zobaczy. Krajobraz z takiego szczytu musi być przepiękny. Może nawet dotknę chmury!