Wklejam post cohena
Karczma
Nawiedzone własnymi refleksjami, jak również pod wpływem słów Conora, krasnoludy powoli zaczęły zbierać się do zakończenia gry.
Widząc, że rozgrywka wygasa, a w zamian nie rozkręca się bijatyka, tłumek otaczający stół graczy począł się szybkim tempie rozpraszać i wkrótce stanowili go jedynie najbardziej naiwni. Bądź autentyczni kibice gry w kości.
To oznaczało również ostatnią szansę dla Gerfyna i Morvena na jakąkolwiek formę związania się z tą bandą. Oczywiście, jeśli chcieli. Równie dobrze mogli zostać i kontynuować grę kośćmi barda.
Conor
W porównaniu do Novigradu, Yspaden było kompletnym zadupiem. No, ale z bodaj największym miastem na północ od Gór Amell trudno było konkurować.
Całkowicie drewniana zabudowa robiła wrażenie prowizorycznej i tandetnej, aż dziw, że byle wichura nie rozwaliła tego kurnika w piździec już dawno temu.
Niemniej, gdy uważniej przyjrzał się budynkom, dostrzegł, że muszą stać już od wielu lat, sądząc po stanie drewna. A i najwyraźniej nie straciły na tym solidności, skoro nadal stały.
Niemniej brak jakiejkolwiek formy chodnika z pewnością będzie prawdziwą zmorą dla kogoś, kto w rynsztoku się rodził, w rynsztoku wyrósł i najprawdopodobniej w jakimś rynsztoku zakończy żywot.
Thjodmar
- Ej ty! – usłyszał pirat z jednego z mijanych zaułków, z którego wyłonił się przygarbiony, zarośnięty mężczyzna o wyglądzie totalnego menela. I takim zapachem, który gdy dotarł do jego nozdrzy, ponownie wywołał u Thjodmara torsje. – Słyszałżem, żeś o Wydrwikufla pytoł. Ja go znom. Brzeknij nieco grosza, to cie do niego poprowadzem.
Kurt
W końcu, przy zachowaniu niezbędnych, acz spowalniających środków ostrożności, udało mu się umiejscowić źródło hałasu. Znajdowało się za zamkniętymi drzwiami w głębi mieszkania, po lewej stronie. Na przeciwnym końcu tej ściany były drugie drzwi, ale nie sądził, by prowadziły do jednego pomieszczenia.
Tymczasem dźwięk powtórzył się. Duwkrotnie.
. |