Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2011, 22:10   #183
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Nie pamiętał go ze spotkania z Andarasem, zatem raczej nie należał do jego najbliższego otoczenia. Zresztą postawa ciała, ręce i ogólna postura raczej wskazywał iż musiał być on członkiem załogi pechowego okrętu. I raczej nie oficerem. Endymion miał nadzieję, że tak jak los go złączył z nim tak go rozłączy i jedynym co ich będzie łączyło to przygoda na morzu. Więc o nic nie pytał aby też nie zostać zapytanym, nie miał ochoty na nie wygodne pytania, choć odniósł wrażenie, że wtedy na morzu gdy gramolił się na łódkę ten go poznał. A może to umęczony umysł go zwiódł, tymczasem Salah przewrócił się na piaszczystym brzegu, będąc jeszcze po kostki w wodzie. Obrócił się na plecy, obmywany jeszcze falami przyboju i ściskając w rozłożonych szeroko rękach garści mokrego piasku zaśmiał się chrapliwie

- Udało się... - wychrypiał.

- Tak – odparł Endymion wyławiając głos wśród fal, po czym dodał – żyjemy … jeszcze.

Pomału wstał, był potwornie zmęczony, każdy kolejny krok okupiony był niemałym wysiłkiem. Obolałe mięśnie domagały się rozruszania. Mimo tego wiedział, że nie ma czasu do stracenia, są zmęczeni, głodni i odwodnieni i z każdą następną chwilą będzie tylko gorzej. Toteż mimo bólu, odczuwalnego w całym ciel, głodu i zmęczenia wiedział, że trzeba działać. Świadomość faktu iż czas nie jest teraz ich sprzymierzeńcem kazała strażnikowi działać. Sztuka przeżycia w takich warunkach nie jest łatwa, lecz jest kilka zasad, które czynią to znacznie łatwiejszym i Endymion dobrze o tym wiedział.

- Trzeba poszukać jakiegoś schronienia na noc i suchego drewna na ognisko, zajmiesz się tym – powiedział Endymion podchodząc do Salaha i podając mu dłoń aby pomóc mu wstać – ja przeszukam to co wyrzuciło morze i poszukam czegoś do zjedzenia.

Salah poleżał jeszcze chwilę wpatrując się w stojącego nad nim strażnika. Uśmiech szybko spełzł z jego twarzy, zastąpiony na powrót, bardziej pasującym do jego łysej czaszki nijakim grymasem. Chwycił dłoń strażnika, i podciągając się na niej, wstał na nogi. Otrzepał się z oblepiającego go mokrego piasku, rozejrzał po okolicy.

- Ci też nie mieli farta... - skwitował sucho dostrzegając wyrzucone na brzeg ciała.

- Ni chybi, ten sam sztorm co nas wytarmosił. Ale chyba żaden z naszych pozostałych statków e? - zapytał Salah trącając nogą drobny drewniany odłamek, który utkwił w plaży.

- Nie - odparł strażnik - żaden z naszych, miejmy nadzieję, że nasi mieli więcej szczęścia. My żeby pozostać przy życiu musimy teraz działać, schronienie, woda i coś do zjedzenia to jest teraz najważniejsze.

- Kto w ogóle wymyślił takie mackowate potwory - zastanawiał się na głos Salah...Skąd to się bierze?

Endymion powoli ruszył przesz plażę, szukając wszystkiego co może się przydać, lina, oręż, może jakaś butelka się znajdzie, jednym słowem wszystko co może być pomocne w przetrwaniu i zastawieniu pułapki na coś co da się zjeść. Jednocześnie zastanawiał się czy ktoś przeżył z okrętu, którego dziób wystawał z wody. Tak więc idąc przez plażę wypatrywał śladów na piasku poza linią przypływu mając nadzieją, że może wzburzone fale jeszcze kogoś żywego wyrzuciły na brzeg. Piaszczysta plaża usiana była szczątkami okrętu jak i jego załogi i pasażerów. Przy jednym z sinych trupów z wydłubanymi oczami wokół, których gromadziły się tabuny tłustych much znalazł sztylet, sakiewkę z miedziakami, mała okrągła drewniana tarcza. Kolejne ciała przynosiły nowe znaleziska. Przy innych zwłokach rozsianych wzdłuż linii brzegu znalazł zwykły, prosty miecz w pochwie przypięty u pasa, sakiewka a niej kilkanaście miedziaków i kilka srebrników, nóż, rękawice, jeden gondorski hełm. W piachu na plaży było sporo namoczonych lin okrętowych, które były bardzo grube i wytrzymałe, dużo drewna ale wszystko mokre, włócznia, zaplątana w deskach zwykła lina o długości na oko około 100 stóp. I to właśnie te linę, miecz, włócznię i drewnianą tarczę postanowił zabrać ze sobą. Endymion przemierzając plażę dostrzegł na lewym urwisku duże gniazdo ptasie. Aż na chwilę przystanął. Gniazdo było przeogromne, zastanawiał się jaki ptaki wiją tak pokaźne gniazda.

Następną rzeczą, którą chciał zrobić Endymion było to wdrapanie się na zielony pagórek z którego miał nadzieję zobaczyć jak wygląda najbliższa okolica. Był to łagodne zbocze na które poszedł również Salah, tylko, że Endymion był bliżej lewej części plaży niedaleko olbrzymiego gniazda zawieszonego na ścianie urwiska mniej więcej w połowie wysokości. Wcześniej wspomniane gniazdo miało średnicę około dziesięciu stóp i wysokie na długość przeciętnego człowieka. Miał nadzieję, że wśród traw znajdzie królicze norki, gniazda z jajkami, tu zresztą się nie pomylił, lub cokolwiek innego co będzie jadalne. I da się złapać. Nie łudził się, że mają tyle szczęścia aby dostrzegł ślady zamieszkania tego terenu. Bo jeśli tak by było miejscowi już by przeczesywali plażę w poszukiwaniu łupów wyrzuconych przez morze.

Na plaży nie było śladów innych ludzi na plaży. Idąc brzegiem Endymion zobaczył jednak małą ścieżkę, która po zbadaniu okazała się być wydeptana przez małe zwierzątko może zając, albo przerośniętą wiewiórkę. Tym tropem doszedł na szczyt wzniesienia. Przed nim rozpościerała się równina. Za nią rósł las. Ścieżka wiła się w linii prostej przez płaskowyż w stronę lasu nad którym unosiła się mgła. Po prawej stronie w oddali widać było kamienny krąg, jakby wbite w ziemię na sztorc głazy. Przed Endymionem rozpościerała się druga strona wyspy. Na lewo od lasu dostrzegł linię brzegu. Tam plaża była szersza i gołym okiem było widać, że większość trupów jak i również szczątków okrętu woda wyrzuciła właśnie tam. W dole urwiska, pomiędzy głazami pływały rekiny rozszarpując dryfujące ciała. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu trawie zobaczył zaschnięte krople krwi, a w trawie odciśnięte ślady stóp. Dwie osoby tędy szły niedawno a jedna z nich utykała. Trop prowadził w stronę kamiennego kręgu. Stamtąd trop wiódł wprost ku czarnym ruinom na wpół zawalonej, okrągłej latarni, z której został tylko pierwszy poziom. Wysoki na około dwadzieścia stóp.

Endymion pochylił się nad śladami, które dostrzegł w trawie aby się im lepiej przyjrzeć.

- Tu są jakieś ślady - Jednocześnie dał znak ręką Salahowi aby ten podbiegł do niego.

Salah niespiesznie podszedł do strażnika
- Wody za bardzo nie widać, ale są lasy, znaczy, że ziemia wilgotna, z pragnienia nie powinniśmy umrzeć.

- Dwie osoby, bez wątpienia jedna ranna, poszli w tamtym kierunku - wskazał ręką strażnik po czym dodał - wolisz miecz czy włócznię? Znalazłem trochę broni na plaży, zapuszczając się w nieznany teren warto być przygotowanym na różne niespodzianki.

- Wezmę miecz... - wybrał Salah - Jeśli to ludzkie ślady, to warto ich odnaleźć, może to rozbitkowie z któregoś z naszych okrętów.

-Też tak myślę - odparł Endymion - chodzimy.

- To co? Idziemy tam? - Salah wskazał w stronę straszących samotnie ruin.

- Tak – potwierdził Endymion

Mężczyźni zbliżali się powoli w stronę ruin i kiedy byli już bardzo blisko dobiegł ich krzyk ze środka:

- Ratunku! - Finluin wyłonił się z wnętrza ruin. Stał przez chwilę zaskoczony, a potem się otrząsł i rzekł:
- Dorin - wskazał palcem ruiny - porwany przez olbrzymiego pająka! Sam nie dam rady go pokonać!

- To ty - wręcz wykrzyknął -....Co....jaki pająk - zdziwienie i niedowierzanie malowało się na twarzy Endymiona gdy podbiegał do elfa. Takiego spotkania się nie spodziewał.
 

Ostatnio edytowane przez ThRIAU : 14-11-2011 o 21:01.
ThRIAU jest offline