Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2011, 22:50   #12
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Molly gibko zeskoczyła z konia i pomaszerowała do wywieszonego na ścianie budynku listu gończego.
- Hej brzydalu - zatrzymała się krok przez wymalowaną gębą i wyciągnęła rewolwery. Spluwy zatańczyły w jej rękach jak zawodowe baletnice i zostały wycelowane w facjatę z dziecięcą wręcz manierą. - Bam, bam, bam... - szepnęła Molly i parsknęła śmiechem. - Pięć tysięcy, co? Musiałeś zdrowo nabroić bandido!
Blondyneczka zmrużyła oczy i wydukała na głos sylabami:
- Ciii-scooo-kid. Pięć tysięcy za pooo-jmaaa-nie lub truuuu-pa człoo-wieee-ka, któóoo-ry zra-zra... oh szlag, zraaaa-bował! zrabował pony eeeexpresss w El Paso. Tak, w El Paso.
Szybko można się było zorientować, że czytanie nie jest mocną stroną Molly O’Malley i chyba nawet spociła się z wysiłku próbując rozszyfrować wiadomość z plakatu.
- Nie wiem jak wam moi drodzy, ale mnie zdecydowanie przydałaby się taka kasa - wskoczyła na grzbiet swojej kobyły i przycisnęła jej boki obcasami kowbojek. - Jak już ją będę miała to w pierwszym rzędzie kupię sobie porządnego konia - mruknęła w końskie ucho. - Tak, do ciebie mówię tchórzliwa szkapo. A później pozwolę przerobić cię na salami i będę się tą kiełbasą opychać, słyszysz?
Wałach opuścił łeb i zastrzygł uszami po czym nonszalancko odwrócił pysk w drugą stronę i prasknął przeciągle, a kto wie, może nawet lekceważąco. Zadziorna kobyła.

Saloon wyglądał przeciętnie ale wydawał się miłą odskocznią od nocowania pod gołym niebem. Molly zamarzyła się kąpiel i domowe żarcie. Przywiązała tchórza do koniowiązu i wkroczyła do lokalnego przybytku swoim zwyczajowym, męskim i lekko rozbujanym krokiem.
Właściciel i barman w jednej osobie podał im kwotę za zakwaterowanie i na szczęście nie okazała się wygórowana.
- Biorę - Molly wysupłała z kieszeni pojedynczego dolca i rzuciła na kontuar uśmiechając się nawet zalotnie do mężczyzny. A kiedy kobieta uśmiecha się zalotnie to oczywiście ma to ukryte dno i tak też było tym razem. - Myśli pan, panie Richardson, że w cenie dostałabym ciepłą kąpiel w pianie?
Molly usiadła na wysokim stołku i zdjęła kapelusz.
- I oczywiście z chęcią się napiję sir. Poproszę szklaneczkę whiskey. I rzeczoną zupę - błysnęła białymi ząbkami w ładniutkim uśmiechu. - “Sleep and Soup”, nie? Poproszę full service.

- Robi się. - barman przetarł ścierką blat.
Wystawił szkło i nalał setkę whisky.
Na schodach pojawiła się ładna dziewczyna.

- Missy, niech Wesley i George zajmą się końmi gości. - powiedział Winslow do panienki. - Pierwszy na koszt baru. - uśmiechnął się szczerze, choć wyszło mu krzywo przez ubytki, które częściowo deformowały mu górną szczękę, przez co warga zapadała się jak u staruszka bez protezy. - I przygotuj pokój z balią dla pani.

Brunetka o kręconych w loki włosach zalotnym spojrzeniem omiotła mężczyzn, skinęła głową i znikła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.

- Do naszych gorących źródełek państwo zawitali? - zapytał Richardson patrząc po wszystkich. - Ile pokoi mamy przygotować jeszcze? Dla panienki osobny? - zwrócił się do Lulu przyglądając się jej jakby szperał w pamięci.

Molly pochyliła się nad szklaneczką i poklepała stołek obok siebie:
- Siadaj Kris - wyszczerzyła się do kompana po czym podsunęła mu pod nos darmową whiskey. - Patrz... - gestem wskazała na Lulu dosiadającą się do pokerzysty. - A córy Koryntu zawsze w gotowości do pracy... - stuknęła szkłem o szklaneczkę Krisa i wywaliła do dna. - Zajmij pokój obok mojego. No chyba, że bierzemy jeden z dwoma wyrami? Z ceny pewnie nie zejdą ale może będzie bezpieczniej, nie?

W tym czasie rozgadał się kto inny i Molly chcąc nie chcąc przeniosła tam wzrok.
- Eh te młodzi doświadczenia fachowego docenić już nie potrafią, kurwa mać... - deputowany staruszek siedzący obok chlupnął zawartość szklaneczki i z brzękiem odstawił puste szkło na blacie. - Pojechali. Beze mnie. Za Gangiem O’Hulligana psia mać. Hopkins kołek... Yankee Doodle od siedmiu boleści... Jak to jest Richardson, że Tom tak szybko dał mu się przekonać? Jeszcze bym im pokazał wszystkim! - pokiwał siwą głową patrząc w lustro zwieszone za barem.

- Szeryfie - Molly złapała szklaneczkę i dosiadła się do dziadunia. - Mówi pan, że ta banda konnych pojechała na gang? Kto to ten O’Hulligan? Widzieliśmy plakat na głównej ulicy ale tam chodziło o niejakiego Cisco Kida. Za tego O’Hulligana też nagroda jest?

- Carl Bedfellow - zagrzmiał staruszek dumnie wypinając piers. - deputowany szeryfa. - dodał kiwając potakująco głową. - Panienka widziała O’Hulligana na ulicy głównej? - tym razem zagrzmiał głośniej z przejęciem przystawiając róg do lewego ucha, który wisiał mu u pasa, od strony gdzie siedziała Molly.

- Niech wybaczy mu panienka, “Old Man” nie dosłyszy. - wtrącił się dyskretnie Winslow dolewając staruszkowi Whisky i kręcąc głową. - O’Hulligan z braćmi od dawna szaleje w okolicy. Dołączył do niego ten Cisco Kid, którego tropem z kolei szeryf Hopkins przybył. Z naszym szeryfem Tomem Buckhalterem i trzema deputowanymi stworzyli posse. Dwie godziny temu ruszyli ścigać ten gang. Prawdziwe utrapienie okolicy. Zwłaszcza Hot Springs. My płacimy $300 za Billiego “Gun” O’Hulligana. Za każdego członka gangu $150. A jest ich czterech jeszcze. Horace Carpenter, Ned “Nose” Parker, Jakob “Fatty” Kroger i czerwony Samuel “Two Eyes”. No i ten Sico Kid. - pokiwał ze skwaszoną miną. Za tego z Texasu to płacą aż pięć patyków. - dodał. - Do posse prawie wszystkie chłopy z miasta się zaciągły. Bo to niezła sumka.

- A mają cynk? Znaczy gdzie ich szukać? Skoro się już w tyle chłopa zebrali to chyba wiedzą dokąd jadą i raczej się nie szwendają po prostu po okolicy licząc na farta, że na bandidos wpadną?

- Ta. Mają. A było to ni mniej ni więcej tak. - Richardson gaduła zaczął opowieść. - Jakiś czas temu telegram przyszedł z placówki targowej niedaleko rezerwatu, że jej właściciel pochwycił cały gang O’Hulligana. Poznał ich z listów gończych. Rozpoznał. I pojąc spił nieświadomych tego bandziorów. Potem związał wszystkich i z dwoma synami na wóz załadował telegram wysławszy do Hot Springs, że jest w drodze ku nam. Zebrać nagrodę i odstawić O’Hulligana. Pech chciał, że w drodze, niedaleko Hot Springs gang zdołał się uwolnić. Handlowiec zginął wraz z jednym synem. Drugi zdołał w strzelaninie uciec na koniu. Leży ranny na górze. - zadarł głowę do góry. - Dotarł tutaj dzisiaj w południe, kiedy w mieście był już Hopkins ścigający Sico Kida. Ponoć to właśnie ten Teksańczyk pomógł gangowi O’Hulligana kiedy powiązani jak barany jechali na wozie. Na stryczek. Ot i cała historia. - westchnął zakładając ręce na piersi. - Gdyby nie to drzewo - zastukał w podłogę protezą. - to bym razem z posse teraz jechał i ja...

- Czyli wiedzą gdzie jechać czy nie? - Molly straciła rachubę. - Skoro Sico kid uwolnił skazańców to równie dobrze mogą już być daleko stąd. Dokąd w zasadzie to posse jedzie? Będą ich tropić po śladach czy jak?

- Pojechali skąd chłopaczynę koń przywlókł. Ranny za dużo nie powiedział, ale z tego co zdążył nim odpłynął przed zabiegiem, to wynikło, że na południowym-wchodzie trza ich szukać. Placówka targowa niedaleko rezerwatu też była skąd jechali tutaj, to się wszystko układa... - wyjaśnił Richardson. - Jeszcze jednego? - zapytał podnosząc butelkę.

- Chyba na razie rzucę bety w pokoju i wezmę tą kąpiel jeśli pan pozwoli - Molly wstała nasuwając kapelusz na czoło. - Kobyłę tylko rozsiodłam i do stajni odstawię, nie? A później... można z tym rannym zagadać? Przytomny już?

- Moi chłopcy zajmą się końmi, przeczy przyniosą. Pierwszy od schodów - Richardson skinął głową ku balustradzie na piętrze. - Zaraz będzie ciepła woda. I zupa do pokoju. A młody... Lekarze kazali, żeby go nie męczyć. Chyba zresztą nieprzytomny jeszcze. - dodał licząc monety.

Molly przystanęła jeszcze przy Balorze.
- Szybko się z kąpielą uwinę. Woda się nie ufajda zanadto bo brudem jeszcze nie zarosłam. Jak chcesz to możesz wskoczyć po mnie do balii. No i mów co sądzisz. Znaczy o tym posse całym, nie? Możemy w tym spędzie ugrać parę dolców dla siebie?
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 13-11-2011 o 22:52.
liliel jest offline