Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2011, 22:51   #192
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
- Ah tak - pogłaskał się po gardle. - To faktycznie było bolesne. Ale to wasza wina. I nie będę wam jej odbierał.

Kobieta wydała zdławiony okrzyk słysząc pierwsze słowa obcego mężczyzny. Zaraz w tamtą stronę skierowała broń, ale kiedy spostrzegła, że ich rozmówca to ZiZi we własnej osobie jej ręka lekko zadrżała, chociaż Lenox nie opuściła broni.

- Nie wierzę - wykrztusiła - skurwysyn naprawdę pokumał się z demonem.

- Niezły bajer. – Filozof splunął z odrazą. – Wystarczy, że jest się dziwką demona i można dostać drugą szansę? Imponujące. Mam nadzieję, że podróż na drugą stronę nawróciła cię i stałeś się grzecznym chłopcem, co ZiZi?

Greg krążył po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło by mu pomóc w walce ze podnóżkiem demonów. <jak na korytarzu, jedynie bron improwizowana>

- Wina. Wina i kara. Skrucha i pokora, z jaką przyjmujemy swój własny los. Niektórzy … niektórzy z nas marzą o czymś więcej. O spotkaniu z kimś bliskim. Kimś, dla kogo jesteśmy w stanie złamać swoje własne zasady. O nowej społeczności, która daje nową szansę, bo stara zawiodła oczekiwania. Po co? Dlaczego? Powiedzcie mi, proszę?

- Cholera, będziesz się bawił teraz z nami. Mów, czego chcesz?


- Z prądem płynie tylko gówno. Jeżeli godzisz się na wszystko co ci wmawiają to nie różnisz się niczym od bydła. Nawet nie zauważysz kiedy zaprowadzą cię pod rzeźnie. Widzisz już jej szyld ZiZi? – lewą dłonią sięgnął po kawałek kątownika, który ostał się po przebudowie wnętrza. Chwycił go mocno, aż rana na ramieniu zapiekła, lecz gniew działał lepiej od środków przeciwbólowych. – Właśnie, nie mów, ze nagle zachciało ci się prowadzenia filozoficznych dyskusji. Czemu wciąż żyjemy?

- Dlaczego w ogóle żyjecie? - odpowiedział pytaniem, na pytanie. Nadal stal nieruchomy na rampie, wpatrując się w dwójkę więźniów spokojnym wzrokiem.

- Cóż, czy tak ważny jest sam powód? Każdy ma prawo do życia. Szkoda, że niektórzy tak kiepsko z niego korzystają. - Filozof zamierzył się kawałkiem metalu w ręku i rzucił nim w ZiZiego. Wątpił żeby mieli do czynienia z tą samą osoba. Z pomocą demonów czy nie, powrót do żywych wydawał się być nadal czymś nieosiągalnym. Początkowo dał się nabrać, ale z każdą minutą rozmowy nabierał coraz większych podejrzeń co do rozmówcy. To oni przybyli tutaj tajną drogą szefa gildii. Ten nie był w stanie przemknąć obok nich, a posiadanie kilku takich ścieżek prowadzących do jednego miejsca wydawało się Filozofowi dosyć mało prawdopodobne. Polityk zadał sobie podstawowe pytanie: czy mieli do czynienia z człowiekiem?
 
mataichi jest offline