Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2011, 11:51   #10
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Kącik ust księcia powędrował lekko ku górze, gdy ten usłyszał pytanie obuńskiego mistyka
- Zapewniam was, że gdybyśmy chcieli uprowadzić stamtąd mojego dziada siłą, to znaleźlibyśmy do tego innych ludzi. Wybraliśmy was ponieważ mamy nadzieję, że wasze umiejętności i autorytet pozwolą wam przemówić mu do rozumu. Poza tym, że jesteście specjalistami w waszych dziedzinach, jesteście też osobami z zewnątrz rodu. Może tacy wydadzą mu się bardziej godni zaufania od jego własnej rodziny? - dodał z goryczą.
- Co zaś tyczy się... zagrożeń. - książę popatrzył na wystraszoną księżną, która słysząc o bestiach w przejęciu zakryła usta dłonią, a potem z naganą na hardego najemnika, który do tego doprowadził. - Myślę, że nie ma powodu do obawy. Wysokie usytuowanie posesji powinno ochronić ją przed miejscowymi... zwierzętami, poza tym, w posiadłości stacjonowała też mała, uzbrojona grupa ochroniarzy, którzy przecież powinni poradzić sobie z miejscowymi szkodnikami. Co zaś tyczy się innych problemów. - książę rozłożył ręce - To Pandemonium, o zagrożeniach na zniszczonych ziemiach słyszeliście zapewne więcej niż my i lepiej jesteście w stanie rozróżnić, co z nich jest prawdą, a co jedynie bujdą nadmiernie przejętych uchodźców.
Po tej wypowiedzi książę dumnie wyprostował się w wózku, spoglądając porozumiewawczo na żonę.
- To chyba wszystko, co jesteśmy w stanie wam powiedzieć, jak widzicie, moi drodzy Państwo, jest w tym więcej domysłów i fałszywych tropów niż prawdziwej pomocy z naszej strony. Moglibyśmy konferować tak jeszcze długo, nasi bardziej oświeceni w tej materii doradcy zalecili nam jednak, by czym prędzej wysłać was w drogę. Ponoć nie są w stanie przewidzieć jak długo chwilowo łaskawa aura będzie jeszcze sprzyjać naszemu przedsięwzięciu. Nie chcemy przecież, by wasza misja zakończyła się jeszcze przed dotarciem na miejsce, prawda? Wiedzcie, że nasze serca i nadzieje są z wami, a ród Gilgar nadal jest bardziej niż w stanie wynagrodzić wam wasz bohaterski czyn.


***


Chwilę później wyprowadzono ich na tyły otoczonej wysokimi murami posiadłości. Tu już ciężko było zapomnieć o rzeczywistości przeludnionego miasta. Coraz to dochodził ich chrobot tłoczących się na ulicach pojazdów i gwar przeciskających się przez ciżbę, drących się niemiłosiernie mieszkańców. Przeszli przez tereny gęstych, zielonych ogrodów, lawirując między starymi, częstokroć nadkruszonymi już rzeźbami dawnych mistrzów, by w końcu wyjść na skromne pole lądowisk. Rozgrzany od słońca superbeton śmierdział od spalin i i silnikowych smarów. Minęli wysmukły, szlachecki jacht i skręcili w stronę stojącego na uboczu, toporniejszego wehikułu.


Mimo zaawansowanego wieku, którego nie udało się ukryć, skoczek wyglądał bardzo solidnie. Mathias od razu rozpoznał z czym miał do czynienia. Pilotować co prawda nie umiał, ale parę lat temu, w czasie kampanii przeciwko zbuntowanym ukarom na Kordeth dwa razy desantowano go z przedziału pasażerskiego prawie identycznego Jastrzębia. Gregory co prawda takich doświadczeń (póki co) nie miał, ale z zainteresowaniem przyjrzał się otwartemu włazowi silnika wehikułu, upewniając się, czy wszystko jest z nim w porządku.

- Jest piękny, nieprawdaż? - rozległ się za nimi serdeczny śmiech młodego mężczyzny.


- Jestem Rupert, kawaler domu Gilgar i kadet Przewoźników, Sir, miło mi was poznać - zwrócił się bezpośrednio do młodego Hawkwooda. - Cieszę się, że przybyliście w porę, miałem nadzieję, że ruszymy nim pogorszy nam się pogoda, wszak latanie według instrumentów było dopiero na ostatnich stronach instrukcji, gdzie mimo usilnych starań nadal nie udało mi się dotrzeć! - zaśmiał się perliście, szczerząc białe zęby. - Żart, żart, proszę za mną, wszystko będzie - chyba - dobrze, nie takimi ustrojstwami się latało!
Poprowadził ich ku szerokim przesuwanym drzwiom zdobiącym jeden z boków pojazdu.
- Uwaga na uchwyt na karabin - wrzasnął z tyłu, pomagając grupie wgramolić się do środka. - Jak widać, to cacuszko swego czasu służyło w jakichś siłach powietrznych, dla potrzeb rodu jednak niestety wymontowano wszystkie te wspaniałe siejące śmierć pukawki - skomentował z udawanym żalem. Sam usiadł w kabinie pilota, odpalając podzespoły skoczka. Już po chwili całe wnętrze zaczęło wibrować od rozkręcającego się śmigła, a na lądowisko wokół nich buchnęły spaliny.
- Worki są pod siedzeniami! - wrzasnął jeszcze z przodu, nim pojazd gwałtownie wyrwał do góry, momentalnie znikając w przestworzach.

Parę minut później niewyraźny zarys Węzła na dobre zniknął im z widoku. Pod nimi, aż po horyzont rozciągało się zwęglone cmentarzysko drzew. Wśród wypalonych drewnianych resztek gdzieniegdzie wirowały leniwie obłoki barwnych, toksycznych gazów. Zdziwienie wywołał dopiero liczny ludzki pochód brnący od strony Węzła w stronę głębszych Pustkowi.
- Idą do Katedry - zagaił z kokpitu Rupert - Nikt nie wie, czemu duchowni Ortodoksji niedawno zdecydowali się postawić swój przybytek akurat na środku tej piekielnej krainy. Ponoć miał być to symbol nadziei, ale ciężko mi w to uwierzyć, słyszałem za to inne, bardziej przemawiające do mnie plotki, a wy ojcze? Co o tym sądzicie? - zwrócił się do Blake'a - Może uchylicie nam rąbka tajemnicy? Po co aż tak poświęcać się dla Wszechstwórcy?

Na szczęście, gdy skoczek osiągnął już właściwy pułap i przyjął stały kurs wibracje w środku znacznie ustały i podróż nabrała nawet skromnych znamion luksusu.
- Można odpiąć pasy - oznajmił z kokpitu Rupert - Zalecam rozprostować trochę nogi i poszukać tematów do rozmowy, bo podróż do krótkich należeć nie będzie. Ja ze swojej strony z chęcią służę najświeższymi wieściami ze świata, wszak na to Pandemonium z pewnością niewiele takowych dociera. Słyszeliście, że w stolicy Cesarstwa ponoć widziano żywych umarłych, a ukarzy na Kordeth znów rozpoczęli powstanie w kopalniach? Zaprawdę w ludzkim dominium niemało się ostatnio dzieję!
 
Tadeus jest offline