Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2011, 12:59   #11
Artonius
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Marcus wraz z całą grupą ratunkową udał się na lądowisko. Co do inżyniera, duchownego i obuna nie miał żadnych zastrzeżeń, na pewno przydadzą się w grupie. Nie wiedział czego spodziewać się po najemniku, który już po wyglądzie wydawał się być porywczy i nie przestrzegać jakichkolwiek zasad. Być może najpierw strzelał, potem pytał. Jego pomoc na pewno przyda się w walce jednak czy nie będzie on jej niepotrzebnie prowokować? Rozmyślenia młodego szlachcica przerwał zgiełk miejski.

Uwagę Marcusa przykuł szlachecki jacht. Naiwny szlachcic pomyślał przez moment, że to tym cackiem polecą, popijając drinki w drodze. Stąd na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech, który chwilę później zniknął, kiedy grupa mijała luksusowy jacht, kierując się w stronę jakiegoś starego gruchota. Marcus ponownie poczuł się znieważony przez księcia inwalidę, co odzwierciedlał grymas na jego twarzy.

Zainteresowanie wehikułem czasu dało się poznać po Gregorym, który zaczął przyglądać się uważnie pojazdowi. Marcusowi nieco ulżyło. Przynajmniej jakiś inżynier potwierdzi zdatność tego… tego czegoś. Zdecydowanie był przyzwyczajony do wyższych standardów. Chwilę później poznali swojego pilota. Młody człowiek, a to co mu się chwali to, że wyróżnił szlachcica, zwracając się bezpośrednio do niego.
- Witaj, Rupercie. Jestem Marcus Hawkwood – przedstawił się młodemu pilotowi. Mina mu nieco skwaśniała, słuchając nie śmiesznych żarcików. Nie dość, że muszą lecieć kupą złomu to jeszcze niewiadomo czy pilot wie co robi. To będzie długa podróż. Bez drinków. Bez ładnych stewardess. Za to ze wstrząsami i komentarzami Ruperta.

Rupert wprowadził ich do środka. Marcus zajął pierwsze miejsce, które wydawało mu się stosunkowo bezpieczne i niezniszczone. Ledwo zdążył zapiąć się pasami przed odpaleniem maszyny. Pomimo silnych wibracji i trzęsienia wydawało się, że odpaliła bez problemu. Niedługo później wznieśli się w powietrze i polecieli.

Szlachcica zaciekawił widok pielgrzymów na zniszczonych terenach planety. Przez moment uważniej słuchał pilota-przewodnika. Rozpiął pasy na jego przyzwolenie.
- Zacząłeś coś mówić o katedrze na Pustkowiach. Cóż to za plotki, o których wspominałeś? Z jakich powodów duchowni mieliby postawić właśnie tam katedrę? –Zapytał zainteresowany, spoglądając to w kierunku kabiny pilota, to na duchownego Samina.
 
Artonius jest offline