Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2011, 19:37   #23
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Aoife zignorowała dziwaczne zjawisko. W końcu, wśród arystokratów dziwaków było na pęczki. Dopadła wykładanego szylkretem barku i z niezwykłą zdolnością zahaczającą o umiejętność spoglądania w przeszłość wybrała najdroższą flaszkę. Zasiadła przed zjawiskiem w portkach i dobrych kilka chwil piła w pełnym godności milczeniu. Potem wydobyła zza głębokiego dekoltu płócienny woreczek, z woreczka szczyptę cuchnącego, taniego tytoniu i bibułkę. Szybkimi, zręcznymi ruchami zmajstrowała wąskiego, eleganckiego papierosa i już po chwili obydwie kobiety siedziały naprzeciw siebie spowite kłębami dymu jak mgłą.
Aoife uśmiechnęła się nagle, usta odsłoniły białe, wąskie i dziwnie ostre zęby, był to uśmiech pikującej na ofiarę harpii. Pochyliła gwałtownie nad stołem i hojnie dolała Julii do kryształowej szklaneczki.
- Albo gusta starego robią się coraz bardziej skrzywione, albo jesteś tą tam... - Irlandka zastanowiła się chwilę, a potem wymówiła z pietyzmem - sufrażystką.

Julia całą krzątaninę znosiła z biernym zainteresowaniem. Siedziała umoszczona w wygodnym obitym aksamitem fotelu popijając whiskey, teraz zaś bez skrępowania czy zażenowania patrzyła rudowłosej prosto w dekolt. Kiedy po chwili uniosła wzrok, leniwie i z ociąganiem, zmrużyła oczy i przekrzywiła szyję jak kot, który pozwala podrapać się za uchem.

- I pomyśleć, że James obawiał się, że moja osoba wzbudzi wśród domowników zgorszenie - lady Darlington z emfazą pyknęła cygaro i wypuściła z ust foremne utkane z dymu kółeczka.

- Podejrzewałam, że lord Etherrington jest raczej typem nudziarza ale widząc tak egzotyczny kwiat jak pani... - podniosła szklaneczkę w geście toastu i pociągnęła solidny łyk - definitywnie muszę zwrócić staruszkowi honor. Może ta nieplanowana wizyta nie będzie aż tak monotonna. Najpierw znikający trup a teraz... tak bezprecedensowe towarzystwo.

Wlała w siebie zawartość szklanki osuszając ją do dna.
- Mów mi Julia.
Wydekoltowana Irlandka wsadziła papierosa w zęby, kieliszek przełożyła do lewej ręki, a prawą - wąską i zgrabną, ale pokrytą zgrubieniami i zniszczoną, z połamanymi, brudnymi paznokciami, wyciągnęła do arystokratki.
- Aoife. Przyszłaś się urżnąć na koszt gospodarzy? Nic nie jest takie żałosne jak samotnie pijąca kobieta... - Irlandka wybuchnęła śmiechem, głośnym i mocnym. - Mam dziś dobry dzień, wybawię cię z opresji - napełniła szklankę Julii i zapadła się w sofę, opierając długie nogi o smukłych kostkach o krawędź stołu. - Trup? Jaki trup? Etherington gustuje też w trupach? Tego się po starym nie spodziewałam... a spodziewałam się doprawdy... wszystkiego.

Julia uścisnęła dłoń Aoife. Stanowczo i po męsku.
- Trup w rzeczy samej - przytaknęła a oczy zaświeciły się jej z podekscytowania.
- Zmierzaliśmy wraz z Jamesem do Bath, nie planowałam wizyty u Etheringtonów ale wtedy... - zamilkła na chwilę. Nie miała ochoty rozwodzić się nad przyczynami kraksy. - Powiedzmy, że automobil wpadł w poślizg i wówczas pojawiła się ta rzesza... dżentelmenów wyszykowana jak na polowanie. Ponoć przybyli na ratunek tym z powozu. Wspominałam, że był tam powóz? - ściszyła głos. - Nie chciałabym popaść w dramaturgię ale po całej jego długości ciągnął się głęboki ślad. Jakby po... szponach. Ktoś musiał sobie zadać wiele trudu żeby wydłubać to scyzorykiem. Doprawdy wisielcze poczucie humoru - zaśmiała się, może odrobinę wymuszenie. - Ten biedak woźnica utknął pod automobilem i doktorek, jak on się nazywał? Ładna buzia i nienaganne maniery. W każdym razie doktorek musiał się zdrowo namęczyć bo ranny wyglądał nieciekawie. Zatamował chyba krwawienie i przywieźliśmy go tutaj. Mam nadzieję, że nie oskarżą mnie o nic. Najechałam na niego wprawdzie ale nieumyślnie. Cela w bristolskim areszcie jeszcze nie wywietrzała od zapachu moich perfum. Trafianie tam przez przypadek mnie nie bawi. Skandale preferuję wzbudzać z rozmysłem.
Julia podeszła do biurka i otwarłszy pudełko z cygarami podała jedno Irlandce.
- Spróbuj tego. To o wiele rozkoszniejsze niż tanie papierosy - wypowiedź zakończyła uśmiechem nieco zmysłowym a nieco prowokacyjnym.

Rozluźnioną twarz Irlandki ściął pogardliwy grymas.
- Nie wątpię. Glebę użyźniła krew kilku pokoleń niewolników. Wielkie dzięki. Wolę podłą turecką machorkę. Ściera gardło jak ług, ale przynajmniej nie śnią mi się po nocach czarne poharatane plecy.

W odpowiedzi Julia wzruszyła tylko ramionami i pociągnęła obficie ze szklaneczki. Również tym razem bursztynowy płyn zniknął co do kropli.
- A ty Aoife? Jak ktoś tak interesujący trafił na łono bogatych nadętych nudziarzy? Coś mi mówi, że w tej sytuacji nie chodzi o przypadek.

Aoife przymrużyła oczy i zignorowała Molly, machającą ostrzegawczo za plecami Julii. Była zmęczona, była daleko od domu, a alkohol grzał już przyjemnie ciało... do tego nie ufała staremu za grosz i wolała się zabezpieczyć na wypadek, gdyby uznał, że można sobie zapewnić spokój w inny sposób niż pieniądze. Julia, choć arystokratka i dziwaczka, zdawała się taką osobą, która potrafi narobić rabanu. I Aoife postanowiła zaufać przeczuciu. Własnemu, bo przecież nie Molly, która histeryzowała nawet przy podróży pociągiem.

- Przyjechałam przypomnieć staremu o jego grzechu. Widzę, że popełnił ich tyle, że ten konkretny mógł mu się zatrzeć w pomroce dziejów. Pilnuję więc jego dziurawej pamięci - Irlandka ujęła w palce falbankę przy dekolcie i pomachała nią do Julii. - Świetnie mi idzie, nie sądzisz?

- Wobec tego zemsta - usta panny Darlington rozciągnęły się w ociekającym słodyczą uśmiechu. - Cudowne doświadczenie. Muszę przyznać, że nieco ci zazdroszczę Aoife.

- Zemsta jest dla małych i słabych - parsknęła Irlandka. - Dla mężczyzn przede wszystkim, jakoś tak wychodzi... Nie. Jestem tu po to, by odebrać coś, co mi się należy po krwi, jak burkowi kawał kości od święta.

Julia odkręciła whiskey ale zawahała się przed nalaniem.
- Hmmm... chodź - po namyśle odstawiła butelkę na rzeźbioną konsolę, pochyliła się w fotelu i ujęła ciepłą dłoń Irlandki. Z oczu Julii biła ciekawość ale i jakaś trudna do zdefiniowania obietnica. - Jeśli ten wieczór ma być doprawdy wyjątkowy to czas zmienić trunki na coś bardziej... intensywnego. Tak się składa, że mam coś odpowiedniego w moim bagażu podręcznym. Na ten napój mówią zielona wróżka przypisując mu właściwości mistyczne. Jest bardzo popularny wśród paryskiej bohemy. Twierdzi się, że czasem dla tych, którzy go spożywają... wróżka rozchyla kurtyny czasu i pozwala zajrzeć w przeszłość a nawet w przyszłość. - Julia odgarnęła za ucho Aoife pojedynczy zbłąkany lok i obdarzyła ją przeciągłym, elektryzującym wręcz spojrzeniem. - Pozwól, że uczynię ci prezent płomiennowłosa Aoife. Zechciej towarzyszyć mi podczas tej podróży a ja... zobaczę dla ciebie to czego pragniesz. Tej nocy zaspokoję twoją ciekawość co do jednaj specyficznej sprawy. Dowolnej.Wystarczy, że wybierzesz - pochyliła się nad nią by ostatnie słowa szepnąć wprost do ucha. - Utoń ze mną w szmaragdowym morzu czasu i daj się ponieść falom ciekawości...

Irlandka podskoczyła nerwowo. Powodem nie były bynajmniej zabiegi Julii przy jej włosach. Powodem jak zwykle była cholerna Molly Malone, duchowy przewodnik i źródło siły podobno. Mniemane źródło mocy wszelakich zachłysnęło się spazmatycznie przy pierwszej wzmiance o wróżce, by za chwilę rozewrzeć gębę i zacząć krzyczeć. W rezultacie dalsza część przemowy Julii utonęła w histerycznym, wibrującym wrzasku wylatującym bez chwili przerwy zza różanych usteczek.

- Aaaaaaaa! Tuatha de Dannaaan! Mówiłam, że jest jakaś nienormalna! Aaaaaaaa! Uciekajmy!


Aoife zdjęła rękę Julii ze swojego ramienia.

- Aaaaaa! Zabiją nas! Zgwałcą i zjedzą! I zabiją jeszcze raz!

- Przepraszam na momencik - oznajmiła Aoife dziwnie lodowatym tonem. - Muszę się odlać.

Wstała gwałtownie i ruszyła ku wyjściu. W progu zatrzymała się i popatrzyła na Julię, jakby czekała, aż ta ruszy za nią. Jednak już po chwili obróciła się i wyszła do ogrodu. Wróciła po kwadransie , z czerwonymi wypiekami gniewu na policzkach, dossała się też od razu do butelki.

- Co z tą wróżką? - zapytała po kilku łykach. - To się pije? Też macie, kurwa, rozrywki w tych wyższych sferach. Nie umoczę gęby w niczym, co ma z nimi coś wspólnego. Urodziłam się na ziemi, po której chodził tak zwany, tfu, Piękny Lud. Spali w kurhanach na naszych polach. Porywali dzieci. Dorosłych zresztą też, tylko w innych celach. A czasem polowali na ludzi dla rozrywki. Tak mówią legendy mojego narodu. I - uprzedzając pytanie - wierzę w nie - zakończyło ostro. - Wszystkie.
 
Asenat jest offline