Pożegnawszy się z panią Twisleton, Roger ruszył odnieść z powrotem dr. Bennetowi sprzęt medyczny.
A zakończywszy to szlachetne zadanie, pożegnał się z obojgiem przebywających w środku osób i skierował kroki na górę. Do pokoi gości. Sir Attenborough był zaniepokojony zachowaniem Aishy.
Minął lustro umieszczone w przedpokoju. Spojrzał w nie.
Zaschnięta krew sprawiała, że wyglądał, co najmniej... upiornie.
Westchnął pod nosem. I skierował swe kroki do pokoju który mu przydzielono. Po czym obmył twarz i dłonie. Spojrzał na opatrunek. Kolejna blizna na jego ciele. Przesunął palcami po kilku długich bliznach równolegle przecinających bark. Pamiątka z Indii. Jedna z wielu pamiątek.
Przebrał się w kolejną koszulę i kamizelkę i poszedł do pokoju obok. Przy drzwiach warował biały półprzeźroczysty kotek. Jedna z wielu form Ravany. Bynajmniej nie najdziwniejszą.
Kot obrzucił swego “pana” protekcjonalnym spojrzeniem. Po czym skupił je na opatrunku.-
Jak zwykle masz szczęście. Zawsze znajdzie się jakaś ślicznotka by wylizać twe rany. W Indiach Aisha, a tu...-
-Mężatka.-wtrącił Roger.
-Mnie to nie powstrzymało przed porwaniem Sity.-fuknął kot.
-I jak to się dla ciebie skończyło?- spytał z ironicznym uśmieszkiem Roger. A biały widmowy kot zjeżył sierść.-
Ja ci tu z dobrą radą, a ty! Ot nie trzeba było tylko Sity porywać, ale też i Ramę przy okazji zabić.
-Czyli nie dość, że mam porwać kobietę, to jeszcze zabić męża? Wiesz, że to jest karalne na terenie tego kraju?-spytał wzdychając Roger. Wzruszył ramionami.- Zresztą, nie przybyłem tu nikogo porywać. Lepiej powiedz co z Aishą.-
-Ona śpi. Spokojnie i cicho. I nago, jak zazwyczaj.- Ravana był chyba jedynym kotem potrafiącym szczerzyć w lubieżnym uśmiechu.
-Czyli wszystko w porządku?-spytał Roger ignorując uwagi kota na temat nagości Aishy.
Taaak...teraz tak.- potwierdził Ravana, a Roger zdziwionym głosem dopytywał się.-Teraz?
-Przedtem nie mogłem tam wejść. Była bariera. Silna. Gdyby to że...-rozgadał się kot, ale Roger znów mu wtrącił się w słowa.-Jaka znów bariera?
-Mocna.- burknął Ravana i kontynuował wypowiedź.-
Próbowałem, przez godzinę zanim dostałem się do środka. A wtedy już było wszystko w porządku. Dziewczyna grzecznie i mocno spała.
-Coś w niej było prawda? Coś, co opuściło ją w tym domu. Coś co użyło jej jako środka transportu. Duch?- zaczął rozważać Roger, pocierając podbródek.
-Byt. Niekoniecznie duch, choć zapewne to właśnie.-potwierdził Ravana.
-Ale... Po co? -Roger potarł czoło rozglądając się dookoła.- Zostań tu. Pilnuj Aishy. Bez nadmiernego podglądania.
-Pffff... Nie ucz kota myszy łowić mądralo. To ja tu jestem guru, a ty tylko mój uczeń.- prychnął widmowy kocur.
-Niech ci będzie.- wzruszył ramionami Roger i skierował swe kroki na parter, do biblioteki. Duchy i Umbra były dla dyplomaty, tematyką w której słabo był zorientowany. Jego mistrz zginął przedwcześnie i wiele nauk Anglik znał dość powierzchownie. Biblioteka sir Etheringtona mogła zawierać historię okolicznych ziem i tej posiadłości. Być może opowieściach historycznych, znajdują się przesłanki co tego co spotkało Aishę... i jego.
Wspomnienia wizji, nadal wzbudzały ciarki na grzbiecie dyplomaty.