Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2011, 11:36   #195
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=EHDdR9lWfUI[/MEDIA]

Ciemno, że oko wykol. Jedynymi punktami odniesienia w zalanej czernią przestrzeni były migające lampki na pancerzu mecha.

Pierwsze sekundy kiedy zgasło światło Spook wykorzystała aby rzucić się w kierunku noży. Ciągle jeszcze miała przed oczami dokładne miejsce gdzie je rzuciła, miała skalkulowaną w głowie odległość i teraz zadziałał instynkt. Jeden błyskawiczny skok i dłonie szukały rękojeści w miejscu gdzie jeszcze przed sekundą widziały je jej oczy.
Spook zdawała sobie sprawę ze swojego beznadziejnego położenia. Była pozbawiona podstawowego ze zmysłów a podświadomie zakładała, że demonowi to nic a nic nie utrudni działania. Ba, raczej ułatwi.
Węch i słuch. Tyle jej pozostało. Od indianina cuchnęło krwią. Krwią i początkiem rozkładu co pozwalało jej umiejscowić go w tej cholernej atramentowej próżni. Apacz był zwinny i mogłaby mieć problemy z usłyszeniem jego kroków gdyby się ich nie spodziewała. Ale przecież się spodziewała. Co i tak nie poprawiało jej położenia.
Ruda przywarła plecami do mecha i zrobiła zastawę z noży.
- Nic ci nie przyjdzie po mojej śmierci - czerwone diody świecące gdzieś powyżej jej głową były jedynym źródłem światła. Nawet jeśli rozpraszały ciemności w sposób tak wątpliwy i nieznaczny to jednak mogły pomóc jej dostrzec choćby ruch cieni. - Może renegocjujemy tą umowę, co?

Smród rozszedł się po całym korytarzu. Jakby … Apacz rozlazł się na wszystkie strony. Dławił gardło, zatykał nos, powodował, że żołądek Spook o mało nie wywrócił się na zewnątrz. Czuła go wręcz fizycznie - jako lepką, przyklejającą się do ciała, smrodliwą mgłę. Mgłę, która tłumiła również odgłosy, jakby ktoś napchał Spook waty do uszu. Dotarło to do niej, że była całkowicie bezbronna.Na węch i słuch też nie za bardzo mogła liczyć w tym beznadziejnym starciu.

- Trzeba było zgodzić się wcześniej - wysyczał Apacz gdzieś obok niej.

- Indianin ci się już nie przyda - głos jej drżał i łamał się jak fałszywa melodia. Prawda była taka, że Spook była przerażona. Jeśli to był demon rozpaczy to musiał mieć przy rudej niezłą wyżerkę. Powinien właśnie dostawać metafizycznego orgazmu. - Trafisz na większe skupisko ludzi i rozwalą to gnijące ciało na kawałki. Ale mnie nie. Mnie wpuszczą na blok. Wilka pośród owce. Sam pomyśl. Możemy sobie pomóc.

- O tak - zaśmiał się głos za jej plecami. - Możemy. Więc … zgadzasz się na nasz zrodzony ze strachu i rozpaczy pakt? Przyjmujesz mnie w siebie? Nie widzisz już innego wyjścia. Cała nadzieja umarła. Jakież to … smaczne. Przypieczętujmy zatem nasze krwawe porozumienie.

- Poczekaj. Chcę znać szczegóły... Jeśli mam ci się oddać to zostaniesz już tylko ty? Jeśli mnie już tam nie będzie równie dobrze mogę zginąć. Wolałabym ustalić warunki. Żeby to była... fuzja. A nie wrogie przejęcie. Chcę autonomii. I korzyści. Ja dam coś tobie, ty dasz coś mnie.

- Ależ to jest fuzja - wyszpetał demon głosem Apacza. - Daje mi siłę. Daje moc, której nie rozumiesz.
- Co będę musiała dla ciebie zrobić? W zamian? - Spook była na granicy psychicznego wyczerpania. Ciągle się wahała. Chyba dlatego, że obawiała się odpowiedzi. Będzie musiała zabiijać dla niego. Czy to jest warte życia za wszelką cenę? Czy aż tak bardzo pragnęła uciec przed śmiercią aby wpuścić do siebie zło? - I jeśli to zrobię czy... później mnie opuścisz? Wyjdziesz ze mnie i zostawisz mnie w spokoju? Podaj twoje warunki. Ja chcę nietykalności. Później się ode mnie odpierdolisz, dobrze? I zostawisz moją duszę nietkniętą...

- Oczywiście - zachcichotał demon. - Zostawię cię wolną i nietkniętą. A czego oczekuję - krwi zrodzonej w rozpaczy i bólu. Aż urosnę w siłę.

Coś w jej wnętrzu nie dowierzało. To demon. Chytry i przebiegły. Do tego śmiał jej się w twarz.
Spook opadła na kolana drżąc jak w febrze. Dobrze, że chociaż pęcheż miała pusty bo w przciwnym razie zsikałaby się pod siebie.
- Ile? Podaj liczbę osób. Ilu mam dla ciebie zarżnąć nim dasz mi spokój? Ilu musi zapłacić za moje życie?

- Aż się najem - zaśmiał się szyderczo. - Teraz decyduj. Ofiara czy sługa!? Nie mam czasu na gierki!

Nie miał czasu... Prawdę mówiąc to przede wszystkim chciała teraz ugrać Spook. Gdyby tylko Strażnik już naprawił cholerną usterkę i włączył światło... Wtedy miałaby szanse. Ale teraz nie. Nie kiedy nie mogła dostrzec czubka własnego nosa.
Pomyślała o osobach z gangu, które znała. Ilu z nich będzie teraz musiała zabić? Przecież niektórych lubiła. Lolipop chociażby. Czy będzie musiała wypruć z niej flaki? Czy to wszystko jest tego warte? Dlaczego do cholery nie potrafiła odpuścić? Jesteś tchórzliwym ścierwem Spook! Daj się kurwa zabić i zachowaj w sobie tą resztkę... dobroci.
- Jedna osoba... - łzy puściły się ciurkiem po policzkach. Chude ramiona trzęsły się spazmatycznie a rozpacz osiągnęła apogeum. Nie dlatego, że tak bardzo teraz sobą pogardzała. Łamała właśnie wszystkie zasady jakie sobie ustanowiła na tym latającym grobowcu. Płakała dlatego, że zamiast niej samej miało umrzeć coś innego. Coś ważniejszego. Jej człowieczeństwo.
- Jedna osoba, którą ja wybiorę będzie miała nietykalność. Nie zabiję jej dla ciebie a ty jej nie ruszysz. Jeszcze nie wiem kogo będę chciała zachować przy życiu. Ale kiedy dam ci znać uszanujesz to. Chcę zachować tyle wolnej woli... Zgódź się albo mnie zabij.

- Ależ ty jesteś smakowita w tej swojej beznadziejnej próbie negocjacji. Jakaż smakowita. Jakaż … zrozpaczona. Wieszzzzz - zasyczał zimno. - Podoba mi się twoja propozycja. Bardzo.

Głos Spook był cienki i wątły jakby z tym ostatnim zdaniem właśnie żegnała się z życiem.
- Wobec tego niech się stanie...

- Opcja zabij bardzo mi pasuje ….

Spook podniosła się zaciskając palce na rękojeściach noży. Negocjacje poszły źle. Czas szykować się na śmierć. Jeśli tak to chociaż nie ułatwi mu sprawy.

 
liliel jest offline