Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2011, 12:34   #29
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Gra w kości nie szła Ragnarowi najlepiej. Po tylu piwach, paru kieliszkach wódki oraz odrobinie spirytusu brodaczowi czasem wydawało się, że rzucił właśnie dwoma zestawami kości. Dwa razy więcej znaczy dwa razy lepiej. Tak samo jak Helgunda i jej boskie, opasłe ciałko. Im więcej brodacz wypił tym większa, bardziej rozlewista była jego luba. To było coś. Choćby dla niej jednej był gotów jeszcze nie raz odwiedzić Novigrad...

Z czasem gra nie zadowalała już Storma ani Thjodmara. Cichociemny człowiek oraz pirat jeden po drugim opuścili przybytek zostawiając krasnoludów z nowopoznanym bardem. Na szczęście grę nieco rozkręcił sympatyczny Gerfyn kimkolwiek był.

- Witaj Gerfyn. Jam jest Ragnar Miszkun z wiekopomnych, niezdobytych szczytów Mahakamu. Akurat niedawno byliśmy w Novigradzie, ale nie szybko tam wrócimy. Tobie również tak radzę. Jest tam od zajebania zdrajców, zabójców i nawet takim spokojnym krasnoludom jak my... - tu Ragnar spojrzał na Ginnara. - życie udało im się zatruć. Zrobisz jak chcesz, ale lepiej zastanowić się nad tym na trzeźwo. Grajmy...

Towarzystwo krasnoludów nie było szczytem kurtuazji. Co chwile bekali, darli się aż w końcu z wielkim hukiem zakończyli grę. Przynajmniej Ragnar dał do zrozumienia, że już ma dość. Fala gazów, która z dynamiką pędzącego rydwanu wydostała się z jego odbytu nie pozostawiała wątpliwości co do podejrzeń, że nie tylko gaz mógł się tamtędy wydostać...

- O kurwa! Ginnar ja kończę. Chyba jebłem kleksa. Idę do wychodka sprawdzić i załatwić potrzebę. - chwilę po zatruciu powietrza z resztą nie dało tam się za bardzo wysiedzieć. - Spotkajmy się może za kwadrans przed karczmą co? Trzeba znaleźć tego kurwidołka zanim nam z mieściny się wyniesie... - z tymi słowy Miszkun ukłonem pożegnał obecnych przy stole i wyszedł.


Dla ciekawskich dodam, że w wychodku okazało się iż alarm był fałszywy. Ragnara gacie co prawda były z deczka upaprane, ale nie bardziej niż zwykle. Musiał w końcu odwiedzić jakąś pralnię. One po prostu kojarzyły mu się z golibrodą a co za tym idzie wolał się kąpać w strumieniach a rzeczy prać na przybrzeżnych kamieniach. Tak było bezpieczniej…
 
Lechu jest offline