Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2011, 12:53   #14
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Sadowiąc się na stołku Kris zdjął z głowy kapelusz i przeczesał zlepione potem włosy. Darmowa szklaneczka whisky to było to, czego potrzebowało jego gardło.
- Dasz sobie radę. – puścił oko do Molly na jej uwagę, że jeśli będą spać razem w pokoju, to będzie bezpieczniej.
- Prześpię się w stajni. Wolę mieć oko na Fomora. Po za tym wiesz, że nie czuję się dobrze pod dachem, ale co do kąpieli to chętnie skorzystam.
Kris miał rodzeństwo, więc mycie się w balii po kimś innym nie stanowiło dla niego problemu.

Siedział przy Molly nie bardzo mając ochotę rozmawiać, ale przysłuchiwał się uważnie.
- Szeryf i jego ludzie wyjechali z miasta. Z całym szacunkiem Panie Bedfellow, ale na Pańskich barkach spoczywa bezpieczeństwo miasta, a co będzie jak ta banda tu zawita? Po za tym skąd wiadomo, że ten chłopak nie jest podstawiony? Nie wiadomo, kto go postrzelił. Skoro zaś dotarł do miasta, to chyba rana nie była tak groźna. Macie Tu całkiem ładny bank. Jeśli Pan rozumie co mam na myśli. Ładny i prawie nie strzeżony. Warto by popytać tego chłopaka. - stwierdził sącząc darmową szklaneczkę whiskey.
- Panna O’Malley zna się trochę na ludziach i mogłaby go wybadać. Jeśli miasto byłoby chętne zapłacić za jej czas. - odwrócił się w stronę Molly puszczając do niej nieznacznie oko, tak by staruszek tego nie zauważył.
- Znamy handlowca i jego synów, bo od lat prowadzili placówkę u nas się zaopatrując często. - odpowiedział Richardson.
- Tak. - huknął Bedfellow. - Mamy ładny bar! A jak miło jest gry pianino gra! - staruszek potrząsł głową nad szklaneczką. - Toć siedzę i pilnuję przecież młody człowieku!
Kris podniósł szklankę w niemym salucie.
- Zatem Pańskie zdrowie Panie Bedfellow. Jeśli jednak Panowie pozwolicie … - skinął głową i zwrócił się do lepiej słyszącego barmana. - chciałbym zamienić z chłopakiem kilka słów, o ile rzecz jasna będzie to możliwe.
To nie była jego sprawa, ale w sumie i tak nie miał nic do robot, a 3,40 w kieszeni zachęcało go do rozmowy.
- Jak mówiłem, po zabiegu doktora, Will jest nieprzytomny. Jak się ocknie, to zawołam pana. - Winslow zapewnił. - Myśli pan, że szeryf z Hopkinsem mogli co przeoczyć? Chłopak mamrotał, to może jak dojdzie do siebie co i więcej powie. Czasu nie było to i nie czekali. - zasępił się.
- Warto sprawdzić, a tak przy okazji … - Kris wyciągnął z kieszeni pogniecioną fotografię i podał ją barmanowi. - Szukam tych ludzi. To Jacob i Jim Balorowie. Widział może ich Pan?
Spytał z ledwo wyczuwalną nadzieją w głosie.
Barman przyglądał się zdjęciu przez dłuższą chwilę przenosząc wzrok od fotografii do Krisa.
- Rodzina, hę? - zagadnął i nie czekając na odpowiedź rzucił. - Przykro mi. Nie widziałem.
Twarz Krisa skrzywiła się w smutnym uśmiechu, gdy zawiedziony nie wiadomo, który już raz, chował zdjęcie.
Potem gdy barman wycierał szkło, zmętniały mu oczy.
- I ja małżonkę moją utraciłem przed laty z dzieckiem. Wojna. Pod Gettysburgiem nogę straciłem jak z mnie kula armatnia pacnęła... - zanurzył się we wspomnieniach zaczynając reminiscencję słysząc wywód której Bedfellow odsunął się na bok odwracając bokiem przyciągając do siebie stojącą przed Richardsonem butelkę.
- I tylko Missy, którą to już widzieliście państwo, mi się została. Przygarnąłem sierotę i od lat ja swą córę chowam. - zakończył opowieść.
- Pod Gettysburgiem? - Balor nie mógł się powstrzymać od pytania. - Po stronie Unii, mam rację? A co do Missy, to bardzo ładna z niej Panna. Jeśli mogę tak zauważyć.
Balor lekko skłonił głowę w stronę dziewczyny.
- A jakże by inaczej? Piechota. - westchnął zawieszając się na barze. - Bardzo ładna. - Richardson zmierzył Balora podejrzliwie przenosząc wzrok od kowboja do przybranej córki, która posłała Teksańczykowi nieśmiały uśmiech. - Patrz dziecko, coby zupa się nie przypaliła! - zniecierpliwiony machnął ręką na zaplecze.
- Już zdjęta z pieca. - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- To zanieś chłopcom kolacje do stajni.
- Kiedy oni zawsze w kuchni jedzą? -
panienka zniknęła za drzwiami.
- Ot ładna i serce złote, ale uparta jak oślica... - mruknął Winslow.
Balor taktownie nie skomentował. Dopił whisky i zabrał się za zupę czekając na swoją kolejkę do balii.
 
Tom Atos jest offline