Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2011, 18:06   #186
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
-GŁUPCY! Policzę się z wami później! Pilujcie jamy póki nie zdecyduje co robić. - Cadarn krzyknął zdenerwowany do ludzi, którzy stali najbliżej miejsca, w którym Gondoryczk runął w przepaść. Stojący wojowie słowem się nie odezwali, jednak dwóch z nich spojrzało na Wulfa, który również stał dość blisko całego zajścia. Oczywiście podejrzewał, że sierżantowi mógł ktoś pomóc, ale zanim był w stanie cokolwiek wyjaśnić, musiał zająć się bardziej palącym problemem. Zaczął przepychać się z powrotem przez oddział aż do miejsca gdzie pojawił się oblepiony krwią zwiadowca. Jeśli orkom udałoby się ich tu zaskoczyć, nie mieli zbyt dużych szans na przetrwanie.

- Ty i ty! Wskazał na dwóch podoficerów, którzy akurat byli pod ręką, idziecie na szpicę i tyły, macie mnie informować o każdym ruchu w okolicy. - Wybierzcie sobie po jednym zwiadowcy. - Wydał rozkazy, po czym zwrócił się do zwiadowcy sięgając jednoczeście po bukłak z wodą.

- Melduj! Co widziałeś. - Zapytał z niecierpliwością zanim ten jeszcze dotarł ścieżki. - Przeczuwał jaka będzie odpowiedź i podejrzewał, że mu się nie spodoba...wszyscy, którzy stali dookoła obrócili się w stronę nadchodzącego zwiadowcy, jakby w oczekiwaniu co powie.

- Eeeemm... Ja... Upadłem... - odpowiedział zmieszany i widać było, że presja otoczenia jest ogromna.

- Upadłeś?! - Cadarn nie mógł się nadziwić tym słowom... - Upadłeś - powtórzył w końcu jakby dopiero teraz dotarło do niego co usłyszał. Nastała chwila krępującej ciszy, podczas której, stojący najbliżej Cadarna woje zaczęli się odsuwać aby uniknąć jego wybuchu. Cadarn jednak tylko zaśmiał się donośnie, co wcale nie rozładowało napięcia wokół niego.

- Gdzie jest gondorczyk, który był z Tobą? - Zapytał kiedy opanował atak śmiechu.

- Uciekł. - Gerth bąknął. - Chodź ze mną na górę. Pokażę gdzie...

Uciekł?!? A jaki, do cholery jasnej, miał powód żeby uciekać? Potężny góral wiedział, że coś było nie tak, tylko jeszcze nie był pewny co...

- Prowadź - Cadarn zaczynał odczuwać coraz większy niepokój. - Wulf wykurzcie te gobliny ogniem, zaraz wrócę. - Zwrócił się do swojej prawej ręki i poszedł za zwiadowcą.

Wspinając się na górę, Cadarn cały czas gorączkowo myślał, wyglądało na to, że wreszcie doczekał się zamachu na swoje życie, w każdej chwili spodziewał się zobaczyć wymierzonego w niego ostrza. Tuż za granią, zatrzymał się na chwilę, aby zobaczyć jak radzą sobie jego ludzie, gdyby chcieli uciekać, teraz mieliby do tego idealną okazję. Wyglądało jednak na to, że faktycznie wzięli się za wykonywanie jego rozkazów. Zdecydowanie coś było nie tak...

- Tam! - Po chwili, zwiadowca wskazał ręką na strome zejście między głazy. - Przy ludziach mówic nie mogłem... - bąknął. - Zwiadowca mnie kamieniem w łeb zdzielił. I wtedy dopiero uciekł... Zobaczyliśmy jak sierżant wywinął orła... Tylko nie wydaj mnie Wulfowi...

Cadarn w zaciekawieniu uniósł brwi i skierował w stronę Getha, zmroził go złowrogim spojrzeniem, dającym do zrozumienia, że żarty się skończyły.

- Mów prawdę a będziesz bezpieczny. Sierżant spadł sam? - Czy ktoś mu pomógł? - Warnkął Cadarn, poirytowany, że przestaje rozumieć cokolwiek z tej sytuacji. Podejrzewał, że sierżanta ktoś zepchnął, to tłumaczyłoby dlaczego gondorski zwiadowca uciekł. Jednak nadal nie mógł pojąć co ci idioci chcieli tym osiągnąć.

- Wypchnął go Wulf... Ale ja nic nie mowiłem. - szepnął z przejęciem. Widać było, że zdaje sobie sprawę, że stanął między młotem a kowadłem.

Cadarn pokiwał głową w milczeniu, implikacje obecnej sytuacji pogrążyły go z zamyśleniu, wystarczyłoby żeby wydał jeden rozkaz, a być może odzyskałby utracony szacunek i zyskałby lojalność tych ludzi. Wystarczyłoby, żeby wraz nimi ukrył się w górach, mógłby zwerbować okoliczne bandy i stworzyć potęgę, której nawet Gondor zacząłby się obawiać, szczególnie w tak niepewnych czasach. W ten sposób jednak pozbawił by się atutów, jakie zapewniało życie na garnuszku Gondoru, a zapewne także szacunku jako dowódcy, jeśliby przymknął oko na to co zrobili. Mógł też zabić Wulfa na miejscu, ale wtedy też stanąłby w obliczu prawie pewnego buntu. Musiał rozwiązać ten spór inaczej. Wojna to intelekt, nie mógł o tym zapomnieć.

- Idź do Isengardu, opowiesz co się stało, chcę żebyś był na miejscu przed Gondorczykiem - Cadarn po chwili zadumy zwrócił się do byłego złodzieja. - Przekażesz moje słowa...

Gdy Cadarn zszedł spowrotem do swojego oddziału, gobliny z pobliskiej jamy właśnie zostawały nadziewane na włócznie podczas próby ucieczki z zadymionej jaskini. Rozkazał zabrać trofea i jakgdyby nigdy nic krzyknął.

- Zbierać się gnidy, jutro o tej porze chce was widzieć w Isengardzie. - WYMARSZ! - Gdy ludzie zbierali swoje manatki on przywołał gestem Wulfa na znak, że chce porozmawiać.
 
Fenris jest offline