- Nie dziwię się. Tunele na Kordeth to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w którym byłem, a możesz mi uwierzyć, że zwiedziłem takich sporo. - Mathias na chwilę zamilkł, najwidoczniej pogrążył się we wspomnieniach. - Jest ciasno, ciemno i wszędzie mogą się czaić ukarzy. Ledwo wyszedłem z tego cało. Część mojego oddziału pozostała tam na zawsze. - Naprawdę ledwie uszedł z tego z życiem. Nie zamierzał tam kiedykolwiek wracać. Cena którą można było zapłacić była zbyt wysoka. Oczywiście, wśród najemników była spora śmiertelność i każdy miał świadomość, że w końcu jego umiejętności zawiodą, ale na tej piekielnej planecie szanse na to zwiększały się kilkukrotnie. - Nie dziwię się, że się znów zbuntowali. Jeśli jest coś co podziwiam w ukarach, to niewątpliwie jest to wola walki. Większość prędzej zginie niż się podda. - Spojrzał w kierunku kabiny pilota. Też by sobie czegoś z chęcią łyknął, najlepiej czegoś mocniejszego. Ale zasadę miał taką, że starał się nie pić podczas pracy. Nie wspominając nawet o tym, że nie miałby skąd wziąć alkoholu... - Znam kilka żołnierskich piosenek, ale sądzę że byłyby zbyt wulgarne dla niektórych uszu. Ktoś jeszcze mógłby się zgorszyć - rzucił i roześmiał się z własnego żartu, chcąc odgonić nieprzyjemne wspomnienia. Mimo wrażenia jakie zrobił na nim na początku, Jorgensen coraz bardziej lubił Ruperta. - Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do tego byśmy musieli śpiewać, by utrzymać cię świadomego.
Spojrzenie szarych oczu przemknęło po twarzach towarzyszy. - Tak przy okazji, zna się ktoś na opatrywaniu ran? - Misja była pozornie prosta i raczej nikomu nie miało się nic stać, ale lepiej było wiedzieć do kogo można się zwrócić w razie odniesienia rany. |