Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2011, 10:12   #120
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Zimno, ciemność, strach... Strach penetrował. Przeszywał duszę Cassio w zatrważającym stopniu. Montero nie bał się samego potwora, nie bał się ciemności czy nieziemskiego chłodu. Jedyne czego się bał to zaufanie reszty. Bał się, że może ich zawieść. Bał się, że w finałowej dla nich chwili może nie podołać wyzwaniu, poddać się, okazać słabość czy zginąć. Jego ciało doznało już niemałego uszczerbku przez chłód. Organizm stara się ocieplić jego skórę, mięśnie oraz całą resztę tym samym coraz szybciej pozbywając się pokładów energii. Powoli zaczynało się dziać to czego się obawiał. Zaczynał odczuwać bardzo mocny głód, burczało mu w brzuchu, czuł się słaby i ociężały niczym lokomotywa, której nikt od dawna nie dorzucił do pieca...

- Posłuchajcie mnie teraz uważnie... - powiedział pewnie Brazylijczyk patrząc na resztę. - Czuję, że słabnę. W trakcie całych lat treningu nauczyłem się wyczuć mój organizm. Zawsze był silny i mocny, ale teraz... jest mi zimno, nie czuję komfortu psychicznego i jestem okropnie głodny. Jak stracę przytomność próbujcie mnie ocucić. Jak się nie da bądź stanie się ze mną coś gorszego idźcie dalej. Nie będę pierwszą ofiarą tych przeklętych katakumb. Oczywiście mówię o wyjściu awaryjnym. I jeszcze jedno... W razie czego nie zgrywaj bohatera. - dodał patrząc na pięściarza. - Ważę około 90 kilogramów i nie możesz marnować energii na wleczenie mnie w tych ciemnościach. Jak za bardzo was spowolnię idźcie dalej. Beze mnie... - Montero musiał im to powiedzieć aby ich zapewnić, że nie będzie czuł żalu jak coś mu się stanie a oni go zostawią aby ratować siebie i chłopca.

Tunel opadał coraz bardziej. Robiło się coraz chłodniej i delikatne drgania mięśni Capangi zmieniły się w niemal spazmatyczne odruchy jakiejś chorej fizycznie osoby. Chłód zaczynał być nie do wytrzymania. Salvadorczyk nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma a nie mógł chłopcowi zabrać kurtki. Jak reszta na niego patrzała uśmiechał się. Chciałby powiedzieć, że jest OK, ale obawiał się, że z zimna zadrży mu głos czy zaczną klekotać zęby. Robił po prostu dobrą minę do złej gry.

Nagle grupa dotarła do rozwidlenia. Dwie odnogi straszyły ciemnościami. Każda inna. Lewa wyglądała na dalszą część tunelu, którym szli wcześniej. Prawa natomiast wyglądała... strasznie. Nierównomiernie wygładzona powierzchnia tworząca ściany wąskiego tunelu wspartego jakimiś podejrzanymi łukami sprawiała wrażenie jakby nie była zbyt solidna. Jakby ten tunel miał być ich grobem. To co powiedział chłopiec dało Cassio do wiadomości, że to tam zmierzali. Inaczej to się skończyć nie mogło jak pokonaniem tego kto za tym wszystkim stoi... Oby tylko nie zawiódł.

- Ale zimno... - powiedział Cassio wypuszczając z ust chmurę pary. - To tam zmierzamy. Mam nadzieję, że niedługo to wszystko się skończy, bo dłużej nie wytrzymam. Jak my będziemy walczyć... - powiedział capoerista patrząc na kobietę. - Ty zajmiesz się małym. Postaraj się trzymać z tyłu. Może nawet będzie lepiej jak teraz Ci go dam? Dla kobiety może być nieco ciężki, ale musisz dać radę. Ja wezmę pałki do rąk i się nieco przygotuję. Rozruszam ciało... Shane w razie czego, jakby było gorzej niż przypuszczamy, uciekajcie. Martwi nie opuścicie tego tunelu więc pozostanie przy życiu jest tu priorytetem. - Cassio specjalnie przemilczał co on zamierza zrobić jak cała sprawa ich przerośnie.
 
Lechu jest offline