Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2011, 17:24   #52
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Sav miał w tym czasie lepsze zajęcie. Takie bezcelowe dyskutowanie nie było dla niego. Wolał się trochę “pobawić”.Sprawił, że cała jego dłoń została pochłonięta przez ogień i wpatrywał się się w tańczące płomienie. Na jego twarzy widniał ledwie widoczny uśmiech. Być może podsłuchiwał rozmowę, która wydała mu się zabawna. Chociaż tak zazwyczaj działał na niego ogień. Ten błysk w oczach i uśmieszek. Aż się ledwie powstrzymywal, by czegoś nie spalić. Jednak, gdyby zrobił coś takiego w towarzystwie nowych towarzyszy, mogliby oni mieć mu to za złe. Wolał po prostu patrzeć. Swoją drogą ciekawie się tu robiło. Anioł, wampirzyca, król i dwoje nekromantów. Ciekawe, że byli oni grupą. Gdy Azrael odszedł, zgasił płomień i spojrzał na Barutza.
- Sam mówiłeś, że wyrasta ponad każdego z nas, a teraz chcesz z nim walczyć? - zaśmiał się cicho. Coś mu się wydawało, że będzie pasował do tej bandy wariatów. Podszedł do wampirzycy i usiadł obok niej.
- Elfka i wampirzyca. Ciekawe połączenie - powiedział, chcąc jakoś nawiązać rozmowę.
-No cóż, chyba tak miało być, już nawet nie pamiętam jak stałam się dzieciem nocy..-Stwierdziła.
- Podejrzewam, że nie było to wydarzenie, które chciałby zapamiętać ktokolwiek. Ale nieważne. Jak to z wami jest? Powiedz mi coś o takich jak ty - powiedział mag.
-W zasadzie, nie chodziło mi o wypadek, ja jestem taka od urodzenia. Co chciałbyś wiedzieć?
- Jak to jest być wampirem? Jakie ciekawe zdolności dzięki temu posiadasz? I co jest waszym nasłabszym punktem? - zadał kilka pytań. Wprawdzie wyglądało to trochę, jakby szukał sposobu na szybkie uśmiercenie rozmówczyni. Jednak raczej nie miał takiego zamiaru.
Aerithe zmrużyła oczy, po czym przymkneła je całkowicie, tak jakby się zastanawiała.
-Nie wiem jak to jest być kimkolwiek innym, a umiejętności trochę jest, nie chce tu się przechwalać. Po za tym różnicuje się nas na pierwotnych i tych niższych.
- Przepraszam, że tak wypytuję. Po prostu podobni do ciebie zapewne będą na usługach kręgu. Przydałoby się wiedzieć, co na nich działa. Podejrzewam, że pierwotni są rzadkością, mam rację? I jeśli, coś na nich działa, to tym bardziej działa na tych niższych? Powiedz trochę o słabościach pierwotnych? Czy ogień na nich wystarczy? - mówił dalej, chcąć dowiedzieć się możliwie najwięcej.
-Źle kojarzysz magu- wtrąciła się Galliene.- Wampiry nie są nieumarłe, istnieją rytuały pozwalające przemienić się w wampira i znajdują się one GŁÓWNIE w dziedzinie nekromancji, ale to nie znaczy, że mamy armię wampirów pod swoją komendą. Istnieją bardziej... odpowiednie dla magów ścieżki w nieśmiertelność. A zmiana któregoś z naszych słóg w wampira jest zwyczajnie nieopłacalna. Samo uzbieranie komponentów zajmuje koło pół roku...
- Jednak to nadal nie sprawia, że nie spotkamy żadnego. Wtedy lepiej wiedzieć z czym ma się do czynienia. Jednak skoro już się wtrąciłaś. Może podasz mi słabe strony typowych nieumarłych, których prawdopodobnie spotkamy najwięcej? - zwrócił się do Galliene.
-Krąg dawno już odszedł od “typowych stworów”. Nikt już się nie zadowala zwykłymi szkieletami, czy chodzącymi zwłokami, chyba, że akurat jedyne są pod ręką. Każdy z nekromantów sam tworzy swoje przywołańce. Zaplata w nie własne zaklęcia i dostosowuje do swojego sposobu działania, oraz tego jakie zaklęcia najlepiej opanował. Pokaż mi nieumarłego którego znam, to wyrecytuję ci jego silne i słabe strony. Np. mój... znaczy, teraz już Barutza... ushabti jest potężny podczas walki wręcz. Jest w stanie zburzyć stodołę jednym uderzeniem. Jest szybki, bo ma dodatkowy staw w nogach i jest wielki, ale jego masa sprawia, że jego uderzenia są, z początku, nieco powolne i nie bardzo jest w stanie je korygować już podczas zamachu, więc jeśli ma się bystre oko można łatwo uniknąć ataku. Z podobnego powodu łatwo go wymanewrować. Ciężko skręca. Za to jest niesamowicie wytrzymały na ataki fizyczne. Gorzej znosi magię zimna, która nie rani go bezpośrednio, ale sprawia, że kości stają się kruche i utrudnia mu poruszanie. Mogę mówić jeszcze długo. Ale jak Barutz wyskoczył z tym swoim nowym, czterorękim tworem to zupełnie zgłupiałam.
Sav westchnął cicho, słuchając tego wszystkiego.
- A już myślałem że wystarczy wszystkie po prostu obrócić w proch. Trudno. Będzie czasem trzeba trochę pomyśleć - powiedział bardziej sam do siebie niż do elfki lub nekromantki.
- Na pewno nie. Istnieją rodzaje nieumarłych niemal, albo całkowicie niewrażliwe na ogień. Gdy czytałam raporty dobrałam się do tego z walki Barutza z Opętanym. Jego nieumarły był już i tak spalony na węgiel. Mu zaszkodziłby dopiero niesamowicie gorący ogień. Taki przy którym zacząłby wyparowywać. No bo co mogłoby mu się stać? Nie zająłby się ogniem, a skorupa, którą był pokryty, dobrze izolowała wewnętrzne żyły energii. Jeśli opanowałeś jedynię magię ognia to momentami możesz mieć problem... Ale wtedy dokona się roszady przeciwników i dostaniesz kogoś kto kiepsko zniesie twojego ognistego sokoła.
- Jakoś sobie poradzimy. Nie wszystkie truposze są odporne na ogień. W ostateczności zajmę się nekromantami już od razu i nie powinno być nimi problemu, że są odporni na ogień -powiedział po chwili zastanowienia. Przydałoby się tu jego przeciwieństwo z Kręgu magicznego. Wtedy chyba żaden nieumarły nie stanowiłby problemu. Jednak to już było niemożliwe. Pewnie wszyscy spłonęli, nie było nawet sensu ich szukać.
- Jak będziemy musieli walczyć, to zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądało - dodał.
-Lepiej mieć to ustalone wcześniej... ja, najlepiej mogę współgrać z Barutzem. Jesteśmy połączeni telepatycznie, to znacznie wspomoże współpracę. Jednak lepiej mieć ustalony plan działania. Ale zaczynam się niepotrzebnie mądrzyć. Powiedz... jak udało ci się uciec z Londynu?- szybko zmieniła temat
- Chyba już wspominałem, że potrafię jednoczyć ciało z ogniem. Wprawdzie nie udało mi się całkiem zamienić w ogień, ale naginając płomienie do swojej woli i przybierając częściowo ich formę, byłem wstanie przeżyć i wydostać się z tej ognistej pułapki. Zresztą ogień jest moim żywiołem. Po części pochłaniałem jego energię, inaczej zbyt szybko zużyłbym całą manę. Sama ucieczka nie należała do trudnych. Trudne było podjęcie decyzji o tym, aby uciekać, gdy wiedziałem, że pozostali walczą - odpowiedział, niezbyt chętnie wracając do tamtej chwili.
Galienne trawaiła tą odpowiedź przez chwilę
-Fajna sztuczka. Nekromancja nie pozwala na nic tego rodzaju, ale też mamy kilka efektownych zaklęć. - postanowiła nie pytać, czemu Sav zostawił swoich, nekromanci też nie słyną z troski o towarzyszy - Sądzisz, że mamy szanse z całym kręgiem?
- Raczej bym zapytał, czy oni mają szanse z nami. Nie pozostawię tak tego, co się stało. Nie przestanę dopóki nie zabije ostatniego z nich. Zniszczyli mój dom i można by rzec, pozbawili rodziny. Jak jeszcze sobie z nich zrobią sługi, to tylko zwiększą mój gniew - odparł, zaciskając dłonie w pięści.
-Przekabacanie zmarłych wrogów na naszą stronę to stara taktyka. Jedna z najstarszych, od której jeszcze nie odstąpiliśmy, na korzyść nowszej. Wprowadza nielichą grozę w szeregach żywych. Grozę, a czesem i furię, którą jeszcze lepiej potrafimy wykorzystać. Możesz się spodziewać spotkania z nimi. Jeśli zorientują się kim jesteś to prawdopodobnie z mistrzem i najbliższymi przyjaciółmi- głos miała cichy, jakby zdradzała mroczną tajemnicę.- Zdajesz sobie sprawę, że w kręgu nekromantów również są geniusze i ludzie obdarzeni niesamowitym talentem? I, że niektórych już nawet nie nazywa się “ludźmi”, a “istotami”?
- Niech będą nawet demonami. Jeśli będę miał spłonąć razem z nimi, by ich pokonać, to tak się stanie. I już na wstępie odradzam przeszkadzanie mi w walce. Gdy walczę, nie patrzę, tylko niszczę wszystko wokół, więc możecie przypadkiem oberwać - powiedział i uśmiechnął się pod nosem.
-Cóż... w takim razie wrzucimy cię w największe skupisko drobnicy, która razem okazałaby się wielce niebezpieczna- uśmiechnęła się nekromantka smutno. Nie wiedziała czy chciała by oglądac taką walkę. W końcu ginęliby ludzie których znała, z którymi dorastała...- Ta ogólna rozwałka bierze się z twoich nieumiejętności opanowania mocy, czy po prostu ukochania zniszczenia?
- Z tego drugiego. Nad mocą panuję bardzo dobrze. Specjalnie kieruję ją tak, by wyrządzała jak najwięcej zniszczeń. Dlaczego to robię? Sam nie wiem.po prostu uwielbiam patrzeć, jak ogień niszczy wszystko wokół - wyjaśnił.
Dziewczyna kiwnęła głową
-Gdyby to była pierwsza opcja odesłałabym do Barutza. On jest nie tylko nekromantą, ale i magiem run. Połączenie tych dwóch magii sprawia, że jest taki wyjątkowy... Ma wyryte na dłoniach, pod skórą, runy które pozwalają mu nadawać zaklęciom kontrolowane kształty. Sama byłem świadkiem i celem takiego zaklęcia.
-Galli!
-O... o wilku mowa...
-Galli!- Barutz dotruchtał do dwójki rozmawiających- Będę potrzebował twojej pomocy. Anioł zrobił ze mnie cieniasa w walce słownej! Nie mogę tego tak zostawić!
-Znowu wchodzisz w jaką głupią wojnę na słowa?
-Ona... ani żadna z poprzednich... nie jest głupia! Tu chodzi o honor! Pomożesz?
-Przed chwilą, ramię w ramię urządzaliście tu jakiś burdel, a teraz chcesz mojej pomocy w walce z nim? Zapomnij, jestem mu winna ramię- podniosła rękę prezentując, że jest dokładnie tam gdzie powinna. Barutz zmierzył ją złym spojrzeniem, po czym skierował je na nowego
-Ty! Ty mi pomóż! Widziałeś jak mnie załatwił! Jeśli będę sam to nie wiem kiedy znajdzie się okazaja by się odgryźć!
- Coś się tak nie niego uwziął? Chyba jesteśmy drużyną.I co niby miałbym zrobić. Przecież gasi moje płomienie bez problemów - mag wzruszył bezradnie ramionami.
-Nie nienienienie...- Nekromanta wzniósł ręce w geście zaprzeczenia - Nie mówię o żadnym czaromiotaniu, czy próbie dokopania mu w walce. To jest, z góry, skazane na porażkę. Chodzi tu o utarczkę na słowa! Nie wiem jeszcze co byś zrobił. Nim zacznę opracowywać plan muszę wiedzieć kto mi pomoże!
- Czy nie mógłbyś mu po prostu darować? Przecież nie zrobił nic wielkiego. Ale jeśli naprawdę potrzebna ci pomoc, to niech będzie. W końcu wypadałoby się z żyć z nowymi towarzyszami - zaśmiał się cicho. Pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie, ale to już pozostawił dla siebie.
Z początku Barutz chciał już przeklinać niebiosa, że zesłały mu do drużyny takiego sztywniaka, ale zaraz zostałby zmuszony je przepraszać
-Widzisz Galienne? To jest duch! Dobra, teraz tzreba tylko wymyślić co i jak hłe hłe hłe- zaśmiał się diabolicznie zacierając ręce i garbiąc się nieco - Jak wymyślę to od razu dam Ci znać. Te... swoją drogą to użyczyłbyś mi swoich płomieni? Odpowiednią runą mógłbym zaklnąć je w mieczu, co by mogło dać bardzo... epicki efekt.
- Ile ich potrzebujesz? - zapytał od razu. Zazwyczaj niechętnie dzielił się swoimi płomieniami. Jednak czasem można było zrobić mały wyjątek.
-Jeszcze nie teraz, muszę przygotować rytuał runiczny. Ale nie sadzę byś był w stanie przeładować orkusowską Wielogwiazdę Żywiołów, więc im dasz więcej tym będę wdzięczniejszy. Swoją drogą...- Wzniósł prawą, ubraną w rękawicę Mervalla, rękę w górę. Eksplozja ciemności była tym razem bardzo długa i w miarę wąska. Gdy się cofnęła nekromanta miał już w ręce dwuręczny, szeroki miecz o kolorze skrzepłej krwi. Odstąpił krok w bok, gdy go opuszczał i kładł na ziemi. Zaczął szeptać, a wraz z szeptem pojawiały się nowe symbole w kolorach ciemnej zieleni, fioletu i czerwieni. Wszystkie razem stworzyły krąg. Kolejne zaklęcie i ostatnią runę wyrysowywał bezpośrednio na mieczu, nad rzędem run Migotania.
-Far’yudar- kto patrzył na runę, w kształcie sześciu, nachodzących na siebie gwiazd, z czego jedna w środku, mógł dostrzec jakby otworzył się niewielki portal, wciągający rzeczywistość w siebie, a jednak pół sekundy później już wyglądała jak zwykły rysunek... tylko świecący
-Złóż dłonie koło stopy nad Wielogwiazdą i wycentruj na niej zaklęcie. Dowolne i tak nie dojdzie ono do skutku. Runa pochłonie każdą cząstkę many jaką zużyjesz, a mój Madawk będzie mógł ją potem wykorzystać podczas walki w formie wybuchu ognia.
Z jednej strony “Płomień” chciał wypróbować, czy pochłonie każde zaklęcie, ale byłaby to niepotrzebna strata energii. Lepiej użyć czegoś podstawowego i po kłopocie. Ułożył ręce tak, jak mówił Barutz, a potem jeszcze przez moment zastanawiał się nad zaklęcie.
- Orzeł powinien wystarczyć... - mruknął pod nosem.
- Flamma Aquila - wyinkatował.
Wbrew temu co zapowiedział Barutz zaklęcie doszło do skutku, ale jedynie przez ułamek sekundy był widziany płomień, bo runa go natychmiast zassała i zaświeciła się ciepło. Natomiast nekromanta lekko się skrzywił
-Wiesz... całkowity no offence, ale... ta mana wystarczy tylko na jedno uderzenie. Nie mam chyba prawa tego wymagać, ale Wielogwiazda ma conajmniej czterdziestokrotnie większą pojemność. Mógłbyś jeszcze trochę dorzucić? Rzecz jasna jeśli sam nie jesteś jakoś szczególnie wyzuty z many... - ton głosu wyraźnie świadczył, że było mu zdziebko głupio o to prosić, ale też nie miał ochoty tak słabo wykorzystać Wielogwiazdy Żywiołów.
Najpierw mówi, że dowolne zaklęcie, a teraz jeszcze chce więcej. Sav westchnął cicho, ale postanowił już to zrobić.
- Lepiej, aby naprawdę wchłonęło wszystko, bo jeśli któryś nie zostanie wchłonięty, to nie będzie dobrze - ostrzegł, ponownie układając ręce nad Wielogwiazdą.
- Flamma Aquila: Grex - wyinkatował podobne zaklęcie, jednak tym razem w normalnej sytuacji powstałoby całe “stado” ognistych orłów.
Tym razem płomień utrzymywał się znacznie dłużej, podtrzymywany i zasilany od strony dłoni, a tłumiony i pochłaniany przez runę, która świeciła się coraz jaśniej. Gdy tylko zaklęcie zakończyło swe działania Barutz odepchnął ręce Sava i sam założył swoje nad runą
-Rakakada’Rok: Wrota - na wielogwieździe pojawiła się kolejna runa, wyglądająca jak krzyż nałożony, na każdą z pomniejszych gwiazd.
-Wielkie dzięki- skwitował, położył rękę na rękojeści. Kolejna eksplozja ciemności i już nie było miecza - Na prawdę. To może mi uratować skórę w jakiejś sytuacji- uśmiechnął się - Jestem ci winny piwo... albo wódkę, jeśli wolisz mocniejsze
- Na razie chyba nie ma czasu na picie. Jak sytuacja się uspokoi i nie będzie trzeba z nikim walczyć, a pozostanie nam tylko odpoczynek, upomnę się o coś. Oczywiście jeśli obaj przeżyjemy - powiedział, przy ostatnich słowach trochę zniżając ton. Wszystko było możliwe. W najgorszej sytuacji straci darmowe picie. Jednak jakoś sobie z tym poradzi.
- Nie ma co biadolić. Jak będzie chwila wolnego w jakiejś mieścinie to spokojnie można się upić...
- Że jak?!- wtrąciła się Galienne- Nie nie nie, Barutzie Fauście-Engelu IV. Nigdzie nie będziesz się upijał, a i w ogóle nie powinieneś się nawet “lekko wstawiać”, jak to lubiłeś się tłumaczyć. Jest świat do uratowania. Później to opijesz
- Dobrze mamo
- Zaraz dostaniesz w łeb- zagroziła nekromantka, a Barutz doskonale wiedział, że to nie żarty, co innego, że jej uderzenia wcale nie miały dostatecznej siły by zrobić na nim wrażenie
Sav zaśmiał się, słuchając ten wymiany zdań. Od razu przypomniała mu się pewna osóbka.
- Te kobiety chyba wszystkie są takie same. Chociaż nie, ta którą znam, groziłaby mi, że coś mi zamrozi - roześmiał się, myśląc, jak mogłoby to wyglądać.
Barutz pochylił się by powiedzieć tylko do maga ognia
-Wiesz... nekromancja zna znacznie gorsze sztuczki, więc nie podsuwaj jej pomysłów, dobra?
- No dobra. Jak będzie chciał ci coś zrobić, to już wymyśli coś ciekawego bez pomocy. Takie są kobiety - odpowiedział, uśmiechając się.
-A żebyście wiedzieli!- prychnęła nekromantka... bardzo “kobieco”, zwirowała na pięcie i odeszła od nich. Dobra, rachunek, po tych perwersyjnych sugestiach, wyrównany. Przynajmniej częściowo.
Aerithe patrzyła na całą scenę z uśmieszkiem na twarzy.
-Tego było mi trzeba po tylu latach nudy.-Stwierdziła
- Jak ty mi jeszcze wyskoczysz, że mam się nie upijać to będę na prawdę zły...- stwierdził Barutz grobowym tonem, ale iskra rozbawienie, w jego oku, była wyraźnie widoczna
-Pij co chcesz, pewnie bym Ci potowarzyszyła....w piciu oczywiście.-Powiedziała puszczając oczko.
Nekromanta natychmiast się rozpromienił
-Jest! W końcu normalni ludzie! Juhu!- wzniósł ręce w geście triumfu - Czyli jesteśmy umówieni i razem spijemy się w trupy! Hłe hłe hłe- dodał znów zacierając ręce- Przydałby sie Anten...- zamarudził
-Hyhy, ale pijemy coś Krasnoludzkiego, uryny upadłego by na mnie nie podziałały.-Westchneła, nagle coś sobie przypomniała.
-Po wszystkim zabierzemy wszystkich do wspaniałej górskiej karczmy, prowadzonej przez klan Młota, o ile jeszcze istnieje..-Zastanowiła się, ile to już było.
- Droga koleżanko, jestem zmuszony wypomnieć ci pewną nielogiczność, w twoim sposobie myślenia. Otóż... od początku tej wyprawy już mielismy kilka rotacji w drużynie, więc nie można wyklucać kolejnych. Jeśli mamy osiągnąć wzniosły cel, spicia się tak by zażygać czubki drzew, to powinniśmy postarać się zrobić to szybko. W końcu, mamy jeszcze czas.- wyłożył Barutz tonem profesora, tłumaczącego działanie jakiejś składowej zaklęcia
-Zaraz, zaraz, nie mam zamiaru wymiotować.-Uśmiechneła się szyderczo.-Ja naprawde mam mocną Elficką głowę, przez te tysiąclecia się wyszkoliłam.-Praktycznie zakrzykneła, ale ściszyła ton głosu przypominając sobie o śpiącym królu.
-”Mocna elficka głowa”? To brzmi jak... “sucha woda” czy “miękki kamień”. Nie bez powodu elfy tworzą nawspanialsze wina, a krasnoludy najwspanialszy alkohol. Choć wierzę, że miałaś czas na ciężki trening. Kurde... możesz się okazać pierwszą kobietą która wypije więcej niż połowę tego co ja- zasepił się wyraźnie nekromanta.
- Wiecie co, urządzimy sobie konkurs picia. Wtedy okaże się, kto jest w tym najlepszy - powiedział Sav po chwili zastanowienia. “I wyjdzie na to, że wszyscy obudzimy się po kilku dniach w morzu wymiocin”” dokończył w myślach, aby nie wynikła z tego jakaś kłótnia ,że inni nie zareagują tak na dużą ilość alkoholu.
-Te... znam pewną starą... wschodnią tradycję. Tylko potrzeba kogoś niepijącego. Stajemy wokół długiego stołu, sędzia polewa po kolejce. Zawodnicy piją, po czym przechodzą, rzędem, pod stołem, wracają na swoje miejsca i od początku. Kto utrzyma się najdłużej wygrywa...
- No to będę ja - oznajmił mag, pewnym siebie tonem.
Barutz prychną rozbawiony, po czym przybrał ton głosu starożytnego mistrza zen
-Synu, nie rzucaj słów na wiatr, bo powrócą wraz z huraganem. Wielu to mówiło przed tobą i wielu jeszcze powie.
- Jak przegram, to możesz mi dawać jakieś morały. Na razie lepiej myśl nad taktyką - niemal parksknął śmiechem, gdy Barutz to wszystko mówił.
- Jeśli potrzeba ci taktyki do picia, to znaczy, że już wygrałem - zarechotał nekromanta
- Jestem magiem ognia. Wszystko wyparuje w moich ustach, zanim to wypije, a potem odejdzie wraz z wydechem. I to jest taktyka - oznajmił triumfalnie.
- Nie, to już jest oszukiwanie. Też mogę postawić na żołądku kilka run które uniemożliwią alkoholowi wchłanianie się, albo postawić barierę w tętnicy szyjnej która zablokuje etanol, próbujący dostać się do mózgu. Rzecz w tym, że przez to ZMARNUJE SIĘ MASA TRUNKU! Żadnej magii. Kropka. Zwykłe, chamskie wlewanie w siebie. Inaczej to traci sens.
- A mogło być tak zabawnie. Leżelibyście pod stołem, a ja spokojnie pił dalej - zaśmiał się, widząc oczyma wyobraźni taką sytuację.
- W tym wypadku “pił” jest znacznym wyolbrzymieniem- pokiwał głową nekromanta. Aha. Wracając do tematu żygania- tu wycelował palcem w wampirzycę - Jak to “nie zamierzasz żygać”? Gdy się żyga to zwalnia się miejsce na kolejny alkohol. Proste i logiczne, nie?
- Ja tam uważam, że lepiej jest porządnie wypocić alkohol, ale mniejsza o to. Specjaliści pewnie się lepiej na tym znają - wzruszył ramionami.
- A brałeś kiedys udział w konkursie na zasięg żygu? - zapytał Barutz, a ton jego głosu i mimika jasno wskazywały, że on brał i kontentował ten sposób rozrywki
- W moim wykonaniu byłby to konkurs na zasięg płomienia. Przyjemniej jest, gdy ogień wylatuje z gardła niż jakieś wymiociny. A ile przy tym zabawy, gdy przypadkiem podali się pół karczmy - aż miał teraz ochotę coś spalić na popiół. Tylko nie było w okolicy czego. Przecież nie podpali całego lasu. Zresztą ogień mógłby zwabić nieporządanych gości.
- Koleś. Właśnie wyobraziłem sobie żyganie płonącym spirytusem i stwierdzam, że koniecznie muszę znaleźć sposób na to bym sam tak robił, a do tego czasu jesteś moim guru...
- Pomyślmy... Najpierw zacznij od próby połykania ognia - roześmiał się głośno. Od czegoś trzeba zacząć. A w jego przypadku to nie byłoby problemem.
-Hmmm... ja myślę raczej o wykorzystaniu twojej many, zmagazynowanej w Wielogwieździe, plus jakiejś runie która by wytworzyła iskrę przed moimi ustami... to powinno zadziałać...
- A właśnie, kiedyś będziesz musiał mi oddać tę energię. Spalić jakiś budynek, czy coś. W końcu skądś muszę pobrać dodatkową manę. Swoją drogą jestem ciekaw, czy mógłbym wykorzystać własną magię, która została zamknięta w tej gwieździe
- Teoretycznie nie. Została zamknięta w... nazwijmy to ćwierćwymiarem runy. Zachowała swój rodzaj, ale niewiele ją łączy z tobą. Ale w życiu widziałem nie takie rzeczy, ba... nie takie rzeczy robiłem. Może dałoby się znaleźć jakiś sposób, ale bez magii runicznej szczerze w to wątpię.
- Jak dotąd spotkałem się tylko z jednym ogniem, który był wstanie mi się oprzeć, ale to było dawno, więc się nie liczy. Co do tych run, to może mi się kiedyś przydają
-Jak już uwolnię eksplozję, to gdybyś zdążył nią zawładnąć to nic by nie stało na przeszkodzie, Myślałem teraz o manie w takiej formie w jakiej aktualnie jest. Dobra, chyba wypadałoby się przespać... ewentualnie możemy urządzić małą orgietkę, zakrapianą mocniejszym alkoholem- wzruszył ramionami,
- A później zabije nas anioł? Nie, raczej podziękuję. Jednak jeśli pani elfce będzie zimno, to zawsze mogę ją rozgrzać - zaśmiał się.
Barutz się nie zaśmiał. Po prostu zagryzł wargę, z wyrysowanym na twarzy rozbawieniem, oczekiwał na reakcję Aerithe
Elfka uniosła ręke, do zamachu jednak po chwili ją opuściła. Widać nie chciała pozwolić na przekroczenie pewnej granicy.
-Pogadamy o tym za jakiś czas, za jedno, dwa, no trzy tysiąclecia.-Uśmiechneła się wrednie.
Sav sprawił, że całe jego przedramię zapłonęło.
- Do tego czasu płomień mego pożądania mnie spali - zaśmiał się.
- I będziesz mnie miała na sumieniu - dodał z wyrzutem. Poczekał jeszcze chwilę i ugasił płomienie, by nie marnować energii.
-Dobradobradobra- potok słów zlał się w jedno w ustach Barutza - na prawdę nie przeginaj. Nie posiadasz mojego uroku osobistego, więc grozi ci to tym i owym. Wypadałoby chyba pójść spać. Jutro musimy wcześnie wstać i wymyślić co dalej. Moje ożywieńce staną na warcie.
-W mym sercu nie ma na Ciebie miejsca, ktoś już owe zajął. A co do warty chyba Azrael ją pełni.-Wyjaśniła
-Nie wiem jak u niego ze snem, ale chłopacy na pewno nie zaszkodzą- stwierdził od niechcenia dłubiąc w uchu małym palcem
- Więc się spóźniłem - zażartował mag, słysząc odpowiedź elfki.
- I co racja, to racja. Mi odpoczynek na pewno się przyda i wam pewnie też - dodał już normalnym tonem głosu.
-Tak, Idźcie spać, ja pójdę do Azraela. My wampiry prawie nie potrzebujemy snu.-Stwierdziła Ziewając.
-Widać. - odparł Barutz tonem mędrca
 
Arvelus jest offline