Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2011, 09:30   #24
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Ruszył teraz dużo szybszym krokiem, aniżeli ostatnio tak by nie marnować czasu. Kiedy znalazł się u progu drzwi, zapukał. Był wyraźnie zaciekawiony tym budynkiem. Po chwili czekania, nikt jednak nie raczył otworzyć. Nie było to dziwne, gdyż zwykle do gildii wchodzili jej członkowie, więc raczej nie miewano tu turystów.

Zirytowany mag po chwili oczekiwania, otworzył drzwi. Niechciał być nachalny, ale był wyjątkowo ciekawski.

- Przepraszam... Jest tu ktoś ? - Zapytał zdenerwowany

Cichy zgrzyt solidnych drzwi zwrócił uwagę będacych w ich pobliżu członków gildii. Jednak pierwsze co ujrzał Arvenel, było niezwykle schludne i bogato urządzone wnętrze, oświetlane na żółto przez ogromny, zawieszony na wysokości drugiego piętra żyrandol z misternie wyrobionymi ozdobami. Przypominał trochę koronę dębu, a na końcówkach rozgałęzień zawieszone były szklane, przejrzyste kule w których niczym owad miotało się magicznie stworzone źródło światła. Naprzeciw wejścia stał solidnie wykonany kontuar w kolorze ciemnego dębu, ewidentnie stworzony jeszcze w czasach w których drzewa mogły mieć jeszcze jakiś inny kolor poza czarnym. Za nim była przyścienna półka ze zwojami, ukrytymi za szklanymi okienkami. Pomiędzy nimi a kontuarem siedział młody człowiek w białej todze, który wpatrywał się lekko zdziwiony widokiem przybysza. Po lewej dało się dojrzeć identyczne półki, co ta naprzeciwko, z tym że miały kolor jasno-szary i zapełnione były również księgami i eliksirami, rozciągniętymi na szerszych półkach. Po prawej zaś widniała gablota z różnymi pismami, z długą, dębową ławą która swą szerokością była praktycznie na pół ściany. Pomieszczenie to było ewidentnie przedsionkiem, gdyż dało się przejść dalej lewą i prawą stroną wgłąb do większej hali, z której dobiegał gwar rozmów i jakiś metaliczny pisk.

Mężczyzna niepewnie wkroczył do pomieszczenia. Nie chciał zakłócać nikogo porządku, jednak sądził że tak ładnie urządzone domostwo, zawiera wiele wspaniałych skarbów... I tylko ze względu na to, że zaoferowano mu ładnie płatną pracę, niczego nie chciał przywłaszczać. Albowiem mogło się to źle skończyć dla jego kontraktu.

- Kim jesteś? Czego tu szukasz? Jesteś stąd?
- zapytał młody mag dosyć agresywnym tonem. Próbował chyba cię rozpoznać i z każdą sekundą upewniał się, że jesteś osobą obcą.

- Nie Panie... Nie jestem. Chociaż formalnie jestem pracownikiem twierdzy. - Odpowiedział tłumacząc się. Ale nie mógł powstrzymać błysku w oczach kiedy rozglądał się po pomieszczeniu. Był tak zafascynowany wspaniałościami oraz magią tego miejsca.

- Zwę się Arvanel Panie...

- Pracownikiem twierdzy? - odparł zdumiony nieco członek gildii - Masz jakąś odznakę, dokument, sprawę w jakiej przybyłeś? To gildia magów garnizonu “Wolność”, a ty skąd jesteś...Arvanelu?

- Gildia magów... Odnośnie dokumentu, sądzę że mój urok osobisty nie wystarczy... Prawda
? - Dodał uśmiechnięty. - Niestety, jestem osobą która zwiedza i poznaje. Jestem podróżnikiem i uczonym. Zdobywam wiedzę oraz pamiątki. Niestety jednak teraz zatraciłem wszystko. Poza tym, sądzę że winniście wymyślać lepsze nazwy garnizonów. Nawet Patriocie takiemu Jak JA zbrzydną. I nie brzmią wojowniczo... - Powiedział z nieprzerwanym uśmiechem
- Czy Gildia magów może oferować jakieś wsparcie podróżnikom którzy udają się na niebezpieczną misje ?

Adept przez moment milczał. Westchnął lekko i z ostrym spojrzeniem i powagą w głosie, odparł:

- Cóż, raczej nie przyjmujemy tu turystów. To miejsce przeznaczone wyłącznie dla członków gildii, i nie możemy pozwolić by goście zakłócali ich spokój. Jeśli chcesz dołączyć do naszej gildii, możesz wypełnić formularz rekrutacyjny i odezwiemy się gdy będziemy tobą zainteresowani. A co do wsparcia, powinieneś o to zapytać swojego dowódcę, lub dorwać jakąś karawanę przy odrobinie szczęścia. Niestety nie mamy tutaj sklepu, przykro mi. Jeśli nie masz niczego ważnego dla nas, proszę opuść to pomieszczenie - mężczyzna oparł brodę na splecionych dłoniach, z tak zamkniętą postawą wbił w ciebie jednolite spojrzenie.

Czarodziej był wyraźnie zawiedziony.

- Cóż skoro nawet gildia magów, odmawia wsparcia osobą które ryzykują dlań życie... Boję się iż nasza wyprawa naprawdę skazana jest na niepowodzenie. Jesteś pewny że niemacie żadnych zwojów oraz mikstur które mogą uratować życie waszym ludziom ? Czy tak bogata gildia, którą stać na takie dobra nie posiada nawet kilku pustych fiolek które mogły by się nam przydać ? Takie księgi kosztują fortunę, a tutejszy mag wspomina mi że nie posiadają niczego... ? Czy wy naprawdę jesteście częścią ruchu oporu ? Czy jedynie pijawką która chłapie z tych biednych ludzi ostatnie soki by się wzbogacić i wydać na świat kilku uczonych ? Dlatego też zastanów się, jaki jest sens istnienia waszej gildii ? Alchemik nie musi być magiem, medyk również. Jeśli tak będzie dalej, coraz więcej ludzi przestanie szanować magów. Jesteś pewien że chcesz by tak wyglądała przyszłość osób parających się magią ? - Powiedział z niezwykłą powagą spoglądając w oczy adepta.

- Tak jak powiedziałem - rzekł stanowczo i spokojnie mag - nie posiadamy ani sklepu, ani nie pełnimy działalności charytatywnej. Powinieneś skontaktować się z przełożonym i poprosić o wydział dodatkowych środk...

- Co się tutaj dzieje?
- przerwało mu nagłe pojawienie się osoby z lewego przejścia. To także był mag, ubrany w podobną togę, choć był o wiele starszy i posiadał odznakę oficerską. Młody mag za ladą wstał i ukłonił się.

- Nic, audytorze Urvenie. To tylko zabłąkany turysta, myślał że tu jest sklep. Nakazałem mu pójść do swojego dowódcy, i...

- Hm - przerwał mu znów starszy mag - Z wyglądu przypomina mi maga, a nawet powiedziałbym że bajkowego czarodzieja - audytor zrobił kilka kroków, podchodząc do Arvanela by bliżej się mu przyjrzeć - Jestem audytor Lima Urven, i pełnię rolę zastępcy opiekuna tego miejsca. Szukasz czegoś konkretnego, młody adepcie?

Nareszcie zjawił się ktoś kto mógł decydować. Chociaż z drugiej strony, mógłby narządzić mu wiele szkód. Kiedy ten podszedł bliżej, mężczyzna schylił głowę w geście przywitania

- Witaj Panie. Zgadza się, jak zauważyłeś - Jestem Magiem. A zwę się Arvanel. Wykonuje pracę do waszego ruchu oporu, ale jako mag, nie jestem osobą która będzie walczyć z bliska, tak więc sprzęt jaki rozdają dowódcy wojskowi zbytnio mnie nie satysfakcjonuje. Chciałem tak więc prosić waszą gildie o Pomoc. Albowiem będę zapewne służył jako wsparcie medyczne, chciałem się dowiedzieć czy nie moglibyście podarować mi kilka mikstur leczniczych, oraz jakiś zwojów którymi mógłbym wesprzeć wojsko. Ja rozumiem że są to ciężkie czasy, jednakże każdy musi się wspierać. Jeśli odmówicie zrozumiem, jednak nadal trzyma mnie nadzieja Panie. - Opowiedział spokojnie

Urven spojrzał w sufit, i masując swoją grdykę dwoma palcami, zamyślił się przez chwilę. Po chwili namysłu, powiedział tylko - Poczekaj, chyba coś mam.

Mijały kolejne minuty, a sytuacja w której z dużą nieufnością i w milczeniu kontrolował cię wzrokiem młody adept za biurkiem stawała się trochę męcząca dla Arvanela. W końcu jednak pojawił się mag ponownie, trzymając przed sobą niewielki kuferek. Podszedł do lady i położył go na niej. a potem zaczął wyjmować z niego szklane fiolki. Kładł je jedna po drugiej, aż położył wszystkie cztery. W środku prawdopodobnie była ciemno bordowa ciecz. Była na nich przylepiona jakaś notka, a na każdej widniał jedynie symbol wykrzyknika - Myślę, młody magu mam coś dla ciebie na ciężkie czasy, ale oczywiście musisz coś dla mnie wpierw zrobić. Będzie to powiązane. Oto cztery fiolki z nową i słabo przetestowaną substancją leczniczą. Oznaczone są od jeden do cztery i każda niewiele, ale różni się lekko od siebie. Weźmiesz je ze sobą i jeśli ktoś odniesie ciężką ranę, wylejesz tą subtancję na nią. Efekty powinny być pozytywne i natychmiastowe, a ja chcę byś opisał je wszystkie w dzienniku, z dokładną rozpiską który numer jakie efekty wywołał. Gdy wrócisz z misji, dasz mi spisany raport i krótką analizę. Jeśli ci się uda, otrzymasz dodatkowo kilka takich mikstur za darmo i pozytywnie spojrzymy na ciebie w razie gdybyś chciał do nas dołączyć w przyszłości - audytor wygłosił to jednym ciągiem, nie kryjąc pewnej ekscytacji w głosie - No, masz i nie narzekaj. Weź je wszystkie i pamiętaj o raporcie - ponaglił.

- A więc potrzebujecie królików doświadczanych... Niechaj i tak będzie. Być może twój napar uratuje komuś życie. Mam nadzieje przynajmniej że nie odbierze...Dziękuje za twoją pomoc. - Mężczyzna schylił się w geście pożegnania jednak zrobił to jedynie w kierunku starszego maga, młodego adepta z lekceważył. Niemal natychmiast opuścił budynek, po czym udał się w stronę gdzie ostatnio stała jego grupa mając nadzieje że jeszcze czekają, jeśli jednak zaś ich tam miałoby nie być. udał by się do Karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 18-11-2011 o 09:33.
Cao Cao jest offline