Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2011, 19:31   #18
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
- Uhm... Tak, tak, oczywiście, ojcze... - stwierdził nieusatysfakcjonowany pilot z miną, która mówiła, że wyraźnie spodziewał się tego typu nic-nie-mówiącej odpowiedzi od duchownego.
- Co zaś tyczy się ukarów - spojrzał w stronę inżyniera, gdy ten skończył swoją wyjątkowo obszerną wypowiedź. - Jak dla mnie to mogą sobie być wszyscy geniuszami i natchnionymi artystami, ale jakie to ma dla nas znaczenie, skoro wykorzystują każdą okazję, by nas zniszczyć? A jak nie nas to siebie nawzajem? Zaprawdę Wszechstwórca musiał mieć wyjątkowo przewrotną myśl, gdy stworzył rasę tak utalentowaną i krwiożerczą zarazem! Czyż nie mam racji? - szukając poparcia spojrzał na przychylnego mu do tej pory najemnika. Widać było, że kusiło go też, by w tej sprawie zasięgnąć opinii towarzyszącego im inkwizytora, ale przypominając sobie ostatnią jego odpowiedź najwyraźniej zrezygnował.

Zamiast tego popił porządny łyk verbe, dopiero po chwili powracając do reszty tematów. Na pytanie o radiową częstotliwość tylko przytaknął, poruszenie zaś tematu studiów w Akademii jakby go przygasiło. - Aye, dobrze się domyśliłeś, choć przyznać muszę, że gościłem tam krótko i niezbyt wiele z tego okresu pamiętam...
I faktycznie, krótka niezobowiązująca wymiana wspomnień między pilotem, a inżynierem pokazała, że ten pierwszy orientował się tylko w najbardziej podstawowych zagadnieniach życia na kampusie. Aż dziw bierze, że tak dobrze radził sobie z prowadzeniem Jastrzębia skoro najwyraźniej większość czasu studiów wagarował albo spędził na dekadenckich szlacheckich uciechach. Bo co do tego, że radził sobie dobrze zyskali pewność najpóźniej wtedy, gdy bliżej przyjrzeli się pracy jego rąk i oczu. Te, mimo jego jednoczesnej, niewymuszonej rozmowy z pasażerami, w zastraszającym wręcz tempie kalibrowały i kontrolowały szalejące dziko od nienaturalnego pogody przyrządy. Dopiero wtedy zdali sobie też sprawę z faktu, że aura na zewnątrz wcale nie była taka spokojna, jaka wydawała się z wnętrza prowadzonego najwyraźniej po mistrzowsku skoczka.

Drugiego dnia Rupert przypomniał sobie w swój rozbrajający sposób, że przecież służący jego rodu zapakowali im na drogę świeże gorące posiłki i może warto byłoby je spożyć nim zupełnie wystygną i będą do wyrzucenia. Gdy oni jedli zimne smakołyki z poprzedniego dnia pod nimi na morzu szalały gwałtowne wodne wiry i potężne fale (a właściwie prawdziwe ściany wody), uderzające z furią rozregulowanej natury w często występujące na akwenie wyspy. Gdzieniegdzie dostrzegali nawet opuszczone wieżowce wyspiarskich miast łamiące się jak zapałki pod naporem bezlitosnego żywiołu.

W końcu chyba dotarli na miejsce.
- Ha! - stwierdził triumfalnie Rupert. - Nie wiem jak to zrobiłem, ale to cacko doleciało na miejsce parę godzin wcześniej niż się spodziewałem. Proszę zapiąć pasy i przygotować się do lądowania...
W oddali dostrzegli szeroki masyw skalny wystający ponad pobliskie gęste lasy, a na nim rozległe ogrody i zarysy jakiejś budowli. Skoczek wyraźnie zwolnił i obniżył pułap.
- Co u cho... - zdążył tylko stwierdzić Rupert nim coś upiornie chrupnęło zaraz nad ich głowami. Na szyby Jastrzębia trysnęła fontanna krwi i... piór? W kokpicie rozbrzmiały niezliczone sygnały alarmowe.
- Trzymać się! - wrzasnął pilot, próbując desperacko odzyskać kontrolę nad wehikułem.

Pierwszy zobaczył JE inżynier, jego oko wydało cichy wizg mikro-serwomotorów ukazując mu całą chmurę jakichś stworzeń, podrywających się z drzew pod nimi i zmierzających dziką chmarą ku skoczkowi:


Zaledwie jedno uderzenie serca później oblazły Jastrzębia jak szarańcza, a z zewnątrz doszedł ich upiorny stukot ich dziobów rozrywających wrażliwe okablowanie. Coś znowu chrupnęło, gdy następny z nich wplątał się w chroboczący od organicznych resztek rotor. Skoczkiem gwałtownie zatrzęsło, a krew i pióra zalały resztki przejrzystych jeszcze szyb.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-11-2011 o 20:06.
Tadeus jest offline