Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2011, 21:09   #16
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Miasteczko Hot Springs było w miarę normalnym miasteczkiem, nie licząc wielu drewnianych szkieletów budynków. Widocznie gorące źródła dawały niezły zarobek.

Barman przyjął gości bardzo miło, dla kompanów Willa było to normalnością, ba nawet trikiem po którym klienci płacą za wszystko co właściciel wciśnie. Zaś traper poczuł się jakby "zaakceptowany". Uważał, że na świecie są same chamy i złodzieje co tylko czekają, żeby cię zgnoić, obrobić, zatłuc na śmierć i znów obrobić. Widocznie w swoim życiu spotkał niewielu niewłaściwych ludzi. Przywiązał swojego konia i wszedł za resztą do saloonu. Pies rozłożył się na deskach przed wejściem i wywalił jęzor. Albo psina jest cholernie mądra, albo miała cholernie dobrego lub surowego właściciela.
Na plakat z twarzą bandyty nawet nie zwrócił uwagi, ale hazardzista wywołał u Willa ścisk wnętrzności. Zagrałby w karty, ale nie ma za co, nikt mu nie pożyczy bo będą się spodziewać, że nie odda. Trzeba będzie coś załatwić.
Z małą pomocą Jareda udało się mu wynająć pokój. Tak więc wisi już dwadzieścia centów. Osobiście obojętne mu było gdzie śpi, ale w sumie czasem trzeba spróbować czegoś nowego. Will do większości z tego co go nie dotyczyło podchodził olewająco, tak też było z rozmową niezwykle męskiej niewiasty z jakimś starawym dziadziem z gwiazdą na piersi. Z pustymi kieszeniami wyszedł z budynku, a czworonogi kompan niczym szeregowy w koszarach zerwał się na równe łapy i ruszył za nowym panem. Will postanowił powłóczyć się trochę po mieście, popytać ludzi o miejscową florę i faunę, o dalszą drogę, którą musiał przebyć razem z drużyną no i odwiedzić te sławne źródła. Idąc główną ulicą słyszał jak z trzaskiem zamykają się ostatnie drzwi i okiennice. Ścisnął mocniej pas Winchestera i mruknął:
- Ciekawe jak tu witają przyjezdnych...
Ruszył z psem u boku, był już w sporej odległości od saloonu. Jakby ktoś wyszedł na główną drogę zauważyłby postać Willa idącego bujając się i luźno operując nogami szczękając po każdym kroku ostrogami, pies dreptał wesoło z ciągle wywalonym językiem, a to wszystko na tle pustej drodze głównej z jakiejś mieścinie. William wiedział, że w tej chwili zupa stygnie, a szklaneczka alkoholu wietrzeje, ale nie przejmował się tym. Życie jest zbyt krótkie, żeby marnować je na jedzenie i picie.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline